Oferty są zgodne z prawem, ale niekorzystne dla ubezpieczonych dzieci. Właśnie tak wyglądają polisy zawierane z dyrektorami szkół przez zakłady ubezpieczeń. Ale choć pułapek nie brakuje, można ich stosunkowo łatwo uniknąć.
/>
/>
Wrzesień w większości szkół to między innymi czas wyboru ubezpieczyciela. W przytłaczającej większości placówek to na dyrektorze spoczywa ciężar wyboru korporacji, która ubezpieczy uczniów od następstw nieszczęśliwych wypadków (NNW). Formalnie bowiem umowa ubezpieczenia NNW jest umową zawieraną pomiędzy zakładem ubezpieczeń a rodzicami. W praktyce jednak ci ostatni upoważniają dyrektorów szkół i do wyboru firmy, i do wyboru oferty. Dzieci po prostu we wskazanym terminie przynoszą do szkoły określoną kwotę pieniędzy odpowiadającą wysokości składki.
Tak więc to dyrektor zawierający umowę ubezpieczenia na cudzy rachunek powinien wiedzieć, jak wybrać korzystną ofertę. I na co należy zwrócić uwagę, wybierając ją. A raf, na które można się natknąć – jak wynika z najnowszego raportu rzecznika finansowego – jest bez liku.
Dobrowolność zawarcia umowy
Przynoszenie pieniędzy przez dzieci (lub coraz częściej przelewanie ich przez rodziców na rachunek szkoły) stało się już niejako rytuałem. Uśpił on jednak czujność wielu osób. Nadal większość nauczycieli i rodziców, a także dyrektorów szkół, sądzi, że zawarcie ubezpieczenia NNW dla uczących się w szkole dzieci jest obowiązkowe. A zatem pozostaje jedynie wybór firmy, w której wykupione zostaną polisy. To jednak nieprawda.
Zgodnie z art. 3 ust. 1 ustawy z 22 maja 2003 r. o ubezpieczeniach obowiązkowych, Ubezpieczeniowym Funduszu Gwarancyjnym i Polskim Biurze Ubezpieczycieli Komunikacyjnych (t.j. Dz.U. z 2016 r. poz. 2060 ze zm.) ubezpieczeniem obowiązkowym jest ubezpieczenie odpowiedzialności cywilnej podmiotu lub ubezpieczenie mienia, jeżeli ustawa lub ratyfikowana przez Rzeczpospolitą Polską umowa międzynarodowa nakłada taki obowiązek. Innymi słowy, aby uznać szkolne ubezpieczenie NNW za obowiązkowe, trzeba by znaleźć przepis, który by tak stanowił. Taki zaś nie istnieje. Jedynym obowiązkowym ubezpieczeniem NNW dzieci i młodzieży szkolnej jest ubezpieczenie NNW uczestnika wycieczki lub imprezy zagranicznej. Stanowi o tym rozporządzenie ministra edukacji narodowej i sportu z 8 listopada 2001 r. w sprawie warunków i sposobu organizowania przez publiczne przedszkola, szkoły i placówki krajoznawstwa i turystyki w brzmieniu nadanym mu rozporządzeniem zmieniającym z 28 sierpnia 2014 r. (Dz.U. z 2014 r. poz. 1150).
O tym, że ubezpieczenie NNW jest dobrowolne, informuje także regularnie dyrektorów szkół Ministerstwo Edukacji Narodowej. W liście wysłanym do wszystkich placówek w Polsce z 15 września 2014 r. Jerzy Deneka z resortu podkreślał, że: „Żądanie przez dyrektorów szkół i placówek od rodziców pokrycia kosztów ubezpieczenia dzieci od następstw nieszczęśliwych wypadków – bezpośrednio lub za pośrednictwem szkoły, jak również żądanie jakichkolwiek oświadczeń w związku z odmową przez nich uiszczenia dobrowolnych ubezpieczeń, jest niedopuszczalną praktyką”. Ze stanowiska ministerstwa wynika więc, że dyrektorzy nawet nie tyle nie powinni oczekiwać od rodziców zgody na zawarcie ubezpieczenia, ile nie mogą jej w żadnej formie narzucać. Decyzja musi należeć zawsze do opiekunów dziecka.
