PROBLEM: Ministerstwo Edukacji w projekcie ustawy o finansowaniu zadań oświatowych postuluje skrócenie terminu dochodzenia roszczeń o niewypłacone bądź źle naliczone kwoty z dotacji oświatowej z 10 do 3 lat. Eksperci są zdania, że to stanowczo zbyt krótki termin. Według nich nowe, korzystne dla gmin przepisy uderzą w niepubliczne placówki oświatowe. W praktyce bowiem często dowiadują się one o zaniżonej dotacji z kilkuletnim poślizgiem. Co więcej, nie jest wykluczone, że krótszy, trzyletni termin dochodzenia roszczeń będzie dotyczył już obecnych należności, a nie tylko tych, które powstaną po wejściu w życie nowych przepisów.
Projekt nowelizacji ustawy o finansowaniu zadań oświatowych przygotowany przez Ministerstwo Edukacji Narodowej ukazał się 30 maja na stronie Rządowego Centrum Legislacji. Obecnie jest na etapie konsultacji społecznych oraz uzgodnień międzyresortowych i ma wejść w życie od 1 stycznia 2018 r. W jego art. 45 ust. 2 można znaleźć przepis, który wywołał duże poruszenie wśród przedsiębiorców prowadzących niepubliczne szkoły i przedszkola. Zakłada on wprowadzenie trzyletniego okresu przedawnienia roszczeń o źle wyliczoną lub niewypłaconą w całości lub w części dotację oświatową. Chodzi o pieniądze, jakie jednostki samorządu terytorialnego przekazują placówkom takim jak np. niepubliczne szkoły lub przedszkola. Do tej pory w przypadku, kiedy właściciele przedszkoli dochodzili do wniosku, że dotacja została źle wyliczona – co do zasady – stosowano 10-letni okres przedawnienia – wynikający z kodeksu cywilnego. Teraz zgodnie z proponowanym przepisem który miałby wejść już na początku przyszłego roku roszczenia byłyby niezasadne już po trzech latach od końca roku budżetowego, na który dotacja została przekazana.
Trzy lata to za mało
Zdaniem ekspertów, zaproponowany przez MEN trzyletni okres przedawnienia jest stanowczo za krótki. A to dlatego, że w praktyce nieprawidłowości w naliczaniu dotacji często odkrywane są dopiero po pewnym okresie, np. podczas planowych kontroli regionalnych izb obrachunkowych, a te odbywają się co kilka lat. – Skrócenie okresu przedawnienia może spowodować, że część nieprawidłowości w naliczaniu przekazywanych przez gminę środków nie zostanie dostatecznie szybko wykryta i przedsiębiorcy na zawsze stracą okazję na odzyskanie należnych pieniędzy – stwierdza dr Tomasz Ludwik Krawczyk z kancelarii GKR Legal. Wtóruje mu radca prawny Robert Kamionowski, partner w kancelarii Peter Nielsen & Partners Law Office. – Podmioty dotowane rzadko kiedy orientują się wcześniej, że wystąpiły nieprawidłowości przy przekazywaniu dotacji. Chyba że zatrudnią odpowiedniego specjalistę, jednak stawki rynkowe dla takich usług są przeważnie wysokie – informuje mec. Kamionowski.
Nieprawidłowości się zdarzają
Z kolei zdaniem dra Krawczyka tak krótki okres przedawnienia ma sens jedynie w przypadkach, gdzie powstanie szkody jest oczywiste, np. przy deliktach. – Ustawodawca powinien zdawać sobie z tego sprawę – dodaje ekspert.
Otóż w przypadku naliczania dotacji, sprawa nie zawsze jest oczywista. Przykładowo, zgodnie z art. 90 ust. 2b ustawy z 7 września 1991 r. o systemie oświaty (t.j. Dz.U. z 2016 r., poz.1943 ze zm.) gmina ma obowiązek wypłacać w ramach dotacji na jednego ucznia placówki niepublicznej nie mniej niż 75 proc. wydatków bieżących ponoszonych w przedszkolach prowadzonych przez gminę na jednego ucznia. Kwoty wydatków bieżących są pomniejszone o opłaty za korzystanie z wychowania przedszkolnego oraz za wyżywienie, stanowiące dochody budżetu gminy. – Z badań wynika, że ok. 31 proc. gmin z okolic Warszawy w okresie 2005–2015, określając kwotę wydatków bieżących, uwzględniło wydatki na jednego ucznia w oddziałach przedszkolnych w szkołach publicznych, czyli w zerówkach. Tymczasem wydatki na ucznia w zerówkach są istotnie niższe niż wydatki w przedszkolach. W szkołach dochodzi do uśrednienia wydatków na uczęszczających do zerówek i do klas szkolnych z pokrzywdzeniem przedsiębiorców – wyjaśnia dr Krawczyk.
O tym, że taka praktyka gmin jest niewłaściwa potwierdził Sąd Apelacyjny w Warszawie w wyroku z 20 listopada 2015 r. (sygn. akt VI ACa 146/14). Niepubliczne przedszkole wytoczyło wówczas warszawskiej gminie proces o zaniżoną dotację z okresu od połowy 2003 r. do początku 2013 r. Łącznie zasądzono na rzecz przedsiębiorcy ponad 1,2 mln zł wraz z ustawowymi odsetkami.
– Bywa, że nieprawidłowości w naliczaniu dotacji mają dużo subtelniejszy charakter, np. wynikają z faktu wyliczania wydatków bieżących na podstawie prognozy budżetu danej gminy – mówi dr Krawczyk.
Zdaniem eksperta skutkiem nowych regulacji może być również mniejsza liczba roszczeń. Jak bowiem wskazuje dr Krawczyk, przedsiębiorcy mogą niechętnie przeprowadzać drogie analizy ekonomiczne w przypadku, gdy w grę wchodziłoby zaspokojenie roszczeń za okres zaledwie 3 lat, a nie – jak dotychczas – 10 lat.
Zagrożone także obecne roszczenia
Część przedsiębiorców zwróciła uwagę, że w projekcie nie wskazano, czy nowe krótsze okresy przedawnienia odnosiłyby się tylko do roszczeń, które powstaną po wejściu w życie nowych przepisów. Zdaniem dra Krawczyka, skoro w projekcie nie wyszczególniono przepisów przejściowych, to należy zakładać, że krótszy okres przedawnienia nie będzie dotyczyć obecnie już istniejących roszczeń, a tylko tych, które powstaną po wejściu w życie ustawy.
Oczywiście, może zdarzyć się, że podczas prac w Sejmie rząd wprowadzi przepisy przejściowe. A wówczas mogłoby się okazać, że przedsiębiorcy będą mieli niewiele czasu, aby wystąpić z roszczeniami za kilka ubiegłych lat. – Ta kwestia jest obecnie w trakcie analizy – mówi nam Justyna Sadlak z biura prasowego MEN.
Prowadzenie szkoły nie jest działalnością gospodarczą
10-letni okres przedawnienia jest podnoszony z art. 118 kodeksu cywilnego. I choć niektóre gminy próbowały wnosić o przedawnienie spraw w terminie trzyletnim, który ma zastosowanie do podmiotów gospodarczych, to sądy nie podzielają ich zdania. Wskazywały, że na mocy art. 83 ust. 1 i 2 ustawy o systemie oświaty prowadzenie placówki oświatowej nie jest działalnością gospodarczą i w związku z tym należy stosować przepisy kodeksu cywilnego.