W polskich aptekach może zabraknąć leków - alarmują farmaceuci, którzy przyjechali do Bydgoszczy na ogólnopolską konferencję. Rozmawiają o kondycji polskich aptek. Mówią, że w tej chwili największym problemem jest tak zwany odwrócony łańcuch sprzedaży. To za jego sprawą z Polski nielegalnie wywożonych jest wiele medykamentów. Powód? Ktoś na tym zarabia ... i to nie mało.

"Problem nasila się" - mówi Piotr Chwiałkowski, Prezes Kujawsko-Pomorskiej Rady Aptekarskiej. Coraz częściej pacjent musi czekać w kolejce na zakup danego leku. "Bywa tak, że apteka potrzebuje dwadzieścia opakowań danego leku, a otrzymuje dwa. Natomiast inna apteka otrzymuje 200 opakowań i żaden lek nie trafia do polskiego pacjenta" - mówi Chwiałkowski. Tłumaczy, że apteka zamiast sprowadzać leki dla pacjenta sprzedaje je ponownie hurtowni, która je eksportuje.

Ci, którzy sprzedają leki za granicę naruszają prawo. "Wykorzystują to, że proceder nie jest dotkliwie karany" - mówi Marek Tomków, właściciel aptek. Firmy wykorzystują to, że procesy sądowe w Polsce ciągną się latami, a także, że inspekcja farmaceutyczna ma stosunkowo niewiele narzędzi żeby walczyć z tym procederem. Największym ryzykiem, jakie może ponieść nieuczciwy farmaceuta to utrata zezwolenia. "Ale jeżeli wyrobienie nowego kosztuje około 8 tysięcy złotych, a zysk na sprzedaży tych leków jest znacznie większy każdy po prostu wkalkuluje to w koszty i przy odrobinie ryzyka zarabia na tym pieniądze" - mówi Marek Tomków.

Uczestnicy konferencji w Bydgoszczy apelują do Ministerstwa Zdrowia i parlamentarzystów o szybką zmianę przepisów. Jak mówią, należy uszczelnić rynek obrotu lekami, a także dotkliwie karać aptekarzy, którzy uczestniczą w takim procederze.