Jeśli obywatele będą się obawiali krytykować instytucje publiczne, np. szkoły, ucierpi na tym interes publiczny, gdyż nie zostaną podjęte działania zmierzające do rozwiązania problemu. Może więc dochodzić do kolejnych nadużyć bądź niewłaściwego funkcjonowania takich instytucji.
Nie powinno się krytykować nauczycielki, nawet w korespondencji skierowanej do jej przełożonego, czyli dyrektora szkoły – taki wniosek wynika z uzasadnienia wyroku, jaki wydał w połowie kwietnia tego roku Sąd Okręgowy w Gliwicach, a konkretnie jego Ośrodek Zamiejscowy w Rybniku (sygn. akt V.2 Ka 83/18). Zdaniem sądu taka krytyka wypełnia przesłanki przestępstwa opisanego w art. 212 par. 1 kodeksu karnego, czyli zniesławienia. Wprawdzie sąd umorzył warunkowo postępowanie na okres jednego roku wobec matki gimnazjalistki, która pozwoliła sobie na krytyczne uwagi pod adresem nauczycielki jej córki, ale uznał jej winę i obciążył kosztami postępowania sądowego, nakazał jej zwrot kosztów zastępstwa procesowego, a także orzekł świadczenie pieniężne w wysokości 1 tys. zł na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej. Uznał bowiem, że wysyłając wiadomości mailowe do dyrektorki szkoły na dziennik elektroniczny, naraziła pokrzywdzoną na utratę zaufania potrzebnego do wykonywania zawodu nauczyciela. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że oskarżona jest kuratorem sądowym oraz działaczką MOZ NSZZ „Solidarność” Pracowników Sądownictwa. A oskarżycielka zawodowo nauczycielką historii w jednym z gimnazjów w Żorach, a prywatnie żoną wiceprezydenta tego miasta.
Prosta historia
Sprawa ma swój początek w kwietniu 2017 roku. Klaudia, jak inni uczniowie jej klasy, miała napisać klasówkę. Nauczycielka zdecydowała, że uczniowie mogą pisać swoje prace wyłącznie na kartkach parafowanych jej podpisem. Dziewczynka dała do podpisania dwie kartki, bowiem – jak tłumaczyła – obawiała się, że jedna nie wystarczy, „żeby się rozpisać”. Nauczycielka, jak się później okazało, złożyła swój popis tylko na jednej karcie. Jak ustalił sąd, Klaudia oddała sprawdzian na kartce niepodpisanej przez pokrzywdzoną. Jednocześnie zwróciła także kartkę podpisaną, a nauczycielka postanowiła nie wpisywać dziewczynce bardzo dobrej – bo tak została oceniona ta praca – oceny do dziennika.
– Klaudia przyszła do domu z płaczem, zdemotywowana i rozżalona – opowiada jej matka.
Przyznaje, że córka w poprzednich latach nie bardzo przykładała się do nauki, była dostateczną uczennicą, ale w ostatniej klasie bardzo przysiadła nad podręcznikami, bo zależało jej na dostaniu się do dobrej szkoły średniej.
– Najbardziej poruszyło ją to, że nauczycielka zarzuciła jej przy klasie, że podłożyła gotowca, co było nieprawdą. I sprawą niemożliwą do przeprowadzenia, choćby z tego powodu, że córka siedziała tuż przed katedrą, w drugiej ławce, gdy pierwsza była pusta – opowiada kobieta.
Postanowiła zainterweniować i zadzwoniła do dyrektorki szkoły. Ta poprosiła ją, aby opisała sytuację i swoje uwagi oraz wysłała je mailowo na adres funkcjonującego w szkole dziennika elektronicznego. Tak się stało: matka streściła sytuację, okraszając list następującą uwagą: „W najgorszym przypadku, nawet zakładając, że córka podłożyła gotowca, Pani X nie złapała jej za rękę i nie ma prawa insynuować, że dziecko jest oszustem!!! To wysoce NAGANNE, NIEPROFESJONALNE i NIEWYCHOWAWCZE !!! (...) wyrażam nadzieję, że tych kilka gorzkich słów prawdy nie spowoduje, że moje dziecko stanie się obiektem reperkusji wskutek podjętej przeze mnie interwencji”.
