Pacjent powinien mieć zagwarantowane ustawowo prawo do uzyskania świadczenia w konkretnym terminie. Teraz jest dobry moment na rozpoczęcie prac w tej kwestii.
Bartłomiej Chmielowiec, rzecznik praw pacjenta / Dziennik Gazeta Prawna
Zapowiedział pan rozpoczęcie prac nad nowelizacją ustawy o prawach pacjenta i rzeczniku praw pacjenta. Jaki jest tego powód?
W przyszłym roku minie 10 lat od uchwalenia tej ustawy. To właściwa chwila, aby przyjrzeć się jej zapisom i zweryfikować niektóre zawarte w niej rozwiązania w oparciu o doświadczenie, które zdobyliśmy do tej pory.
Co konkretnie wymaga zmian?
Przede wszystkim miejmy na uwadze dobro pacjenta. Żeby skuteczniej pomagać, musimy zastanowić się nad wzmocnieniem uprawnień rzecznika. Obecnie w sprawach cywilnych dotyczących naruszenia praw pacjenta może on z urzędu lub na wniosek strony żądać wszczęcia postępowania lub wziąć w nim udział na prawach przysługujących prokuratorowi. Analogicznego uprawnienia nie ma jednak w postępowaniu sądowoadministracyjnym. A jest to istotne z punktu widzenia ochrony praw pacjenta w różnych obszarach. Druga sprawa to uprawnienia chorych. Chcemy doprecyzować obecny katalog praw pacjenta, które im przysługują, jak i wprowadzić do niego nowe.
Jakie?
Pierwsza kwestia dotyczy prawa dziecka do pobytu przy nim rodziców lub innych osób bliskich podczas hospitalizacji. Dziś opiekunowie często muszą za to płacić. Uważamy, że powinni zostać zwolnieni z konieczności ponoszenia tych kosztów.
Zastanawiamy się również nad wprowadzeniem wytycznych dotyczących właściwego przestrzegania praw pacjenta, które byłyby podstawą wiedzy dla podmiotów leczniczych. Stanowiłyby rodzaj dobrych praktyk i do tych standardów placówki miałyby obowiązek się dostosować.
W ustawie planujemy też poświęcić rozdział roli organizacji pacjenckich w systemie ochrony zdrowia. Osobiście bardzo je cenię i widzę ich zadania bardzo szeroko. Chociażby w doradzaniu rzecznikowi, opiniowaniu pewnych problemów i pomocy przy realizacji bieżących spraw.
Kolejna kwestia jest związana z prawem pacjenta do uzyskania świadczenia w terminie. Uważam, że jest to dobry czas na rozpoczęcie prac, tym bardziej że w nowelizacji ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej zabezpieczono środki na stopniowy wzrost nakładów na ochronę zdrowia. W 2025 r. miałyby one wynosić 6 proc. PKB. Szacuje się, że przez 10 lat do systemu trafi dodatkowe 500 mld zł. To olbrzymie kwoty, które powinny wystarczyć na realizację tego postulatu.
A co w sytuacji, gdy pacjent nie otrzymałby świadczenia w wyznaczonym czasie?
Analizujemy różnego rodzaju koncepcje, które funkcjonują na świecie. Jednym z pomysłów, który pojawia się w dyskusjach, jest zastosowanie modelu duńskiego. Polega on na tym, że w sytuacji, kiedy w ramach publicznego systemu ochrony zdrowia pacjent nie może uzyskać określonego świadczenia, wówczas ma prawo je zrealizować w placówce prywatnej. A po wszystkim przedstawić fakturę i czekać na zwrot kosztów. Poniekąd dzieje się tak teraz w przypadku operacji zaćmy dokonywanych w ramach dyrektywy transgranicznej. Oczywiście jest to rozwiązanie generujące dodatkowe koszty, dlatego wymaga to naprawdę złożonej analizy i konsultacji na wielu szczeblach systemu ochrony zdrowia w Polsce.
Pojawiły się też pomysły na wprowadzenie w takim przypadku swojego rodzaju sankcji administracyjnych. Jednak musimy mieć na uwadze przede wszystkim dobro pacjenta. Czy kara nałożona na podmiot leczniczy zmieni jego sytuację?
Wspominał pan, że będziecie pracować nad wzmocnieniem uprawnień RPP. Kontrowersje budzi jednak głównie status rzecznika, który jest powoływany przez prezesa Rady Ministrów.
Jestem świadomy wszystkich głosów krytycznych dotyczących umiejscowienia rzecznika praw pacjenta w systemie ochrony zdrowia jako centralnego organu administracji rządowej. W mojej ocenie może to być jednak atutem, jeżeli ta pozycja zostanie dobrze wykorzystana. Rzecznik ma m.in. możliwość uczestniczenia w procesie tworzenia aktów prawa i przedstawiania własnych projektów legislacyjnych prezesowi Rady Ministrów czy ministrowi zdrowia. To umożliwia skuteczne zabieganie o prawa pacjenta już na etapie tworzenia prawa, a przecież chcemy poprawiać system całościowo.
Ponadto charakter działań rzecznika, czyli prowadzenie postępowań administracyjnych w sprawach indywidualnych oraz dotyczących naruszeń zbiorowych praw pacjentów, wskazuje, że powinien to być jednak centralny organ administracji rządowej na analogicznych zasadach jak prezes UOKiK. Zmiana tego statusu musiałaby się wiązać z korektą roli RPP.
Pojawiają się zarzuty, że jako organ administracji rządowej jest pan de facto zależny od ministra zdrowia, natomiast zdarzają się sytuacje, kiedy powinien pan wystąpić przeciwko niemu.
Rzecznik jest organem niezależnym, nie podlega ministrowi zdrowia. Co prawda minister organizuje konkurs na to stanowisko jednak to premier powołuje kandydatów na ten urząd. Mogę zapewnić, że niezależnie od tego, kto będzie przedkładał projekty legislacyjne w obszarze zdrowia, będę zawsze stał na straży praw pacjenta. Już teraz niejednokrotnie przedstawiam opinie, wnioski i postulaty, które nie są zbieżne z prezentowanymi przez ministra zdrowia.
Deklarował pan też powołanie rady opiniodawczo-doradczej. Jaka będzie jej rola i kto ma w niej zasiadać?
Nad powołaniem rady trwają jeszcze prace koncepcyjne. Chcielibyśmy, żeby składała się ona m.in. z przedstawicieli organizacji pacjenckich, które będą wyznaczały rzecznikowi katalog spraw i priorytetów, którymi powinien się zająć. Wiem, że tych priorytetów jest w służbie zdrowia bardzo dużo – w zasadzie wszystko jest priorytetem, ale myślę, że można byłoby ustalić pewne systemowe kierunki działań na początku roku. Rada mogłaby wesprzeć rzecznika swoją opinią, głosem doradczym w wyznaczeniu tych obszarów, które powinny być szczególnie objęte działalnością mojego urzędu. Na koniec roku zrecenzowałaby rzecznika ze skuteczności realizacji wyznaczonych działań. Taka recenzja mogłaby być elementem corocznego sprawozdania z działalności RPP, w którym organizacje pacjenckie wskazywałyby cele i kierunki wspólnych działań oraz co mógłby on w danej sprawie zrobić.
Czy każda organizacja mogłaby wejść do rady?
To jest kwestia opracowania koncepcji. Zdaję sobie sprawę, że jest to jedna z trudniejszych spraw do rozwiązania z uwagi na dużą liczbę organizacji. Pewnie trzeba będzie wypracować jakieś mechanizmy wyboru i proporcjonalnego udziału, bo nie da się stworzyć rady składającej się z nieokreślonej liczby członków.
Wiele mówimy o prawach pacjenta, ale czy nie należałoby gdzieś określić – i być może zapisać – również obowiązków, jakie oni mają?