Co dobrowolność zawarcia umowy szkolnego ubezpieczenia NNW oznacza w praktyce? Dla szefujących placówkom to silny oręż w negocjacjach z zakładami ubezpieczeń. Polisy wypadkowe są jednymi z najbardziej opłacalnych dla ubezpieczycieli. Są więc oni skłonni do negocjowania warunków. Często jednak używają wobec dyrektorów szkół argumentów typu „wiemy, że nikt w tym regionie nie oferuje taniej ubezpieczenia NNW”. W tej sytuacji świadomy dobrowolności zawarcia umowy dyrektor może przypomnieć, że korzystniejsze może być niezawarcie żadnej umowy, niż podpisanie niekorzystnej. – Z tego, co wiem, sytuacje, w których dyrektorzy szkół negocjują warunki, są niezmiernie rzadkie. Raczej przyjmują najkorzystniejszą przedstawioną im ofertę bez żadnych rozmów – mówi rzecznik jednego z największych towarzystw ubezpieczeniowych.
Najpierw ustalić, ilu zapłaci
Ale z drugiej strony dobrowolność zawarcia umowy szkolnego ubezpieczenia NNW to też wyzwanie organizacyjne dla szefów placówek. Wielu z nich powinno zmienić harmonogram działania. Obecnie bowiem część dyrektorów najpierw porozumiewa się z zakładem ubezpieczeń, a następnie przekazuje informację o ustalonych warunkach rodzicom, by ci opłacili składkę.
W dobie rosnącej świadomości rodziców co do dobrowolności zawarcia umowy ubezpieczenia coraz częściej zdarzają się przypadki, gdy ci odmawiają. Wówczas dyrektor może mieć problem. Przykładowo bowiem umówił się z zakładem ubezpieczeń na 600 ubezpieczonych dzieci, a gdy przychodzi do zapłaty, okazuje się, że umowa może objąć tylko 400. Aby uniknąć takiej sytuacji, dyrektorzy powinni najpierw ustalić, ilu rodziców jest zainteresowanych zawarciem umowy, a dopiero następnie prowadzić rozmowy z ubezpieczycielami. Czyli robić na odwrót w stosunku do obecnie przyjętej w większości szkół praktyki.
Wynagrodzenie dla szkoły
„Ubezpieczenie gorsze, a dyrektor szkoły w porsche” – jeszcze niedawno ten żartobliwy bon mot funkcjonujący w zakładach ubezpieczeń dobrze oddawał rzeczywistość. Rzecznik finansowy w swym raporcie to potwierdza.
„Przez lata tajemnicą poliszynela było, że zawarcie umowy ubezpieczenia następstw nieszczęśliwych wypadków na rachunek uczniów przez szkołę wiązało się z różnymi majątkowymi korzyściami dla szkół. W praktyce bowiem ukształtował się zwyczaj rynkowy, że szkoła otrzymywała »prowizję« od ubezpieczyciela bądź agenta za zawarcie umowy i zapłacenie składki. Mogła ona wynosić między 20 a 40 proc. zebranej składki” – czytamy w raporcie. Oznaczało to, że ubezpieczyciel – kalkulując wysokość składki – zakładał, jaka jej część de facto zostanie przeznaczona na koszty ubezpieczenia (np. 2/3 zebranej składki), a jaka zostanie przekazana na rzecz ubezpieczającego (np. 1/3 kwoty).
– Pytanie, czy rodzice mieli świadomość, że np. z 51 zł ich składki 34 zł jest przeznaczone na ochronę, a 17 zł stanowi dofinansowanie szkoły – mówi Krystyna Krawczyk, dyrektor wydziału klienta rynku ubezpieczeniowo-emerytalnego w Biurze Rzecznika Finansowego.