Ten mail, który trafił zarówno na skrzynkę pocztową dyrektorki, jak i nauczycielki przedmiotu, stał się powodem złożenia przez tę ostatnią prywatnego aktu oskarżenia pod adresem matki. A Sąd Rejonowy w Żorach II Wydział Karny uznał, że oskarżona pomówiła nauczycielkę o naganne, nieprofesjonalne, niewychowawcze, nieprzyzwoite i nieuczciwe postępowanie, co naraziło pokrzywdzoną na utratę zaufania potrzebnego dla wykonywania zawodu nauczyciela, to jest o przestępstwo z art. 212 par. 1 k.k. Sąd okręgowy – z drobnymi zmianami – podtrzymał wyrok.
„Zniesławienie jest przestępstwem umyślnym, którego można dokonać w obu postaciach zamiaru, tj. w zamiarze bezpośrednim i ewentualnym. Nadto jest to przestępstwo formalne z narażenia, do dokonania którego nie jest wymagany skutek w postaci rzeczywistego poniżenia lub utraty zaufania przez osobę lub inny podmiot zniesławienia. Wystarczy, że zniesławiające zarzuty mogły taki skutek spowodować, a więc – obiektywnie rzecz ujmując – stwarzały zagrożenie dla dobrego imienia osoby lub innego pomówionego podmiotu. W ocenie sądu zachowanie oskarżonej wypełniło znamiona wyżej opisanego przestępstwa” – czytamy w uzasadnieniu wyroku sądu rejonowego, podtrzymanego w apelacji. „W ocenie sądu treść maili, co do których oskarżona wiedziała, że dotrą do dyrektorki szkoły, miała jeden cel – podważenie u dyrektorki szkoły kompetencji pokrzywdzonej do nauczania w szkole, co jest niezbędne nauczycielowi w jego pracy” – uzasadniał sąd. Nie zgodził się ze stanowiskiem obrońcy oskarżonej, że jej list był dozwoloną krytyką opartą na prawdziwych przesłankach.
To nie pierwsza w Polsce sprawa, w której rodzice krytykujący nauczycieli swoich dzieci byli stawiani przed sąd w trybie art. 212 k.k. Głos w tych sprawach zabierała także Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Na przykład w 2011 r. wydała opinię przyjaciela sądu w sprawie M. i A. P. skazanych wyrokiem Sądu Rejonowego w Krośnie, a następnie rozpatrywanej przez Sąd Okręgowy w Krośnie. Państwo P., rodzice uczniów uczęszczających do szkoły podstawowej w Sz., niezadowoleni z tego, w jaki sposób E.B., dyrektorka szkoły, wywiązuje się ze swoich obowiązków, skierowali pisma do wójta, rady gminy i Ministerstwa Edukacji Narodowej, Podkarpackiego Kuratora Oświaty w Rzeszowie, a także posłów na Sejm RP. W pismach tych pań stwo P. wskazywali na niekompetencję dyrektorki, m.in. przy użyciu następujących słów: „byliśmy atakowani przez Panią Dyrektor. Wyśmiewała się z naszej skargi i uwag”; „wyśmiewając się z naszego pisma, zachęcała pozostałych rodziców do składania podpisów pod pismem, nie reagowała na epitety i wulgaryzmy kierowane pod naszym adresem, co wyraźnie sprawiało jej satysfakcję”; „na moim synu wymuszała przyznanie się, że to on jest sprawcą pobicia”; „zachowuje się, jakby to był jej prywatny folwark”; „za panowania tego dyrektora można się spodziewać wszystkiego”; „nie wywiązuje się z obowiązku zapewnienia bezpieczeństwa uczniom w czasie zajęć organizowanych przez szkołę, dopuszcza się szykanowania dwójki naszych dzieci (...) oraz stosuje procedury kontaktu z rodzicami naruszające ich godność”. W następstwie prywatnego aktu oskarżenia wniesionego przez dyrektorkę szkoły, w którym zarzucono rodzicom popełnienie przestępstwa określonego w art. 212 par. 1 k.k., Sąd Rejonowy w Krośnie 26 maja 2010 r. uznał oskarżonych za winnych tego, że w okresie od września 2008 r. do maja 2009 r. w ww. pismach wielokrotnie pomówili oskarżycielkę o „brak kompetencji do sprawowania funkcji dyrektora szkoły podstawowej, niewywiązywanie się z obowiązków jako dyrektora szkoły, nieudolność organizacyjną, niechęć w zażegnywaniu istniejących wśród uczniów waśni, a także podsycanie antagonizmów między rodzicami”. Zdaniem sądu wypowiedzi te mogły poniżyć ją w opinii publicznej oraz narazić na utratę zaufania potrzebnego dla wykonywania zawodu nauczyciela i sprawowania funkcji dyrektora szkoły podstawowej. Sąd skazał oskarżonych na karę trzech miesięcy pozbawienia wolności, warunkowo zawieszając wykonanie kary na okres dwóch lat. Jednocześnie sąd rejonowy zobowiązał oskarżonych do przeproszenia dyrektorki szkoły na łamach jednej z lokalnych gazet.
