Deklaracja Jarosława Gowina ma swój początek w sprawie prof. Ewy Budzyńskiej. Ta polska socjolog była pracownikiem Uniwersytetu Śląskiego. Z relacji „Gazety Wyborczej” wynika, że studenci poskarżyli się władzom uczelni na wygłaszanie przez profesor nienaukowe poglądy. Podczas zajęć miała być między innymi mowa o tym, że stosowanie antykoncepcji to zachowanie aspołeczne, tabletki antykoncepcyjne to nic innego jak środki wczesnoporonne, a stosowanie wkładki domacicznej to aborcja, a także że „normalna rodzina zawsze składa się z mężczyzny i kobiety”. I właśnie użyciem tego ostatniego sformułowania minister Gowin uzasadnia swój (i Ordo Iuris) projekt.
20 stycznia na briefingu prasowym w Krakowie powiedział:
„Tutaj podstawą zarzutu jest to, że sformułowała podczas zajęć pogląd, iż trzonem rodziny jest małżeństwo rozumiane jako związek mężczyzny i kobiety. Okazuje się zatem, że za wyrażenie poglądu w pełni zbieżnego z polską konstytucją uczony (...) miałby zostać ukarany”
Dodał także, że:
„Fundamentalną wartością, która musi być respektowana w świecie nauki i szkolnictwa wyższego jest wolność. Niestety, w ostatnim czasie mamy nasilające się przykłady ograniczania wolności, zarzutów wobec części naukowców, zarzutów bardzo dyskusyjnych"
Propozycje Jarosława Gowina i Ordo Iuris mają dotyczyć głównie trzech aspektów:
Po pierwsze ma zostać do ustawy wprowadzona klauzula wolności głoszenia poglądów i wolności prowadzenia badań naukowych. Obowiązek czuwania nad przestrzeganiem tej klauzuli będzie spoczywał na rektorach. Ci, którzy nie wywiążą się z tych obowiązków zostaną objęci sankcjami. I w końcu, w zgodzie z zasadą autonomii uczelni Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego (MNiSW) wprowadzi nowy organ - komisję, która będzie badać przypadki naruszania wolności wykładów, badań naukowcy itd. Komisja ta działać ma przy Radzie Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego, ma być niezależna od władzy wykonawczej. Członków komisji wskazywać będzie, oprócz ministra, Rada Główna Nauki i Szkolnictwa Wyższego, Parlament Studentów RP, Krajowa Reprezentacja Doktorantów.
Ta część środowiska, która zdążyła się już wypowiedzieć na temat proponowanych zmian, jest ich zdecydowanym przeciwnikiem.
Zdaniem wspomnianego Komitetu Kryzysowego Humanistyki Polskiej złożone propozycje „narzędzia deeskalacji konfliktów światopoglądowych na uczelniach oceniamy jako zdecydowanie chybione. Projekt nowelizacji jest w obecnym kształcie nie do przyjęcia”. Komitet zwraca uwagę przede wszystkim na dwa aspekty tej sprawy. Pierwszy z nich wiąże się z nowym, wprowadzonym przez reformę Gowina, ustrojem uczelni, a dokładniej - pozycji rektora. Jak czytamy w stanowisku Komitetu: „Jarosław Gowin oddał pełnię władzy na uczelniach rektorom, a teraz chce ustanowić nad nimi kontrolę polityczną. Polityczny nadzór nie przywróci jednak zaburzonej równowagi. Konieczne jest przywrócenie mechanizmów demokratycznej kolegialności akademickiej, wzmocnienie podmiotowości pracowników i ograniczenie arbitralnej władzy rektorów. Ponadto należy rozważyć zmniejszenie wpływu rektorów na uczelniane komisje dyscyplinarne. Źródłem ich mandatu powinien być demokratyczny wybór społeczności akademickiej. Dzisiaj, po reformie, rzecznik dyscyplinarny jest jedynie narzędziem polityki rektora, potencjalnie poddawanego zresztą kontroli politycznej”.
Drugi zarzut, może mieć o wiele bardziej dalekosiężne skutki. W projekcie Ordo Iuris znalazł się bowiem zapis o konieczności „wychowania studentów w poczuciu odpowiedzialności za państwo polskie, tradycję narodową, umacniania zasad demokracji i poszanowania aksjologii ustroju państwa oraz praw człowieka”. Komitet zauważa, że taki zapis może stać się podstawą dla każdej (tej i kolejnych) władzy przeprowadzenie czystki kadrowej na uczelniach. W rozmowie z gazetaprawna.pl przewodniczący Komitetu Kryzysowego Humanistyki Polskiej stwierdził, że - na uniwersytecie nie da się uniknąć tego typu konfliktów światopoglądowych. Można jednak próbować wprowadzać rozwiązania zmierzające do deeskalacji konfliktów, a ten projekt zmierza w dokładnie odwrotnym kierunku.
Głos w tej sprawie zabrał również Uniwersytet Zaangażowany, który w obszernym wpisie przytacza historię swoich spotkań z przedstawicielami Ordo Iuris. Konkluzja Uniwersytetu Zaangażowanego jest taka: „Nie łudźmy się – w propozycji nowelizacji ustawy o szkolnictwie wyższym nie chodzi o walkę o wolność słowa na uczelniach. Wydarzenia propagandowe Ordo luris przeciwko którym protestowaliśmy, w większości przypadków odbywały się finalnie w miejscach, w których głos decydujący mieli duchowni – mowa o Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie, siedzibie stowarzyszenia Civitas Christiana we Wrocławiu, Centrum Dialogu im. Jana Pawła II w Toruniu oraz w pomieszczeniach Parafii Katedralnej Św. Michała Archanioła i Św. Floriana Męczennika w Warszawie. Z kolei z myślą o uczelniach, które wykazały się niezależnością i autonomią i oparły się naciskom ze strony Ordo luris i ministra Gowina, powstaje właśnie nowe prawo”.
Podobnego zdania jest również poseł Lewicy dr hab. Maciej Gdula, który zanim trafił do sejmowych ław pracował na Uniwersytecie Warszawskim. W swoim facebookowym wpisie dotyczącym planowanych zmian napisał: „Zasada wolności głoszonych poglądów może obowiązywać w sferze publicznej (z oczywistymi ograniczeniami dotyczącymi np. nawoływania do nienawiści). W nauce prowadzi się badania, które podlegają krytyce. Można mieć poglądy kierujące np. w stronę badań tradycyjnej męskości. To jednak coś innego niż wygłaszanie tez, że tradycyjna męskość jest najlepsza, a zagraża jej tęczowa zaraza.
Pomysł Gowina na rozmontowanie nauki jest charakterystyczny dla dzisiejszej prawicy od Trumpa do Putina. Nie chodzi o narzucanie swoich poglądów. Celem jest wywołanie chaosu przez zrównanie osadzonych prawd i ekstremistycznych poglądów. Na powstałym w ten sposób gruzowisku liczyć się będzie tylko to, kto dzieli pieniądze i ustanawia przepisy. „