Najczęściej bowiem zakłady ubezpieczeń, w zamian za wybór ich oferty, przekazywały środki na wyposażenie sal lekcyjnych. Zdarzało się jednak również tak, że za pieniądze te kupowano ubezpieczenia NNW dla personelu szkoły, a nawet dawano zniżki na prywatne ubezpieczenia majątkowe kierownictwa placówki. Mówiąc wprost: za to, że uczniowie byli ubezpieczeni na niekorzystnych warunkach (zbyt wysoka składka w stosunku do ochrony ubezpieczeniowej), dyrektor szkoły mógł taniej wykupić polisę OC na swój samochód. Ustawodawca dostrzegł tę patologię. Od 1 kwietnia obowiązuje nowa ustawa ubezpieczeniowa – ustawa z 11 września 2015 r. o działalności ubezpieczeniowej i reasekuracyjnej (t.j. Dz.U. z 2017 r. poz. 1170 ze zm.).
W niej zaś znajduje się art. 18 ust. 1, który stanowi, że w ubezpieczeniu na cudzy rachunek, w szczególności w ubezpieczeniu grupowym, ubezpieczający nie może otrzymywać wynagrodzenia lub innych korzyści w związku z oferowaniem możliwości skorzystania z ochrony ubezpieczeniowej lub czynnościami związanymi z wykonywaniem umowy ubezpieczenia. Ustęp 2 zaś doprecyzowuje, że zakaz otrzymywania wynagrodzenia lub innych korzyści obejmuje również osoby działające na rzecz lub w imieniu ubezpieczającego.
Przyjęcie korzyści majątkowej przez dyrektora szkoły od zakładu ubezpieczeń w zamian za podpisanie umowy czy to na swoją rzecz, czy na rzecz zarządzanej placówki, jest więc od ponad roku wprost niezgodne z prawem. W razie ujawnienia takiej praktyki prawdopodobnym wariantem są kłopoty dyscyplinarne dyrektora. W najgorszym dla niego wypadku rodzice mogliby złożyć zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Porozumienie dyrekcji szkoły z ubezpieczycielem skutkujące gorszą ochroną ubezpieczeniową lub zawyżoną składką, może wypełniać nawet znamiona oszustwa z art. 286 ustawy z 6 czerwca 1997 r. – Kodeks karny (t.j. Dz.U. z 2016 r. poz. 1137 ze zm.).
Realna ochrona ubezpieczeniowa
Największy problem związany ze szkolnymi ubezpieczeniami NNW polega na tym, że nie zapewniają one w praktyce ochrony poszkodowanym w wypadkach. Najczęściej bowiem składka ubezpieczeniowa jest co prawda niska, ale przekłada się to na równie niskie świadczenia.
Większość osób, w tym wielu dyrektorów szkół, nie w pełni rozumie konstrukcję umowy. Wysokość sumy ubezpieczenia utożsamiają z maksymalną kwotą, którą wypłaci korporacja w razie wystąpienia szkody u ucznia. To jednak tylko półprawda. Najprościej można to pokazać na przykładzie realnie występującej w obrocie oferty. Suma ubezpieczenia wynosi 15 tys. zł. Tyle też otrzymają rodzice dziecka, które umrze w wyniku nieszczęśliwego wypadku. To jednak przypadek ekstremalny. Najczęstszymi urazami wśród nastolatków są zwichnięcia i złamania. Ubezpieczyciel za złamanie ręki co do zasady wypłaca 300 zł. Dlaczego? Ocenia, że tego typu uszkodzenie kończyny górnej stanowi 2 proc. trwałego uszczerbku na zdrowiu. 2 proc. z 15 tys. zł daje właśnie 300 zł.
Składka płacona rocznie też jest niewygórowana. Wynosi 45 zł. Zdaniem rzecznika finansowego sens zawierania takich umów jest niewielki. Wypłacana kwota ma się bowiem nijak do realnego cierpienia dziecka. Dlatego też najlepszym rozwiązaniem w ocenie urzędników byłoby zawieranie przez dyrektorów szkół umów o zdecydowanie wyższej sumie ubezpieczenia. To by jednak oznaczało również wzrost składki. Z tego względu dyrekcja powinna wyraźnie zaznaczyć w rozmowach z rodzicami, że objęcie ochroną ubezpieczeniową ich pociech jest dobrowolne. Tym samym ubezpieczone dzieci mogłyby liczyć na wyższe świadczenia w razie wypadków. Rodzice tych nieubezpieczonych zaś nie ponosiliby kosztów ubezpieczenia, które w razie niefortunnego zdarzenia niewiele daje. Gdyby zaś uważali, że właśnie tanie ubezpieczenie z ewentualnym niskim świadczeniem jest tym, czego potrzebują, mogliby się ubezpieczyć indywidualnie.
Rzecznik finansowy zastanawia się też, czy nie należałoby zmienić obecnego systemu na zupełnie inny model. Opierałby się on na tym, że nie wypłacałoby się drobnych kwot, zaś w to miejsce wprowadzona byłaby realna ochrona w przypadkach, gdy kontuzjowanemu dziecku potrzebna jest kosztowna rehabilitacja. [opinia]
Wyłączenia odpowiedzialności
Dyrektorzy szkół, którym zależy na możliwie najlepszym ubezpieczeniu dla ich uczniów, powinni zwrócić szczególną uwagę na rozdział warunków umowy mówiący o wyłączeniu odpowiedzialności ubezpieczyciela. Okazuje się bowiem, że w szkolnych ubezpieczeniach NNW – gdy najczęstszymi urazami wśród dzieci i młodzieży są zwichnięcia i złamania kończyn – często wyłączona jest odpowiedzialność korporacji za urazy takie jak właśnie zwichnięcia stawów, naciągnięcie lub zerwanie mięśni, więzadeł kończyn albo kręgosłupa.
Akceptowalnym standardem jest wyłączenie w razie wypadku powstałego w stanie nietrzeźwości lub w stanie po spożyciu alkoholu przez ubezpieczonego. Ale już ubezpieczyciele różnie podchodzą do wyłączenia dotyczącego bójek.
Część korporacji przyjmuje, że nie ponoszą one odpowiedzialności, jeśli następstwa wypadku powstały w wyniku udziału ubezpieczonego w bójce. W niektórych ofertach jednak takiego wyłączenia nie ma. Mając na uwadze to, że jakkolwiek bijatyki w szkołach są naganne, to się zdarzają – występowanie takiego postanowienia umownego może być z punktu widzenia ochrony ubezpieczeniowej istotne.
Większość ofert zawiera też wyłączenie odpowiedzialności ubezpieczyciela w razie wypadków powstałych wskutek wyczynowego uprawiania sportu. Różnie jednak zakłady to interpretują. Część ubezpieczycieli podaje wykaz sportów, podczas uprawiania których standardowe ubezpieczenie szkolne nie zapewnia ochrony ubezpieczeniowej. Ale niektórzy przedsiębiorcy za wyczynowe uprawianie sportu uznają także np. grę w koszykówkę w ramach SKS-u. Znany jest przypadek umowy zawartej przez dyrektora szkoły sportowej z ubezpieczycielem, w której warunkach znajdowało się generalne wyłączenie odpowiedzialności zakładu za wypadki odniesione przez uczniów szkół sportowych. Zawarta umowa z jednej strony rodziła obowiązek uiszczenia składki, z drugiej jednak nie zapewniała jakiejkolwiek ochrony dzieciom.
W efekcie – z uwagi na tak różne zakresy wyłączeń odpowiedzialności ubezpieczycieli w umowach – dyrektorzy szkół nie powinni poprzestać na sprawdzeniu wysokości sumy ubezpieczenia i wysokości składki. Może się bowiem okazać, że na pozór najkorzystniejsza oferta zawiera tyle obostrzeń, iż w praktyce wypłata świadczenia na rzecz ubezpieczonego będzie niemal niemożliwa.