Sąd Okręgowy w Krośnie na podstawie art. 438 pkt 2 k.p.k. uchylił zaskarżony wyrok w całości i przekazał sprawę sądowi rejonowemu do ponownego rozpoznania, jednak wyrokiem z 4 maja 2011 r. Sąd Rejonowy w Krośnie uznał państwa P. za winnych tego, że wielokrotnie pomówili oskarżycielkę prywatną, zarzucając jej brak kompetencji do sprawowania funkcji dyrektora szkoły podstawowej w Sz., nienależyte wywiązywanie się ze swoich obowiązków jako dyrektora szkoły, nieudolność organizacyjną, niezapewnienie dzieciom bezpieczeństwa w szkole, brak reakcji na sytuacje konfliktowe między dziećmi i nierozwiązywanie problemów wychowawczych, nierówne traktowanie dzieci oraz rodziców, traktowanie szkoły jako „prywatnego folwarku”, które to wypowiedzi mogły poniżyć oskarżycielkę prywatną w opinii publicznej lub narazić ją na utratę zaufania potrzebnego do wykonywania zawodu nauczyciela, tj. o przestępstwo z art. 212 par. 1 k.k. w zw. z art. 12 k.k., i skazał każde z oskarżonych na karę grzywny z zawieszeniem na dwa lata. Ponadto sąd rejonowy zobowiązał oskarżonych do przeproszenia oskarżycielki prywatnej na łamach jednego z tygodników regionalnych oraz zasądził od oskarżonych kwotę 1 tys. zł tytułem nawiązki oraz zwrot kosztów procesu.
„W opinii Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka wyrok z dnia 4 maja 2011 roku, w którym Sąd Rejonowy w Krośnie skazał państwa P. (…), wzbudza poważne wątpliwości co do jego zgodności z gwarancjami wolności słowa wyrażonymi w art. 54 ust. 1 Konstytucji RP oraz w art. 10 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka” – czytamy w opinii amicus curiae.
Szersze pola krytyki
Europejski Trybunał Praw Człowieka (ETPC) wielokrotnie wyrażał pogląd, zgodnie z którym w stosunku do polityków oraz osób pełniących funkcje publiczne granice dopuszczalnej krytyki są o wiele szersze niż w odniesieniu do osób prywatnych. Takie osoby muszą być przygotowane na krytykę pod ich adresem, a ochrona ich dobrego imienia nie może nadmiernie ograniczać debaty publicznej. Co za tym idzie, w opinii ETPC, ograniczenia wolności słowa muszą być traktowane jako wyjątki, które należy interpretować ściśle.
Poza tym zgodnie z polskim prawem przestępstwo zniesławienia można popełnić wyłącznie umyślnie – tak w formie zamiaru bezpośredniego, jak i ewentualnego, czyli sprawca powinien chcieć dokonać zniesławienia i godzić się na ewentualne tego konsekwencje: możliwość poniżenia jednostki w oczach opinii publicznej albo narażenia na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub innego rodzaju działalności. Co więcej, umyślność przestępstwa wymaga, aby sprawca miał świadomość nieprawdziwości stawianego zarzutu. Czy rodzic („klient”), skarżący się na „usługi” wykonywane przez przedstawiciela oświaty (dyrektora szkoły, nauczyciela) do jego przełożonego działa w celu zniesławienia go czy podniesienia jakości usługi? Albo ujmując rzecz ładniej: powoduje nim uzasadniona potrzeba ochrony ważnych dla oskarżonych rodziców interesów i wartości? Zdaniem Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka stan faktyczny sprawy z Krosna pozwalał uznać, że głównym powodem podjętych przez oskarżonych działań była troska o dobro własnych dzieci i chęć poprawienia ich sytuacji w szkole.
