Chodzi o powiązanie wysokości wynagrodzenia zasadniczego z wysokością przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce.
Aby złożyć w Sejmie projekt ustawy grupa obywateli, w tym przypadku związek, musi go opracować i zebrać pod nim co najmniej tysiąc podpisów osób popierających ten pomysł. Następnie trzeba złożyć do marszałka Sejmu wniosek o zarejestrowanie komitetu inicjatywy obywatelskiej wraz z projektem i zebranymi podpisami obywateli. Marszałek ma 14 dni na jego rozpatrzenie. Jeśli rozpatrzy go pozytywnie i zarejestruje komitet, ten będzie miał trzy miesiące na zebranie pod projektem ponad 100 tys. podpisów obywateli.
"Wierzymy, że zbierzemy co najmniej 100 tys. podpisów pod projektem. Wierzymy, że przekonamy parlament, że płaca nauczycieli powinna wynosić więcej" - powiedział w środę Broniarz na konferencji prasowej przed złożeniem wniosku w Sejmie.
Wniosek wraz z projektem i ponad 1200 podpisami został złożony w biurze podawczym Sejmu. "Chcieliśmy złożyć wniosek na ręce pani marszałek Elżbiety Witek. Od ponad miesiąca zabiegaliśmy o to by pani marszałek znalazła chwilę czasu na spotkanie z nami. Wiceprezes (Krzysztof) Baszczyński wielokrotnie rozmawiał z sekretariatem pani marszałek. Niestety pani marszałek jest tak zajęta, że nie znalazła czasu by odpowiedzieć kiedy mogłaby się spotkać z przedstawicielami środowiska, które ona także w jakiejś mierze reprezentuje, jest bowiem nauczycielką" - powiedział Broniarz.
ZNP chce wprowadzenia do ustawy Karty Nauczyciela zasady, że wysokości kwot średniego i zasadniczego wynagrodzenia nauczycieli na poszczególnych stopniach awansu zawodowego, stanowią określony procent kwoty przeciętnego wynagrodzenia obowiązującej w III kwartale poprzedzającego roku budżetowego; chodzi o kwotę przeciętnego wynagrodzenia ustalaną na podstawie ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych.
Wynagrodzenie zasadnicze nauczyciela dyplomowanego ma być równe przeciętnemu wynagrodzeniu w gospodarce narodowej w III kwartale poprzedzającego roku budżetowego, a nauczyciela stażysty ma wynieść co najmniej 73 proc. przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej. Jednocześnie ma być zachowana formuła średniego wynagrodzenia nauczyciela na poszczególnych stopniach awansu zawodowego. Średnie wynagrodzenie nauczyciela stażysty ma być w wysokości 90 proc. przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej w III kwartale poprzedzającego roku budżetowego, nauczyciela kontraktowego – 100 proc. przeciętnego wynagrodzenia, nauczyciela mianowanego – 125 proc. przeciętnego wynagrodzenia, a w gospodarce narodowej w III kwartale poprzedzającego roku budżetowego, a nauczyciela dyplomowanego – 155 proc. przeciętnego wynagrodzenia.
Jak zaznaczył Broniarz, celem projektu przygotowanego przez ZNP jest podwyższenie nauczycielskich wynagrodzeń, tak by spełnione zostały żądania płacowe sformułowane podczas ubiegłorocznego strajku. Podał, że gdyby proponowane rozwiązania obowiązywały obecnie, to od 1 stycznia 2020 r. wynagrodzenie zasadnicze dyplomowanego wynosiłoby minimum 4931 zł, czyli – według GUS – tyle, ile przeciętne wynagrodzenia w gospodarce w III kwartale 2019 r., a wynagrodzenie zasadnicze stażysty – co najmniej 3599 zł. To – odpowiednio – ok. 1000 i 800 zł więcej niż obecnie.
Obecnie wysokość wynagrodzenia nauczycieli jest pochodną kwoty bazowej dla nauczycieli określanej co roku w ustawie budżetowej. Służy ona do wyliczania tzw. średniego wynagrodzenia nauczycieli. Na średnie wynagrodzenie składa się wynagrodzenie zasadnicze i dodatki określone w Karcie nauczyciela. Dodatków jest kilkanaście.
Nauczycielskie związki zawodowe od lat podkreślają, że nauczyciele dostają tylko po kilka dodatków, a wysokość niektórych z nich jest niska. Wskazują, że o faktycznych zarobkach nauczycieli świadczy wysokość wynagrodzenia zasadniczego. Określa ją co roku minister edukacji w rozporządzeniu o minimalnych stawkach wynagrodzenia nauczycieli.
Powiązania wysokości wynagrodzeń nauczycieli z wysokością przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce chce także Sekcja Krajowa Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność".
Minister edukacji narodowej Dariusz Piontkowski pytany w grudniu przez PAP o pomysły obu związków odpowiedział, że zahacza o całe finanse państwa i na pewno musiałaby być na to zgoda ministra finansów i premiera. "Z wstępnych rozmów, które przeprowadzałem, wynika, że raczej takiej zgody by nie było. Ale warto przy tej okazji powiedzieć, jakiej skali są postulaty związkowców i jakie skutki finansowe by rodziły. Gdyby zaakceptować od razu pomysły związków zawodowych w kwestii wynagrodzeń, to nagle musielibyśmy w ciągu jednego roku wydać dodatkowo od 18 do 23 miliardów złotych!" - powiedział. Jak mówił, oznaczałoby to zwiększenie subwencji oświatowej o 50 procent. "Postulaty w takim kształcie są nie do zrealizowania" - dodał.
W połowie stycznia na posiedzeniu senackiej Komisji Nauki, Edukacji i Sportu szef MEN zapowiedział, że chce wznowić rozmowy ze związkami zawodowymi i korporacjami samorządowymi w ramach Zespołu do spraw statusu nauczycieli. "Wbrew temu, co niektóre gazety sugerują, nie chcemy zlikwidować Karty nauczyciela. Natomiast chcemy rozmawiać o tym, czy te rozwiązania związane z awansem zawodowym nauczycieli, oceną nauczycieli, systemem wynagradzania są najbardziej optymalne" – powiedział Piontkowski.
Mówił, że konsekwencją zmian powinny być również propozycje związane z systemem wynagradzania. "W ramach tego warto również porozmawiać o finansowaniu oświaty" – zaznaczył. Dopytywany, kiedy planowane jest zakończenie prac zespołu trójstronnego, powiedział, że ma nadzieję, że stanie się to około połowy roku. "Chcielibyśmy, aby w drugiej połowie 2020 r., bądź najpóźniej na początku 2021, pojawił się kompleksowy program zmian, dotyczący pragmatyki zawodowej i związanego z tym systemu wynagradzania i finansowania oświaty" – powiedział.
Pierwsze spotkanie zespołu odbyło się pod koniec stycznia. Strony zajęły się postępowaniem dyscyplinarnym. Temu tematowi ma być poświęcone także kolejne spotkanie zaplanowane na 26 lutego.