Szpitale lekceważą standardy wprowadzone przez resort zdrowia. Bo pacjentka za bardzo może ingerować w poród. – Powinno się zmienić mentalność matek, nie procedury – twierdzą lekarze.
Szpitale lekceważą standardy wprowadzone przez resort zdrowia. Bo pacjentka za bardzo może ingerować w poród. – Powinno się zmienić mentalność matek, nie procedury – twierdzą lekarze.
Zasady opieki okołoporodowej opracowane przez Ministerstwo Zdrowia weszły w życie w kwietniu 2011 r. (w 2012 r. były znowelizowane) i po raz pierwszy dokładnie opisywały, jakie prawa ma rodząca, a jakie obowiązki personel medyczny. Chodziło o to m.in., aby kobiety mogły wybierać pozycję do rodzenia, poznać strategie uśmierzania bólu, mieć kontakt z dzieckiem „skóra do skóry” bezpośrednio po porodzie. Ale po 2 latach od wejścia w życie przepisów w szpitalach niewiele w tej kwestii się zmieniło. – W pełnym zakresie nie wprowadziła ich żadna z monitorowanych placówek – mówi Joanna Pietrusiewicz, prezes Fundacji Rodzić po Ludzku, która przeprowadziła pogłębione wywiady i badania w 10 placówkach na Mazowszu.
To powszechny problem, co potwierdzają wyniki sondy przeprowadzonej z inicjatywy Leokadii Jędrzejewskiej – konsultanta krajowego w dziedzinie pielęgniarstwa ginekologicznego i położniczego. Wykonano ją na 220 oddziałach położniczych w całej Polsce. I w blisko 60 proc. placówek standardy są wprowadzone tylko częściowo lub wcale ich nie ma. Najwięcej trudności nastręcza szpitalom zapewnienie dwugodzinnego kontaktu „skóra do skóry” i umożliwienie pierwszego karmienia piersią. Według raportu Fundacji Rodzić po Ludzku: w 9 spośród 10 mazowieckich placówek wymóg ten nie był realizowany. Dziecko było kładzione na brzuch matki na kilka minut.
Inny problem – rodzącej już na początku zakłada się wenflon, choć standardy mówią, że należy to robić tylko w razie potrzeby. Kobiety często też na czas całego porodu podłączane są do aparatury monitorującej bicie serca dziecka, gdy zgodnie z ministerialnym rozporządzeniem należy to robić w medycznie uzasadnionych przypadkach.
Rzadko się zdarza, by rodzące mogły pić dowolne ilości płynów, nadal rutynowo nacina się krocze, przebija pęcherz płodowy, a poród odbywa się na wznak. Nierespektowane jest prawo kobiety do pełnej informacji, do wyrażenia świadomej zgody lub odmowy, w szczególności w odniesieniu do zabiegów medycznych i interwencji podczas porodu. Zamiast tego personel medyczny informuje rodzącą, że dany zabieg zostanie wykonany.
Większość szpitali twierdzi, że daje wybór matce w kwestii sposobu rodzenia: kobieta może jedynie wybrać, czy będzie leżeć na plecach, czy na boku. Zgodnie z nowymi standardami mogłaby rodzić nawet na stojąco, a personel powinien być na to gotowy. Co ciekawe, najsłabszą znajomość standardów wykazują osoby odpowiedzialne za ich wdrażanie, czyli ordynatorzy.
– Te wytyczne nie są przestrzegane i nie będą, bo są absurdalne i nieprzystające do wiedzy medycznej – przekonuje prof. Romuald Dębski, położnik i ginekolog. Dodaje, że są napisane przy założeniu, że każdy poród kończy się dobrze. – Na początku porodu nie można mieć pewności, jak on przebiegnie i jaki będzie jego finał – zwraca uwagę Dębski.
Szpitale nie dostosowują się do standardów także dlatego, że wiedzą, iż nie grożą im z tego powodu konsekwencje. Nie ma systemu kontroli procedur stosowanych przez szpitale. Dlatego zdaniem fundacji niezbędne jest opracowanie wytycznych, szkoleń i działań edukacyjnych. – Inicjatorem powinien być resort zdrowia jako organ władzy publicznej odpowiedzialny za właściwą realizację opieki okołoporodowej – uważa Pietrusiewicz.
Wciąż problemem jest sprawa znieczulenia przy porodzie. Już rok temu resort zapowiedział powszechne udostępnienie go rodzącym, a w lipcu zakończyło się zgłaszanie uwag do odpowiedniego rozporządzenia. Projekt rozporządzenia został skierowany pod obrady Kolegium MZ z prośbą o akceptację jego treści po uzgodnieniach międzyresortowych i konsultacjach społecznych. Ale nic nie wiadomo o terminach. – Decyzja dotycząca przyjęcia rozporządzenia nie została jeszcze podjęta – tłumaczy rzecznik resortu zdrowia Krzysztof Bąk.
Być może ma to związek z tym, że pomysł powszechnego znieczulenia budzi dezaprobatę w szpitalach, które nie mają pieniędzy na zatrudnienie dodatkowych anestezjologów. Możliwe zatem, że ze znieczuleniami będzie jak ze standardami opieki okołoporodowej – będą podawane rodzącym kobietom wyłącznie na papierze.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama