Od stycznia właścicielom niesamorządowych placówek oświatowych nie będzie się opłacało przyjmować dzieci z orzeczeniami o specjalnych potrzebach.
Szkoły i przedszkola, które nie są prowadzone przez samorządy, od września muszą zatrudniać nauczycieli − w tym specjalistów takich jak logopeda, psycholog i pedagog − wyłącznie na etacie. Wyjątkiem jest fizykoterapeuta, który w dalszym ciągu może pracować w oparciu o inną umowę lub jako firma wystawiać placówce faktury za świadczone usługi. Część podmiotów dostosowała się do tych rozwiązań, inne zrobiły to w ograniczonym zakresie. Właściciele szkół i przedszkoli niesamorządowych obawiają się jednak, że najgorsze dopiero przed nimi. Od 1 stycznia 2019 r. zmienią się bowiem zasady dofinansowania z gminnych dotacji. Nie będzie można z tych środków opłacać faktur i pomocy specjalistycznej, a także zajęć dla uczniów w poradniach psychologiczno-pedagogicznych. Wtedy przyjmowanie dzieci z orzeczeniami po prostu nie będzie się już opłacało.

Etat dla nauczycieli

Eksperci oceniają, że wymóg zatrudniania pedagogów na etacie ma plusy. Nauczyciele przedmiotów, wychowawcy powinni mieć stałe umowy. Nie brakuje jednak opinii, że nauczyciele specjaliści – np. logopeda czy psycholog – nie powinni być ograniczeni tylko do etatu.
– Do tej pory, jeśli miałam w przedszkolu dzieci z orzeczeniami o specjalnych potrzebach, to mogłam korzystać z pomocy specjalistów, którzy pracują w poradni i dysponują sprzętem, jaki się tam znajduje. Po zmianie prawa mogę ich zatrudniać na etacie tylko u siebie, co jest absurdalne i ze szkodą dla dzieci – mówi Anita Lachowicz, właścicielka przedszkola Szczęśliwe Dzieci w Józefowie. Podkreśla jednak, że nie zamierza podporządkowywać się tym przepisom. – Wciąż korzystam z pomocy poradni i biorę faktury. Tak samo robię z angielskim, bo nikt nie chce do mnie przyjść na etat, a ja nie mogę pozwolić sobie na to, żeby dzieci nie miały zapewnionego wsparcia i zrealizowanej podstawy programowej – dodaje.
Dotacje z gminy dla: / Dziennik Gazeta Prawna
Helena Olkucka, dyrektor Niepublicznej Szkoły Podstawowej im. Jana Pawła II w Legionowie, przyznaje, że przed 1 września 2018 r. współpracowała z neurologopedą, trzema specjalistami od integracji sensorycznej oraz poradniami, które organizują zajęcia TUS (trening umiejętności społecznych) dla dzieci z zespołem Aspergera.
– Po zmianie nie zatrudniłam żadnego specjalisty, nie znalazłam, pomimo ogłoszeń, także neurologopedy, ponieważ nikt nie chciał przyjść na 1/10 etatu – mówi.
Zmiany uderzyły też w samych nauczycieli specjalistów, którzy prowadzili prywatne gabinety. – Do tej pory korzystali oni z umów zewnętrznych ze szkołami i z przedszkolami. Od września część z nich musiała pozamykać swoje praktyki albo poszukać innych indywidualnych klientów – mówi Andrzej Olszewski, dyrektor Niepublicznej Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej „In Sens” w Legionowie.
Szefowa MEN Anna Zalewska na początku roku szkolnego zapewniała, że jeśli placówka oświatowa oferuje niewielką liczbę godzin, to może – w wyjątkowych sytuacjach, jeśli nie znalazła pracownika na etat – zlecić zajęcia firmie. W rozmowie z DGP przyznała, że będzie monitorować ten problem.

Wykończyć prywatnych

Zdaniem właścicieli niesamorządowych placówek oświatowych minister Zalewska od początku urzędowania robi wszystko, aby prowadzenie biznesu w postaci szkoły lub przedszkola nie było tak opłacalne jak w poprzednich latach. Temu służyło – ich zdaniem – ograniczenie zarobków dyrektorów tych placówek do 2,5-krotności średniej krajowej oraz właśnie wprowadzenie obowiązkowych umów o pracę.
Ale to nie wszystkie zmiany, jakie ich czekają. Obecnie w ramach dotacji otrzymują taką samą kwotę na dzieci z orzeczeniami, jak podmioty samorządowe (np. na dziecko z autyzmem może trafić w ciągu roku szkolnego ok. 50 tys. zł). Dotąd istniało przyzwolenie na to, by dotacja nie była w większości wydawana na ucznia. W efekcie pieniądze trafiały na inne cele związane z funkcjonowaniem placówki, a niekoniecznie z potrzebami ucznia z autyzmem (np. na wynagrodzenie pracowników).
Jednak od 1 stycznia 2019 r. wejdzie w życie art. 35 ust. 4 ustawy z 27 października 2017 r. o finansowaniu zadań oświatowych (Dz.U. poz. 2203), zgodnie z którym placówki przyjmujące dzieci z orzeczeniami o potrzebie kształcenia specjalnego będą zobowiązane do odrębnego rozliczania dotacji – w części przeznaczonej na kształcenie specjalne, która będzie mogła być wydawana tylko na zadania wynikające z orzeczeń.
– Dowiadywałam się już w gminie i otrzymałam informację, że od nowego roku z tej dotacji nie będę mogła np. wypłacać pensji u siebie w placówce. To jest jakiś absurd, bo przecież nikt nie będzie chciał przyjmować dzieci z orzeczeniami, jeśli pieniądze z dofinansowania będą musiały być wydane co do zasady wyłącznie na pomoc dla nich – mówi Anita Lachowicz.
Zdaniem ekspertów część pieniędzy z dotacji będzie mogła trafić na utrzymanie placówki, ale nie na zasadzie dowolności, jak obecnie, ale zaledwie od kilku do kilkunastu procent z ogółu kwoty.
– Z tych załóżmy 50 tys. zł dotacji na dziecko z autyzmem będzie można w przedszkolach prywatnych przekazać część kwoty na inne cele, ale w wysokości niezbędnej dla realizacji zadań w zakresie kształcenia, wychowania i opieki – wyjaśnia Grzegorz Pochopień z Centrum Doradztwa i Szkoleń OMNIA i były dyrektor departamentu współpracy samorządowej MEN.
– Oczywiście mogą być wątpliwości, jak należy interpretować ustawowy zapis. W przypadku szkół w ustawie jest zawarty specjalny wzór, zgodnie z którym te wydatki są dzielone proporcjonalnie na łączną liczbę uczniów, w tym z uwzględnieniem proporcjonalności tych niepełnosprawnych. Podobny mechanizm będzie najprawdopodobniej stosowany w przedszkolach. Z pewnością większości dotacji nie można wydawać na pensje dyrektora i pozostałych pracowników – wyjaśnia ekspert.