Lepiej nie przez radę rodziców
W części szkół zadanie wyboru i zawarcia na rachunek rodziców umowy szkolnego ubezpieczenia NNW jest powierzane radzie rodziców. W niektórych przypadkach to dyrektorzy chcą zmniejszyć liczbę swych obowiązków. Niekiedy sami rodzice uważają, że podejmą lepszą decyzję niż kierujący placówką. Z prawnego punktu widzenia jednak zawieranie umów z ubezpieczycielami przez rady rodziców jest najgorszą możliwą decyzją. Dlaczego? Otóż rada rodziców nie ma osobowości prawnej. Nie powinna więc być stroną żadnej umowy. Zakłady ubezpieczeń jednak rzadko zwracają na to uwagę szkołom. Nie mają w tym żadnego interesu. Wszelkie kłopoty spoczywać bowiem będą na ubezpieczonych. Przede wszystkim zawarcie umowy przez radę rodziców może stanowić problem w dochodzeniu roszczeń w razie sporu z ubezpieczycielem. Podmiot bez osobowości prawnej nie będzie mógł przecież nawet złożyć powództwa w sądzie. Nie jest więc dla ubezpieczyciela równorzędnym partnerem do dyskusji w sytuacji, w której pojawiają się jakiekolwiek niesnaski.
Kolejny problem jest związany z samym gromadzeniem środków przez radę, aby następnie zapłacić korporacji. Przekonali się o tym boleśnie w zeszłym roku rodzice z Nadarzyna, o czym informowaliśmy na łamach DGP („Pieniądze na potrzeby uczniów nie podlegają żadnemu zabezpieczeniu”, DGP nr 234/2016). Wpłacili oni ponad 14 tys. zł na rachunek rady prowadzony w Banku Spółdzielczym w Nadarzynie. Za te pieniądze miało być wykupione ubezpieczenie. Wkrótce po przekazaniu środków Komisja Nadzoru Finansowego zawiesiła jednak działalność banku, przez co pieniądze do ubezpieczyciela nie trafiły. Rodzice postanowili więc je odzyskać w ramach systemu gwarantowania depozytów. Bankowy Fundusz Gwarancyjny wypłaty jednak odmówił. Rada rodziców jest bowiem tworem nieformalnym. A takim jakiekolwiek zabezpieczenie nie przysługuje. „Nie będąc samodzielnym podmiotem [rada rodziców], nie ma możliwości zakładania odrębnego rachunku bankowego. Nie może też samodzielnie dokonywać zakupów” – wskazywał już w 2014 r. ówczesny wiceminister edukacji narodowej Przemysław Krzyżanowski w odpowiedzi na jedną z interpelacji poselskich.
Dyrektorzy szkół rzecz jasna powinni konsultować swoje decyzje z rodzicami. Ale zawarcia umowy grupowego ubezpieczenia powinien dokonać dyrektor placówki, a nie rada rodziców. Ewentualnie może on upoważnić rodziców, choćby właśnie członków rady rodziców, do jej zawarcia. Ważne, by stroną umowy nie była rada rodziców jako taka.
Kiedy można liczyć na odszkodowanie
Aby doszło do wypłaty świadczenia, zdarzenie najpierw musi zostać uznane za nieszczęśliwy wypadek. Standardowa definicja zawarta przez ubezpieczycieli w umowach wskazuje, że przez nieszczęśliwy wypadek rozumie się nagłe zdarzenie wywołane przyczyną zewnętrzną, w następstwie którego ubezpieczony, niezależnie od swej woli, doznał uszczerbku.
Zdarzenie więc musi być:
a) nagłe,
b) wywołane przyczyną zewnętrzną,
c) skutkujące uszczerbkiem (urazem).
Największe wątpliwości w praktyce budzi ta druga przesłanka, czyli to, by zdarzenie było wywołane przyczyną zewnętrzną. Przykładowo bez wątpienia jest nią uderzenie lub popchnięcie przez osobę trzecią. Wypadkiem wywołanym przyczyną zewnętrzną będzie również poślizgnięcie się na korytarzu szkolnym, który jest śliski wskutek umycia go chwilę wcześniej przez osobę sprzątającą. Warunku dla zaistnienia nieszczęśliwego wypadku nie spełnią zaś np. zachorowanie na ospę lub upadek wskutek zasłabnięcia.
