Z badań opinii społecznej wynika, że pacjenci byliby skłonni płacić więcej w zamian za zmniejszenie kolejek do lekarzy.
NFZ jest za podniesieniem składki zdrowotnej z 9 do 11 proc. – wynika z nieoficjalnych informacji DGP. Również doradca prezydenta w dziedzinie zdrowia prof. Piotr Czauderna wspomniał nam o takim rozwiązaniu. Ministerstwo Zdrowia jest jednak przeciw. Z kolei wiceminister finansów Leszek Skiba w rozmowie z DGP powiedział, że jego resort nie planuje takiego kroku.
Pomysł NFZ i Pałacu Prezydenckiego zakłada, że składka rosłaby sukcesywnie w ciągu czterech lat po pół punktu procentowego. Według NFZ ten wzrost powinien zostać podzielony solidarnie między pracowników i pracodawców. Profesor Czauderna uważa, że powinny być to równe części, a swój udział musi mieć również budżet państwa. To pierwsze takie deklaracje w kręgach osób, które mają wpływ na kształt systemu ochrony zdrowia. Do tej pory o takich rozwiązaniach mówili jedynie eksperci.
W przyszłym roku ma być o 8 mld zł więcej na zdrowie. Do 2025 r. nakłady mają sięgać 6 proc. PKB. Takie rozwiązanie przyjął w tym tygodniu rząd. Jednak skąd na to zostaną wzięte pieniądze, tego nikt nie mówi wprost. Część środków będzie efektem większej, ogólnej kwoty ze składki zdrowotnej, co ma związek z dobrą sytuacją na rynku pracy i większą liczbą osób, które ją odprowadzają.
Minister zdrowia Konstanty Radziwiłł zapytany oficjalnie o stanowisko przekonuje, że społeczeństwo nie jest jeszcze gotowe na podniesienie składki. I nie bierze pod uwagę takiego rozwiązania. Jednak zdaniem prof. Piotra Czauderny właśnie teraz jest dobry moment na rozpoczęcie debaty na ten temat. Jego zdaniem pacjenci są bardziej świadomi i w dialogu mogliby zaakceptować taki pomysł.
Z badań Pracodawców RP (lipiec 2017 r.) wynika, że 39 proc. badanych jest skłonnych zmniejszyć swoje dochody w celu zwiększenia składki zdrowotnej, a 18 proc. zgodziłoby się na wyższe podatki. Warunki są dwa: kolejki muszą się skrócić, a dostępność do świadczeń zdrowotnych zwiększyć.
W większości krajów europejskich składka zdrowotna wynosi od 11 do 14 proc.
– To temat wrażliwy, ale jesteśmy otwarci na taką rozmowę – deklaruje Dobrawa Biadun, ekspertka Konfederacji Lewiatan. – 11 proc. było wpisane w założeniach proponowanych jeszcze przez premiera Jerzego Buzka jako docelowy model – przypomina. Dodaje, że oznaczałoby to wzrost kosztów pracy. A pracownicy musieliby się zgodzić na to, że otrzymają niższe wynagrodzenie.
– Innym obszarem, który warto przeanalizować, jest funkcjonowanie KRUS. Budżet na zdrowie w 80 proc. pochodzi z ZUS i tylko w 5 proc. z KRUS. – To bardzo mało – uważa Dobrawa Biadun.
Ewa Kopacz, była minister zdrowia, jest przekonana, że podniesienie składki nie rozwiąże niedoborów finansowych. – Przygotowujemy pakt o zdrowiu, w którym przedstawimy plan zwiększenia nakładów na zdrowie, ale na razie nie bierzemy pod uwagę podniesienia składki. Do rozmów będziemy zapraszać także partię rządzącą – mówi. Jej zdaniem nie można pacjentom, którzy czekają miesiącami w kolejkach, kazać jeszcze więcej płacić na źle działający system.
Obietnica podniesienia nakładów na zdrowie (ustawę przyjął w tym tygodniu rząd) nie uspokoiła nastrojów wśród młodych lekarzy, którzy protestują już niemal miesiąc. Medycy walczą o podniesienie swoich wynagrodzeń, a także nakładów na służbę zdrowia do 6,8 proc. Wczoraj strajk się zaostrzył – w kilku szpitalach w Małopolsce lekarze odeszli od łóżek. W związku ze zmniejszeniem obsady część zabiegów planowych została przełożona na późniejsze terminy. Jednak do wszystkich oddziałów są przyjmowani pacjenci w stanach nagłego zagrożenia życia. – W żadnym szpitalu nie ma zagrożenia dla ciągłości opieki medycznej – zapewnia rzeczniczka NFZ Sylwia Wądrzyk.
Taką formę protestu mocno skrytykował minister zdrowia – mówiąc, że to skandaliczne zachowanie. Ministerstwo przypomina, że protesty nie mogą przybrać formy, która zagrażałaby bezpieczeństwu zdrowotnemu obywateli.
Lekarze są jednak zdeterminowani – protest trwa od początku października. Do głodujących rezydentów w Warszawie dołączyli medycy w innych miastach, m.in. w Łodzi, Szczecinie, Krakowie, Lesznie, Gdańsku.
Protest oficjalnie wsparli również klienci służby zdrowia – ponad 30 organizacji z całego kraju podjęło decyzję o poparciu postulatu wzrostu nakładów na ochronę zdrowia do 6,8 proc. PKB. Rezydenci przygotowali również swój projekt ustawy zakładający właśnie taki wzrost; teraz zbierają pod nim podpisy.