Ujemny bilans demograficzny i odpływ mieszkańców do bogatszych regionów i większych ośrodków miejskich dla wielu powiatów i gmin oznacza nie tylko utratę wpływów z podatków, ale również zmniejszenie liczby dzieci, co jest równoznaczne ze stratą subwencji oświatowej. Efekt? Niepokojąco rosnące wydatki z własnego budżetu na utrzymanie de facto pustych szkół i zatrudnionych w nich nauczycieli. Niektóre samorządy jednak znalazły sposób na zwiększenie liczby uczniów. Otóż do nauki w swoich placówkach zapraszają młodych Ukraińców i Białorusinów.
Niektóre
samorządy zamiast czekać na lepsze czasy, postawiły na młodzież zza wschodniej granicy. Pomysł migracyjny popierają eksperci, a MEN – przynajmniej otwarcie – nie sprzeciwia się temu i bez problemu wypłaca na zagranicznych uczniów subwencję.
Sposób na „zagranicznych uczniów” miał początek w 2014 roku. Wtedy to starostwo w Lubaczowie przyjęło pierwszych 10 osób zza wschodniej granicy do jednego z liceów ogólnokształcących. – Głównym zamiarem rekrutacji było złagodzenie niżu demograficznego, a odległość do granicy z Ukrainą i nowo otwarte przejście w Budomierzu stało się furtką dla pozyskania takiej grupy uczniów – wyjaśnia Marta Zabrońska, naczelnik wydziału oświaty i spraw społecznych w lubaczowskim starostwie. – Pierwsi uczniowie byli obywatelami Ukrainy posiadającymi Kartę Polaka. Ich kształcenie znalazło pokrycie w przewidzianej subwencji oświatowej. Ponadto, zgodnie z rozporządzeniem
MEN z 9 września 2016 r. w sprawie kształcenia osób niebędących obywatelami polskimi oraz osób będących obywatelami polskimi, które pobierały naukę w szkołach funkcjonujących w systemach oświaty innych państw – Dz.U. poz. 1453 (obecnie rozporządzenie MEN z 23 sierpnia 2017 r. pod takim samym tytułem – Dz.U. poz. 1655), mieli możliwość korzystania z dodatkowych zajęć dydaktycznych. W kolejnym roku subwencją oświatową zostali objęci także obywatele Ukrainy, którzy mogli pobierać naukę w publicznych szkołach na takich samych warunkach jak młodzież polska, czyli bez odpłatności – mówi naczelnik Zabrońska.
Dzisiaj w ściąganiu młodych Ukraińców przoduje borykające się z poważnymi problemami demograficznymi województwo opolskie. Młodzi Ukraińcy uczęszczają do szkół w dwóch starostwach – opolskim i kluczborskim. Jak twierdzi Magdalena Fleszar ze starostwa opolskiego, to pokłosie trwającej od 11 lat współpracy powiatu opolskiego z powiatem dolińskim w obwodzie iwanofrankowskim na Ukrainie. – Współpraca, żeby była żywa, musi nabrać realnych kształtów. Do tej pory polegała głównie na wymianie kulturalnej, sportowej i samorządowej. Teraz przyszedł czas na kolejny etap, kształcenie – mówi Magdalena Fleszar.
W maju tego roku starosta opolski Henryk Lakwa spotkał się z rodzicami ukraińskich absolwentów ósmej klasy
szkoły powszechnej. W wyniku wizyty 38 uczniów w wieku 15–17 lat od września 2017 r. podjęło 3-letnią naukę w Zespole Szkół im. Józefa Warszewicza w Prószkowie. Placówka została wybrana z uwagi na odpowiednie warunki bytowe, internat i atrakcyjne kierunki kształcenia.
Podobnie działa też powiat kluczborski. Jego starosta Piotr Pośpiech przed rokiem szkolnym 2016/2017 nawiązał współpracę ze środowiskami polonijnymi na Ukrainie. Spotkał się i zaprosił też dyrektorów kilku ukraińskich gimnazjów do Kluczborka. Mieli oni okazję zobaczyć
szkoły ponadgimnazjalne, poznać podstawy nauczania i nauczycieli, a także warunki w internatach. Zainteresowani otrzymali ofertę edukacyjną w dwóch językach – po polsku i po ukraińsku. Efekt? Na terenie starostwa uczy się obecnie aż 73 osób ze Wschodu.
– Z oferty powiatu w dużej mierze korzystają uczniowie z polskimi korzeniami. Przede wszystkim pochodzą z Ukrainy, w tym z okolic objętych działaniami wojennymi, oraz Białorusi. Są to osoby często z dużych miast. Zaletą nauki w Polsce jest możliwość zdobycia wykształcenia w kraju należącym do
UE, które w ich przekonaniu otwiera im okno na świat. Wielu z nich chce również studiować w Polsce – mówi starosta.
Zdaniem Piotra Pośpiecha, gdyby nie było uczniów ze Wschodu, powiat musiałby więcej dopłacać do utrzymania swoich szkół, a to oznacza, że byłby zmuszony ciąć wydatki na inne, ważne dla mieszkańców cele. Jak twierdzi starosta, zysk z obecności obcokrajowców w placówkach oświatowych jest ewidentny, a korzyści obopólne.
– Z roku na rok liczba uczniów w pierwszych klasach szkół ponadgimnazjalnych maleje. Obecnie w klasach drugich mamy w sumie ok. 80 osób i obecnych pierwszych – 109. Dzięki 73 uczniom z Ukrainy i Białorusi nauczyciele w prowadzonych przez powiat szkołach utrzymali miejsca pracy w pełnym wymiarze. Co więcej, udało się stworzyć nowe. W ciągu 2 lat powstało też 20 nowych miejsc w internatach, w których mieszka młodzież ze Wschodu – chwali się starosta.
Obecnie na utrzymanie każdego ucznia z zagranicy powiat otrzymuje od państwa subwencję oświatową w takiej samej kwocie jak na utrzymanie miejscowego ucznia, przy czym jest ona powiększona o 8 tys. zł, z których są finansowane dodatkowe lekcje języka polskiego. Takich kwot jednak nie dostało jeszcze starostwo w Opolu. Na razie otrzymuje subwencję na podstawie wyliczeń z 2016 roku, w której uczniowie ukraińscy nie byli ujęci. Za te zajęcia – do grudnia 2017 r. płaci więc powiat. Natomiast w nowym roku budżetowym, zgodnie z zasadą podziału subwencji, zostaną one uwzględnione w metryczce MEN.
Brakuje programów wspomagających
Czy gra jest warta świeczki, jeśli zapomnimy o wymiarze finansowym? Czy nawet jeśli zagraniczni uczniowie uczą się polskiego, to jak jest z innymi przedmiotami? I czy subwencja nie idzie w błoto? Przecież w ostatecznym rozrachunku już wykształceni uczniowie mogą wrócić do siebie lub przenieść się w inne rejony UE.
– Jak pokazały doświadczenia po pierwszym roku nauki, uczniowie ze Wschodu osiągają zadowalające wyniki. Są też tacy, którzy uczą się bardzo dobrze, zwłaszcza z przedmiotów ścisłych. Niektórzy startowali nawet w konkursach. Zatem subwencja nie idzie w błoto – zapewnia Piotr Pośpiech.
Podobnego zdania jest Grzegorz Kubalski, ekspert Związku Powiatów Polskich. – Chwali w tym zakresie rozporządzenie MEN z 9 września 2016 r. – Dla uczniów, którzy nie znają języka polskiego albo znają go na poziomie niewystarczającym do korzystania z lekcji, organizowana jest bezpłatna nauka języka. Jeśli ta nieznajomość miałaby stanowić barierę uniemożliwiającą normalny tok nauki, tworzy się oddział przygotowawczy. Nie ma tu zatem mowy o nieefektywnym nauczaniu – dodajeKubalski.
Działania samorządów skupiają się jednak tylko na aspekcie edukacyjnym. Włodarze zdają sobie sprawę, że w ich ofercie brakuje programów uzupełniających, takich jak dofinansowanie do pobytu czy organizowania miejsc pracy rodzicom sprowadzonych uczniów. Niełatwo będzie więc tę młodzież zatrzymać w Polsce. Zwłaszcza że poza dopłatami do nauki języka samorządy, a tym bardziej MEN, nie dokładają chociażby do pobytu w internatach. Mimo tych braków, okazuje się, że wiele jednostek zgłasza się do doświadczonych już powiatów z pytaniami o know how, bo w ściągnięciu uczniów zza wschodniej granicy dostrzegają szansę na radzenie sobie ze skutkami niżu demograficznego i brakami finansowymi związanymi ze zmniejszającą się subwencją oświatową.
W odpowiedzi na nasze pytania MEN wyjaśnia, że co prawda obowiązujące porozumienia dwustronne o współpracy w dziedzinie oświaty z krajami trzecimi, w tym z Ukrainą i Białorusią, których stroną jest MEN, nie przewidują prowadzenia współpracy polegającej na umożliwianiu obywatelom państw trzecich nauki w Polsce bądź organizowaniu wymiany uczniów w celu podejmowania lub kontynuacji nauki. Resort nie prowadzi też żadnych programów stypendialnych skierowanych do uczniów szkół i słuchaczy szkół ponadpodstawowych i policealnych pochodzących z krajów trzecich. Ale jednocześnie wyjaśnia, że zgodnie z art. 165 i 166 ustawy – Prawo oświatowe oraz wydanym do niej rozporządzeniem MEN z 23 sierpnia 2017 r., wszyscy uczniowie cudzoziemcy niezależnie od ich statusu i obywatelstwa uczą się w polskich szkołach publicznych do 18. roku życia lub ukończenia publicznej szkoły ponadpodstawowej na warunkach obowiązujących obywateli polskich, tj. bezpłatnie.
– Justyna Sadlak z biura prasowego MEN, dodaje, że dla ucznia cudzoziemca, który uczy się w polskim systemie oświaty, dostępne są – po spełnieniu odpowiednich kryteriów – wszystkie formy pomocy materialnej, zarówno te o charakterze socjalnym, jak i motywacyjnym. Zaś na zadania związane z kształceniem uczniów, bez względu na ich obywatelstwo, przysługuje JST część oświatowa subwencji ogólnej – tłumaczy.
Oprócz podstawowej, naliczanej na każdego ucznia kwoty subwencji, przewidziano także specjalne wagi obejmujące uczniów z zagranicy korzystających z dodatkowej nauki języka polskiego. Zgodnie z rozporządzeniem ministra edukacji narodowej z 22 grudnia 2016 r. w sprawie sposobu poddziału części oświatowej subwencji ogólnej dla jednostek samorządu terytorialnego w roku 2017, jest to waga P35 = 1,5. Ponadto od roku 2017 wprowadzono także wagę na ucznia oddziału przygotowawczego P36 = 0,3.
Co dla uczniów z innych krajów
Zgodnie z rozporządzeniem z 23 sierpnia 2017 r. zagranicznemu uczniowi przysługują w Polsce m.in.:
● do 18. roku życia lub ukończenia publicznej szkoły ponadpodstawowej – bezpłatna nauka na warunkach obowiązujących obywateli polskich;
● bezpłatna nauka języka polskiego, którą organ prowadzący szkołę może organizować w wymiarze nie niższym niż 2 godziny lekcyjne tygodniowo. Zajęcia te są prowadzone tak długo, jak długo potrzebuje tego uczeń;
● dodatkowe, nawet 12-miesięczne zajęcia wyrównawcze z przedmiotu, z którym uczeń sobie nie radzi i jest konieczność uzupełnienia różnic programowych. Przy czym łączny wymiar dodatkowych zajęć nie może być wyższy niż pięć godzin lekcyjnych tygodniowo w odniesieniu do jednego ucznia;
● prawo do pomocy udzielanej przez osobę, która włada jego językiem ojczystym i jest zatrudniona w szkole – przez nie dłużej niż 12 miesięcy.
Uwaga! Ponadto (od 1 września 2017 r.) jest możliwość tworzenia oddziałów przygotowawczych dla osób przybywających z zagranicy. Taki oddział może powstać nawet w trakcie roku szkolnego.
OPINIA EKSPERTA
Dr hab. Mateusz Pilich autor komentarza do ustawy o systemie oświaty
Klasy z dużą liczbą cudzoziemców to przyszłość naszej oświaty
Czy samorządy muszą uciekać się do sprowadzania uczniów spoza kraju? To bardzo złożony problem. Potężny spadek liczby uczniów na wszystkich etapach edukacji widać już gołym okiem. Co prawda, reforma edukacji spowoduje w szkołach – zwłaszcza ponadpodstawowych – kumulację roczników, dzięki czemu nauczyciele i samorządy nie będą chwilowo odczuwać niedoborów, ale co potem? Będzie dużo gorzej niż obecnie, bo trendu w kierunku zmniejszania populacji naszego kraju nic nie zatrzyma. Jeżeli więc do danej gminy przyjadą dzieci z innego kraju, to będą normalnie wpisane do księgi uczniów i wprowadzone do systemu informacji oświatowej, co przełoży się na wyższą subwencję oświatową dla organu prowadzącego. Natomiast to nie jest tak, że samorządy szczególnie zabiegają o imigrantów, bo na razie jest ich u nas naprawdę niewielu. Jednak perspektywicznie trzeba brać pod uwagę, że będą potrzebni np. nauczyciele wspomagający w klasach z dużą liczbą cudzoziemców. To jest nasza przyszłość. Na razie o niej nie myślimy, a to błąd. Tymczasem w większym stopniu trzeba choćby zainwestować w infrastrukturę służącą wdrożeniu imigrantów do polskiego systemu szkolnego. Nauka polskiego dla uczniów słabo znających nasz język nie może być prowadzona doraźnie. Tego typu zajęcia powinny być prowadzone systematycznie przez przygotowanych do tego nauczycieli. Podstawa prawna do tego jest, brakuje natomiast programu i woli działania.