Zgodnie z nową ustawą o finansowaniu oświaty subwencja przekazana na uczniów z orzeczeniem o potrzebie kształcenia specjalnego lub zajęć rewalidacyjno-wychowawczych może być wykorzystana tylko na pokrycie wydatków bezpośrednio związanych z ich nauką i terapią. Choć takiej zmiany od dawna domagali się rodzice dzieci z niepełnosprawnościami, dyrektorzy placówek ostrzegają, że zmiana może obrócić się przeciwko nim.
W opinii dyrektorów może to prowadzić do zamykania niepublicznych placówek, które przyjmują takie dzieci. Jeśli szkoła źle wyda pieniądze przeznaczone dla nich, będzie musiała je oddać gminie. Prawo nie precyzuje przy tym, co to oznacza, że pieniądze zostały źle wydane. Zdaniem dyrektorów samorząd będzie mógł je wciągnąć do swojego budżetu i wydać według własnych potrzeb. To może doprowadzić do patologii. – Łatwo sobie wyobrazić sytuację, w której samorząd skontroluje placówkę, nakaże zwrot środków, a potem przeznaczy je na zadania, na które zabrakło mu pieniędzy. To możliwe, bo ustawa nie określa precyzyjnego katalogu wydatków – mówi jeden z dyrektorów. – Szczególnie w przypadku placówek niepublicznych taka polityka może się odbić na uczniach. Jeśli dyrektor będzie musiał zwracać pieniądze, to zbankrutuje, więc dzieci trzeba będzie przenieść – dodaje.
Już na etapie przygotowania projektu ustawy Roman Szmyt, prezes Stowarzyszenia Wspierania Edukacji i Rynku Pracy, pisał, że brakuje w nim zapisu regulującego wydatkowanie subwencji oświatowej przez samorządy.
– Przepis to w zamyśle dobre rozwiązanie dla uczniów. Do tej pory pieniądze można było rozliczać dość dowolnie, więc zdarzały się placówki, które zarabiały na niepełnosprawności. Teraz nie będzie już mowy o tym, by finansować z nich np. dodatkowy etat polonisty. Wszystko musi być przeznaczone na pracę z dzieckiem – kon truje dr Paweł Kubicki, który zajmuje się problematyką niepełnosprawności, ekonomista w Szkole Głównej Handlowej. Dodaje jednak, że najważniejsza i tak będzie konfrontacja prawa z rzeczywistością. – Myślę, że w okresie przejściowym, na początku obowiązywania nowych przepisów, część dzieci z niepełnosprawnością faktycznie może na nich ucierpieć. Część szkół niepublicznych może uznać, że nowy sposób rozliczania jest zbyt skomplikowany, i po prostu nie przedłużyć umowy z uczniem na kolejny rok. W ten sposób dziecko będzie musiało szukać nowej szkoły i trafi do placówki, w której nigdy nie było takiego ucznia – dodaje.
/>
Przykładem, jak dobre intencje w sprawie uczniów z niepełnosprawnością minęły się z rzeczywistością, jest kwestia nauczania indywidualnego. MEN od września 2018 r. rozdzieliło nauczanie indywidualne od kształcenia specjalnego. Dzieci z niepełnosprawnością często korzystały z pierwszej formy. Przyjeżdżały do szkoły na spotkanie z nauczycielem, ale przy okazji spotykały się ze swoją klasą i brały udział w jej zajęciach.
Dziś nauczanie indywidualne przysługuje tylko tym, którzy przerywają naukę w szkole, ale mają do niej wrócić. Dzieci z orzeczeniem o potrzebie kształcenia specjalnego będą miały opracowany indywidualny program edukacyjno-terapeutyczny (IPET). Ma on określać m.in. wybrane zajęcia realizowane z uczniem indywidualnie lub w grupie do pięciu osób. Zajęcia ma finansować gmina.
Zmiany to efekt reformy edukacji. Choć minister Anna Zalewska przekonywała, że uczniowie nie zauważą różnicy, praktyka pokazała, że jest inaczej. W wyniku reformy sieci szkolnej dzieci całymi klasami były przenoszone między placówkami, klasy VII obciążono ogromną porcją materiału do nadrobienia, a w przyszłym roku o miejsca w szkołach średnich ubiegać się będą jednocześnie uczniowie ostatnich klas gimnazjów i pierwsi absolwenci ośmioletnich podstawówek. Na sytuację szczególnie wrażliwi byli uczniowie z niepełnosprawnościami.
W październiku 2017 r. grupa rodziców takich uczniów poprosiła o pomoc rzecznika praw dziecka. „Specjalne potrzeby edukacyjne naszych dzieci same w sobie generują wiele trudności, a dodatkowo narażanie dzieci na chaos i zmienność, a w wielu przypadkach na pozbawienie dostępu do przyjaznego środowiska szkolnego i izolację od rówieśników tworzą sytuację, która budzi nasz głęboki sprzeciw” – napisali w liście do niego. Dzięki jego staraniom MEN powołał zespół ds. opracowania modelu kształcenia uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi. Raport z jego prac ma być gotowy w 2019 r.
W październiku 2017 r. grupa rodziców takich uczniów poprosiła o pomoc rzecznika praw dziecka. „Specjalne potrzeby edukacyjne naszych dzieci same w sobie generują wiele trudności, a dodatkowo narażanie dzieci na chaos i zmienność, a w wielu przypadkach na pozbawienie dostępu do przyjaznego środowiska szkolnego i izolację od rówieśników tworzą sytuację, która budzi nasz głęboki sprzeciw” – napisali w liście do niego. Dzięki jego staraniom MEN powołał zespół ds. opracowania modelu kształcenia uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi. Raport z jego prac ma być gotowy w 2019 r.