Sąd Najwyższy w uzasadnieniu wyroku z 23 maja 2002 r. (sygn. akt V KKN 435/00) ujął to tak: „nie stanowią zniesławienia oświadczenia i wypowiedzi będące realizacją uprawnień opartych na prawie. Dotyczy to w szczególności krytycznych ocen wyrażonych w opiniach służbowych, skargach, pismach procesowych, krytyce naukowej, artystycznej itp.”.
Prawo takie daje obywatelom art. 63 Konstytucji RP, zgodnie z którym: „każdy ma prawo składać petycje, wnioski i skargi w interesie publicznym, własnym lub innej osoby za jej zgodą do organów władzy publicznej oraz do organizacji i instytucji społecznych w związku z wykonywanymi przez nie zadaniami zleconymi z zakresu administracji publicznej. Tryb rozpatrywania petycji, wniosków i skarg określa ustawa”.
Tryb rozpatrywania skarg, wniosków oraz petycji uregulowany jest w kodeksie postępowania administracyjnego. Zgodnie z art. 227 k.p.a.: „przedmiotem skargi może być w szczególności zaniedbanie lub nienależyte wykonywanie zadań przez właściwe organy albo przez ich pracowników, naruszenie praworządności lub interesów skarżących, a także przewlekłe lub biurokratyczne załatwianie spraw”. W art. 225 par. 1 k.p.a. uregulowano, iż „nikt nie może być narażony na jakikolwiek uszczerbek lub zarzut z powodu złożenia skargi lub wniosku albo z powodu dostarczenia materiału do publikacji o znamionach skargi lub wniosku, jeżeli działał w granicach prawem dozwolonych”. Inaczej każdy obywatel, który zechce się poskarżyć, musiałby się zastanawiać nad tym, czy nie zostanie za to ukarany.
Mrożeni obywatele
Jak pisze HFPC – w orzecznictwie ETPC oraz w doktrynie od dawna zwraca się uwagę, że egzekwowanie odpowiedzialności karnej za zniesławienie bądź zniewagę skłania jednostkę do autocenzury i powoduje efekt mrożący (chilling effect). W wyroku w sprawie Dąbrowski przeciwko Polsce (wyrok z 19 grudnia 2006 r., skarga nr 18235/02) ETPC uznał, że pomimo iż kara nie powstrzymała skarżącego od wypowiedzi, skutkowała rodzajem cenzury, która mogła go zniechęcić do czynienia krytyki tego rodzaju w przyszłości. Jednocześnie zdaniem Trybunału obawa przed skazaniem może zniechęcać od udziału w dyskusji publicznej w sprawach dotyczących interesu społecznego. Ten mrożący skutek towarzyszący odpowiedzialności karnej za zniesławienie wiąże się nie tylko z groźbą wymierzenia kary, lecz także z groźbą wszczęcia postępowania karnego. Już bowiem samo rozpoczęcie postępowania karnego, nawet bez rzeczywistego zamiaru doprowadzenia do ukarania podmiotu, działa odstraszająco.
Jak zauważa ETPC (wyrok z 24 lipca 2009 r., skarga nr 23806/03), także sam udział w postępowaniu karnym wiąże się z wielo ma dolegliwościami – jak np. wpis do Krajowego Rejestru Karnego i obowiązek stawiennictwa na rozprawach w trakcie trwania postępowania. Nawet jeśli wobec oskarżonego zastosowane zostaną relatywnie łagodne środki w postaci warunkowego umorzenie postępowania – jak w sprawie matki gimnazjalistki – to wpisanie do rejestru skazanych uniemożliwia podjęcie pracy w zawodach zaufania publicznego czy też uzyskanie kredytu lub dotacji.
Co gorsza, jeśli obywatele będą się obawiali krytykować instytucje publiczne, ucierpi na tym interes publiczny, gdyż przy braku skargi nie zostaną podjęte działania zmierzające do rozwiązania problemu, więc może dochodzić do kolejnych nadużyć bądź niewłaściwego funkcjonowania takich instytucji.
Sądy wydające wyrok na matkę gimnazjalistki uznały, że jej wypowiedzi w e-mailach miały charakter ocenny, natomiast niepotwierdzony w faktach. ETPC wielokrotnie zwracał uwagę na konieczność rozróżnienia twierdzeń o faktach od sądów wartościujących, gdyż w przypadku wypowiedzi ocennych ETPC dopuszcza szersze granice wolności słowa. Wymóg wykazania prawdziwości sądu wartościującego jest niemożliwy do spełnienia. W wyroku w sprawie Kurłowicz przeciwko Polsce (wyrok z 22 czerwca 2010 r., skarga nr 41029/06) ETPC uznał, że wypowiedzi skarżącego (radnego miasta Knyszyna), które dotyczyły rzekomej niegospodarności dyrektora miejscowej szkoły oraz braku umiejętności w utrzymaniu dyscypliny, mają charakter ocenny i podlegają ochronie przewidzianej w art. 10 Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności.
W sierpniu 2011 r. ETPC zakomunikował rządowi polskiemu, że Anna Gałus, nauczycielka z Puław skazana za zniesławienie dyrektorki szkoły, w której pracowała, poskarżyła się do Trybunału (skarga nr 61673/10). Zarzuciła Polsce naruszenie art. 10 Konwencji gwarantującego swobodę wypowiedzi. Nauczycielka została skazana za to, że „podczas zebrania z rodzicami, zwołanego w celu omówienia problemów związanych z funkcjonowaniem szkoły, wyraziła opinię, że jedna z nauczycielek przebywa na urlopie zdrowotnym z powodu załamania nerwowego i myśli samobójczych, które miały być wywołane szykanami ze strony dyrektorki”. Zdaniem sądów skarżąca nie miała kompetencji do publicznego wyrażania takich ocen. Polska przyznała się do naruszenia prawa do swobody wypowiedzi i na podstawie ugody wypłacił skarżącej rekompensatę.
– Linia graniczna między dozwoloną krytyką a naruszeniem czyichś dóbr osobistych jest cienka, ale wyraźna. Prawo do swobody wypowiedzi nie jest ważniejsze niż prawo do czyjegoś dobrego imienia. Doskonale ujął to Alexis de Tocqueville stwierdzając: „Wolność człowieka kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka”. Niemniej w sytuacji kiedy mamy do czynienia z osobą pełniącą funkcje publiczne, nie ulega wątpliwości, że w zakresie właśnie tych pełnionych funkcji publicznych taka osoba może być poddawana ostrzejszej krytyce niż osoby występujące prywatnie. Nauczyciele muszą liczyć się z dopuszczalnością rzeczowej krytyki co do sposobu wykonywania przez nich zawodu, niemniej ta krytyka nie może być personalnym atakiem i obrażaniem ich. – O zniesławiającym charakterze wypowiedzi nie decyduje też jej skutek w postaci reakcji społeczeństwa (a właściwie osób w otoczeniu pokrzywdzonego), wyrażającej się zmianą w nastawieniu do niego. Chodzi wyłącznie o opinię społeczną znajdującą wyraz w poglądach ludzi rozsądnie i uczciwie myślących. Należy zatem badać każdorazowo, czy określona wypowiedź mogła nie tylko u adresata, ale u przeciętnego, rozsądnie zachowującego się człowieka wywołać negatywne oceny i odczucia (wyrok SN z dnia 8 marca 2012 r., sygn. akt V CSK 109/11, OSNC 2012/10/119) – komentuje mec. Dawid Biernat z kancelarii Lach, Janas, Biernat Adwokaci i Radcowie Prawni.
Jedną sprawą jest wyczulenie środowiska nauczycielskiego na krytykę. Drugą – ważniejszą, którą podnosi w swojej opinii Helsińska Fundacja Praw Człowieka – jest to, jak bezradne są sądy wobec rozróżniania wypowiedzi wartościujących od faktów. Jej zdaniem to ostatnie jest problemem systemowym. Świadczą o tym kolejne przypadki skazań z art. 212 k.k. za wypowiedzi o charakterze ocennym.
Według ETPC obawa przed skazaniem za zniesławienie może zniechęcać do udziału w dyskusji publicznej w sprawach dotyczących interesu społecznego. Już bowiem rozpoczęcie postępowania karnego, nawet bez rzeczywistego zamiaru doprowadzenia do ukarania, działa odstraszająco