Jeśli mówimy o prawach obywatela, czyli każdego z nas, to z tymi prawami wiążą się również obowiązki. Zawsze tak jest. Bo jeżeli mamy prawo do bezpłatnej służby zdrowia czy do nauki, to z tym prawem wiąże się choćby obowiązek płacenia podatków. I podobnie jest z prawami pacjentów. Zdaję sobie sprawę, że w związku z pełnioną przeze mnie funkcją może to być kontrowersyjne stwierdzenie, ale myślę, że to właśnie rzecznik praw pacjenta powinien rozpocząć tę dyskusję.
Mówiąc o obowiązkach pacjentów, mam na myśli choćby oblig informowania z wyprzedzeniem, że nie stawią się na zaplanowany zabieg czy wizytę lekarską. Z raportu podkarpackiego oddziału NFZ wynika, że na 5 tys. zaplanowanych porad okulistycznych w tym regionie pacjenci nie stawili się ponad tysiąc razy. Czyli ponad 20 proc. Inne szacunki mówią, że ok. 30 proc. pacjentów nie pojawia się na zarezerwowanej wizycie. Takie zachowanie ma wpływ na realizację praw innych uprawnionych, którzy czekają w kolejce. Z tymi obowiązkami wiąże się też współpraca pacjentów z lekarzami i realizacja zaleceń. Myślę, że taką dyskusję należy rozpocząć. I zacząć edukować pacjentów, że powinni brać odpowiedzialność za swoje zachowanie. Warto podjąć takie działania wspólnie z organizacjami pacjenckimi. To jest zresztą głos także ich środowiska.
Edukacja jest ważna, ale być może za takie zachowania jak niestawiennictwo na wizytę warto wprowadzić jakieś sankcje, choćby niemożność rezerwacji kolejnej wizyty? Żeby pacjent odczuł jakieś konsekwencje.
Problem jest złożony, wiąże się z umożliwieniem rejestracji i odwoływania wizyt za pośrednictwem internetu, kontaktu online z placówką medyczną. Często zdarza się, że pacjent korzysta z wizyty prywatnej, nie mogąc się doczekać tej zaplanowanej w ramach publicznego systemu. Pojawiają się różne pomysły, np. pobieranie niewysokiej kaucji, która byłaby zwracana, gdyby chory się stawił na wizytę; odpłatność w przypadku cyklicznego niestawiennictwa. Na chwilę obecną jest to kwestia do dyskusji. Myślę, że pierwszym elementem naprawy tej sytuacji jest jednak edukacja.
Trzeba się zastanowić, jak ten problem rozwiązać, ale kluczowa jest kwestia informatyzacji. Często spotykamy sytuacje, w których pacjent chciał odwołać wizytę, ale nie mógł się dodzwonić do placówki medycznej. Problem jest złożony, ale nie można zamiatać go pod dywan.
Kiedy projekt przygotowywanej przez pana biuro nowelizacji będzie gotowy?
Myślę, że w kwietniu, może w maju będziemy już mieli projekt ustawy, który będziemy mogli przedłożyć Radzie Ministrów jako wspólny projekt rzecznika i organizacji pacjenckich.
Zdaję sobie sprawę z tego, że nie może to być spis życzeń, musi zakładać pewien stopień realności. Liczę jednak, że uda się wypracować rozwiązania satysfakcjonujące, które będą miały szansę przyjęcia.
Jak – z perspektywy tych pierwszych tygodni – ocenia pan stan przestrzegania praw pacjenta w Polsce?
Największy problem to przestrzeganie prawa pacjenta do świadczeń zdrowotnych. Poza tym problemem są te związane z prawem do informacji oraz do dokumentacji medycznej. Pacjenci skarżą się coraz częściej i pewnie będzie tych skarg coraz więcej. Wynika to z faktu, że są coraz lepiej wyedukowani i to bardzo dobrze. Ale widać też poprawę w niektórych obszarach – chociażby w tych związanych z programem dostępu do leków 75+ oraz pakietem onkologicznym. Pacjenci oczekują, że w znaczącym stopniu wzrośnie finasowanie służby zdrowia. Na pewno nie da się zaobserwować efektów z dnia na dzień, ale kwota dodatkowych 547 mld zł przeznaczonych na ten cel w perspektywie do 2025 r. będzie bardzo odczuwalna.