Jest wiele zdarzeń, które trudno jednoznacznie zakwalifikować. I najczęściej właśnie wokół nich występują spory pomiędzy ubezpieczonymi a ubezpieczycielami. Czy bowiem przyczyną zewnętrzną jest poślizgnięcie się przez ucznia na korytarzu szkolnym, który był czysty, ale był chwilę wcześniej umyty? Czy przyczyną zewnętrzną zdarzenia jest upadek ucznia podczas gry w piłkę, gdy przyczyną urazu był jedynie brak umiejętności grającego? Na te pytania najczęściej odpowiadają sądy. A orzecznictwo jest niejednoznaczne.
ⒸⓅ
RAMKA 1
Co to jest nieszczęśliwy wypadek
Standardowa definicja zawarta przez ubezpieczycieli w umowach wskazuje, że przez nieszczęśliwy wypadek rozumie się nagłe zdarzenie wywołane przyczyną zewnętrzną, w następstwie którego ubezpieczony, niezależnie od swej woli, doznał uszczerbku.
Zdarzenie musi więc być:
a) nagłe,
b) wywołane przyczyną zewnętrzną,
c) skutkujące uszczerbkiem (urazem).
WAŻNE
Pełna dobrowolność zawarcia szkolnego ubezpieczenia NNW przez rodziców obowiązuje w szkołach publicznych. W placówkach niepublicznych dyrekcja szkoły może narzucić obowiązek zawarcia umowy ubezpieczenia, np. w umowie o kształcenie. Będzie to zgodne z art. 3531 kodeksu cywilnego pozwalającym na układanie stosunku prawnego według swego uznania.
OPINIA EKSPERTA
Ubezpieczenie następstw nieszczęśliwych wypadków to najbardziej powszechne ubezpieczenie osobowe. Zawierane jest najczęściej przez szkoły i inne podmioty prowadzące działalność oświatowo-wychowawczą w formie grupowych umów ubezpieczenia. Zapewne większość uczniów w Polsce jest objęta ochroną ubezpieczeniową w ramach umowy tego rodzaju.
Segment rynku ubezpieczeniowego obejmujący ubezpieczenia NNW dzieci i młodzieży szkolnej jest dość specyficzny. Z jednej strony wśród ubezpieczonych pokutują szkodliwe mity (w rodzaju obowiązkowości zawierania tego rodzaju umów ubezpieczeń) oraz mają miejsce negatywnie oceniane przez rzecznika praktyki rynkowe (jak na przykład zbyt wąskie zakresy świadczonej ochrony ubezpieczeniowej, zbyt niskie sumy ubezpieczenia czy patologie ujawniające się w procesie sprzedaży). Z drugiej strony obecne na rynku oferty w przeważającej większości pozostają zgodne z prawem.
Warto zwrócić uwagę, że są to ubezpieczenia względnie tanie i masowe, w związku z czym mają ogromny potencjał budowania świadomości ubezpieczeniowej oraz gwarantują milionom uczniów ochronę ubezpieczeniową. Niestety dostrzegamy, że ten potencjał jest niewykorzystany ze względu na konstrukcję tych umów. Niskie składki przy szerokim zakresie ochrony obejmującym nawet najdrobniejsze urazy oznaczają niskie wypłaty. Może warto byłoby zmienić konstrukcję tych umów, żeby zapewnić np. rehabilitację po poważniejszych urazach mniejszej liczbie osób, zamiast oferować symboliczne wypłaty za drobne urazy wielu uczniom.
Zmiany są konieczne, bo w społeczeństwie wzrasta świadomość braku obowiązku przystąpienia do ubezpieczenia NNW dzieci i młodzieży. Coraz więcej rodziców będzie się decydowało na rezygnację z ubezpieczenia dającego iluzoryczne wsparcie po wypadku. Istotny wpływ na rynek mogą mieć też wprowadzone w kwietniu 2016 r. regulacje zakazujące wynagradzania ubezpieczających przez ubezpieczycieli.