Resort edukacji zmienia zasady finansowania niepełnosprawnych uczniów. Pieniądze wreszcie będą przeznaczane na ich kształcenie, a nie np. na remonty placówek.
Resort edukacji zmienia zasady finansowania niepełnosprawnych uczniów. Pieniądze wreszcie będą przeznaczane na ich kształcenie, a nie np. na remonty placówek.
W Polsce jest około 120 tys. niepełnosprawnych dzieci. Ich rodzice od lat narzekają, że często nie mogą się doprosić lokalnych władz o pieniądze na terapię czy specjalne zajęcia. Choć samorządy otrzymują na ten cel subwencje z budżetu państwa, to w rzeczywistości często przeznaczają je na zupełnie inne cele. Resort edukacji chce to zmienić – jak udało się nam ustalić, planuje zamianę subwencji na dotację. Dzięki temu środki musiałyby być wydatkowane na wskazany cel. Jeśli gmina nie przekazałaby pieniędzy szkole lub dała ich mniej, niż przewidują przepisy, musiałaby je zwrócić.
– Pracujemy nad rozwiązaniami, które podniosą efektywność kształcenia niepełnosprawnych uczniów. Chcemy rzetelnie i trafnie zdiagnozować ich potrzeby edukacyjne i rozwojowe na podstawie tzw. modelu biopsychospołecznego – zdradza Anna Ostrowska, rzecznik prasowy MEN. I dodaje, że w oparciu o te rozwiązania przygotowane zostaną zmiany w finansowaniu.
Oszczędzanie na uczniach
Ministerstwo w pierwszej kolejności chce zmienić generalne zasady finansowania oświaty – mają one zacząć obowiązywać od stycznia 2018 r. Dopiero rok później zacznie funkcjonować nowy model wspierania dzieci niepełnosprawnych.
/>
Obecnie na jednego zdrowego ucznia gmina otrzymuje ponad 5 tys. zł rocznie, podczas gdy na chorego nawet dziesięć razy więcej. Samorządy jednak w większości przypadków nie chcą przekazywać tych środków dyrektorom szkół. I nic im za to nie grozi, bo z subwencji oświatowej nie muszą się rozliczać. Rodzice zarzucają gminom, że te zarabiają na cierpieniu niepełnosprawnych dzieci. Na problem wielokrotnie zwracała uwagę także NIK. Bez rezultatów.
– U mojego syna stwierdzono zespół Aspergera, komisja orzekła, że wymaga kształcenia specjalnego. Samorząd dostał na niego w tym roku 40 tys. zł, a mimo to szkoła nie może zatrudnić specjalisty, bo wójt odmówił jej pieniędzy na ten cel. To bezduszne i skandaliczne – żali się Małgorzata Bogdanowicz z Kruklanek w powiecie giżyckim. W podobnej sytuacji jak ona są tysiące rodziców z całej Polski.
Uzależniony dyrektor
Wójt Kruklanek – choć kilkukrotnie go prosiliśmy – nie zdecydował się zabrać głosu w sprawie. Próbuje go usprawiedliwiać dyrektor szkoły, do której uczęszcza Paweł Bogdanowicz. – Placówka jest na peryferiach, ma mało uczniów i generuje duże koszty, których subwencja nie pokrywa. Gdy dzielono pieniądze, nie braliśmy pod uwagę, że któryś z uczniów będzie miał aspergera – tłumaczy Maciej Białoskórski, dyrektor Szkoły Podstawowej w Boćwince. Dodaje, że nie ma też nauczyciela specjalisty, który mógłby prowadzić zajęcia z takimi dziećmi. Wydał więc zarządzenie, że mają to robić obecni pedagodzy. – Chciałem im płacić za dodatkowe zajęcia i asystowanie podczas lekcji, ale wójt się nie zgodził. Powiedział, że mają to robić w ramach 40-godzinnego tygodniowego czasu pracy – przyznaje Białoskórski.
Małgorzata Bogdanowicz mówi, że inny rodzic z gminy ma dziecko z autyzmem i zapowiedział, że pójdzie do sądu. Powód: wójt otrzymał na jego podopiecznego ponad 50 tys. zł i też nie przekazał placówce.
Dotacja rozwiąże problem
To, że podobne historie nie są jednostkowymi przypadkami, potwierdzają organizacje zrzeszające rodziny, które wychowują niepełnosprawne dzieci.
– To niestety reguła. Ostatnio wójt wstrzymał pieniądze na niepełnosprawnego ucznia i zażądał ponownego przebadania go przez poradnię psychologiczno-pedagogiczną. Inny ograniczył liczbę zajęć z 20 do 8 tygodniowo czasu pracy nauczyciela wspomagającego – wylicza Agnieszka Niedźwiedzka ze Stowarzyszenia Nie-Grzeczne Dzieci.
– Takie sytuacje dowodzą, że system finansowania chorych uczniów należy pilnie zmienić. Tak, aby gminy nie mogły na nich zarabiać – komentuje Sławomir Wittkowicz, przewodniczący Branży Nauki, Oświaty i Kultury w Forum Związków Zawodowych.
Zdaniem Niedźwiedzkiej problem wykracza poza kwestie finansowe. Wiele nieprawidłowości ma swoje źródło w nieprecyzyjnych orzeczeniach i zaleceniach dotyczących pomocy udzielanej dziecku, wydawanych przez poradnie psychologiczno-pedagogiczne. Niemniej, także jej zdaniem, zastąpienie subwencji dotacją znacząco poprawi byt niepełnosprawnych uczniów.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama