Zdaniem Marka Posobkiewicza, Głównego Inspektora Sanitarnego regulacje dotyczące suplementów są konieczne, aby konsumenci nie byli wprowadzani w błąd. I żeby producenci suplementów diety zachowywali się wobec swoich klientów w sposób odpowiedzialny.
Projekt zawiera propozycję, żeby reklamy suplementów diety zostały ściśle uregulowane. Czy rzeczywiście istnieje taka konieczność?
Tak, bo ludzie zapominają, że suplementy diety to żywność. A producenci tych artykułów spożywczych, sugerując ich właściwości lecznicze, po prostu oszukują społeczeństwo. Rzeczywiście w suplementach diety mogą być niewielkie stężenia substancji leczniczych, jednak nie powinno to prowadzić do sytuacji, gdy działanie odżywek porównuje się z efektami stosowania leków. Pamiętajmy, że nie tylko Polacy, ale ludzie na całym świecie są bardzo podatni na to, co widzą i słyszą w mediach. Poddają się ułudzie, że jeśli zastosują dany preparat, to będą wyglądać jak osoby ukazane w reklamie. Regulacje są więc konieczne, aby konsumenci nie byli wciąż wprowadzani w błąd. I żeby producenci suplementów diety zachowywali się wobec swoich klientów w sposób odpowiedzialny.
Ale czy w Polsce potrzebne są większe restrykcje niż w prawie unijnym? Czy jako społeczeństwo mamy szczególny problem z suplementami diety?
Moim zdaniem tak. Bo często zdarzają się sytuacje, że starsze osoby rezygnują z zakupu niezbędnych im leków na rzecz zakupu całej siatki suplementów diety. Zapominają, że zawarte w nich składniki mogą w nadmiarze szkodzić. Doceniam przedsiębiorczość Polaków i to, jak szybko „zadomowili się” w branży suplementów diety. Ale mimo że rynek już dziś jest rozdęty do granic możliwości, to wciąż rośnie. I choć nie mam problemu z tym, że rodzime firmy zarabiają coraz więcej, to jednak nie może się to odbywać kosztem zdrowia społeczeństwa. To wszystko sprowadza się znów do konieczności wprowadzenia obostrzeń w reklamie, żeby konsumenci kupowali rzeczywiście te produkty, których potrzebują, ewentualnie te, w których działanie wierzą.
Na opakowaniach suplementów diety ma zatem pojawić się sentencja, że są one środkami spożywczymi, które są uzupełnieniem normalnej diety. Czy taka informacja rzeczywiście będzie istotna dla konsumenta? Nie zastanawiali się państwo nad wprowadzeniem bardziej klarownej informacji, np. że suplement diety to nie lek?
Dyskutowaliśmy o wielu różnych możliwościach regulacji. Pojawiały się nawet pomysły, żeby wycofać suplementy diety z apteki, skoro są jedynie żywnością. Zadaniem państwa jest jednak to, żeby szukać konsensusu i wyważyć interesy zarówno przedsiębiorców, jak i konsumentów. I właśnie dlatego proponujemy taką wersję projektu.
Z badań wynika, że co czwarta reklama w telewizji to promocja suplementu diety. Często całe bloki reklamowe są wypełnione spotami tych produktów. Czy GIS nie myślał o ograniczeniu tego zjawiska?
Rozważaliśmy to. Nie możemy jednak zabronić mediom publikowania reklam suplementów diety ani producentom wykupowania czasu antenowego. Ale już sama treść reklam musi być zgodna z prawem, a jej przekaz – być rozsądny.
Za nieetyczne reklamy suplementów diety karał niedawno Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Czy w związku z tym, że GIS również miałby nakładać kary, UOKiK przestanie monitorować ten sektor?
W żadnym wypadku. Oba urzędy mają swoje kompetencje i dla obu suplementy diety stanowią i będą wciąż stanowić bardzo ważny temat.
GIS zaproponował karę w wysokości aż 20 mln zł. To bardzo wysoki pułap. Czy jest pan sobie w stanie wyobrazić takie naruszenie, które skutkowałoby taką karą?
Wysoko ustawiona poprzeczka tej kary naturalnie nie oznacza, że przy pomniejszych naruszeniach producenci od razu będą płacić milionowe grzywny. Jeżeli naruszenie wynikało z niecelowego działania, to wystarczy przecież wezwać producenta do zaprzestania niewłaściwych działań. Ale jeśli przedsiębiorca będzie celowo działał niezgodnie z prawem i nie będzie reagował na wezwania urzędu do zmiany praktyki, to wtedy GIS skorzysta z możliwości nakładania kar finansowych.
Skoro kara byłaby jednak sankcją administracyjną, to pojawia się problem. Producenci pozakładają spółki z.o.o., a w momencie nakładania kary zamkną je. Czy przepis w takiej sytuacji nie będzie martwy?
Jeżeli właściciel firmy w sposób świadomy będzie igrał z prawem, a jego działania będą mogły mieć wpływ na zdrowie i życie ludzi, to wciąż jest możliwość złożenia doniesienia do prokuratury i pociągnięcia do odpowiedzialności karnej.
Duże wątpliwości przedstawicieli branży budzi brak przepisów przejściowych w projekcie. Czy zatem producenci musieliby wycofać z dnia na dzień wszystkie produkty i przepakować je do nowych, zgodnych z nowym prawem, opakowań?
W zależności od tego, kiedy wejdzie w życie projektowana zmiana legislacyjna, producenci będą mieli czas na dostosowanie się. Z tego, co wiem, branża doskonale orientuje się, co jest przez nas projektowane i jest gotowa na ewentualne zmiany.
Pojawia się jeszcze problem, czy zaproponowane przez GIS zmiany mogą zostać uznane za przepis techniczny i tym samym podlegać konieczności notyfikacji przez Komisję Europejską.
Rzeczywiście istnieje takie ryzyko i dokonujemy wciąż analiz prawnych, czy rzeczywiście nasze zmiany niosłyby ze sobą konieczność notyfikacji. Z drugiej strony dostrzegamy furtkę dla naszych propozycji w najnowszym rozporządzeniu unijnym dotyczącym informowania konsumentów – na jego podstawie uważamy, że można wprowadzić nowe oznaczenia na opakowaniach w trosce o ich dobro.