Najgorsza sytuacja panowała we Wrocławiu. Tu odwołano lub skrócono lekcje w czterech szkołach podstawowych i dwóch przedszkolach. Całkowicie zamkniętych było 15 przedszkoli. Poza tym problemy występowały w Poznaniu, Warszawie, Łodzi, Rokitnicy i Międzyrzeczu.
Dzisiejszy protest nie został zorganizowany przez żaden związek zawodowy. – Protest ma charakter całkowicie oddolny. Nauczyciele sami zorganizowali go w takiej formie. ZNP popiera żądania płacowe nauczycieli, ale o wybranej przez nas formie strajku poinformujemy na konferencji prasowej – powiedziała w rozmowie z gazetaprawna.pl rzeczniczka prasowa Związku Magdalena Kaszulanis.
Przypomnijmy, nauczyciele zrzeszeni w ZNP domagają się podwyżek na poziomie 1000 złotych. Na styczeń MEN zapowiedziało przeprowadzenie drugiego (z trzech) etapu podwyżek. Jak pisaliśmy wcześniej będzie to 5 proc. kwoty bazowej >>>>. Oznacza to, że w zależności od stopnia awansu zawodowego nauczyciele otrzymają od 120 zł do 165 zł więcej i będą zarabiać od 2537 zł do 3482 zł brutto.
W rozesłanym wieczorem komunikacie prasowym MEN informuje: "Przypominamy, że zawieszenie zajęć w szkole lub placówce wymaga uprzedniej zgody organu prowadzącego oraz powiadomienia kuratora oświaty. W przypadku kilku z tych placówek takiego powiadomienia nie było. Dyrektor publicznego przedszkola nie może samowolnie odwołać zajęć, bez względu na zaistniałe okoliczności. Przedszkole jest placówką nieferyjną, w której zajęcia odbywają się przez cały rok szkolny, z wyjątkiem przerw ustalonych przez organ prowadzący. W związku z tym kuratorzy oświaty w trybie pilnym wystąpili do organów prowadzących o wyjaśnienie tej sytuacji. Niedopuszczalne jest, aby rodzice byli zaskakiwani brakiem opieki nad ich dziećmi w dniu zajęć."
Kuratorzy zostali zobowiązani do dalszego monitorowania sytuacji.