W ciągu 3,5 roku liczba aut elektrycznych do wypożyczenia wzrosła w Paryżu z 250 do 3500. W równie imponującym tempie rośnie liczba osób korzystających z systemu Autolib’. Własnych samochodów się pozbyli
Dobrze funkcjonujący system komunikacji publicznej i gęsta sieć ścieżek rowerowych nie każdego przekonają do rezygnacji z jeżdżenia samochodem. Autolib’ – paryski system wypożyczania samochodów elektrycznych – udowadnia jednak, że własne auto w wielkim mieście przestaje być rzeczą niezbędną. Zresztą nie tylko w Paryżu, bo pierwsze pojazdy tego systemu pojawiły się właśnie w Londynie.
Trzydrzwiowe, 3,3-metrowej długości bolloré bluecar, choć zaprojektowane przez słynną włoską pracownię Pininfarina, nie przyciągają wzroku swoją urodą – ot, typowe miejskie autka, którym pod względem wizualnym daleko do elektrycznej klasy wyższej w postaci Tesli Model S czy BMW i8. Po części to efekt tego, że prawie wszystkie są w trochę nijakim kolorze aluminiowym, co w połączeniu ze skromnym wyposażeniem wnętrza (choć jest w nich GPS) stwarza nieodparte poczucie, że jest to pojazd budżetowy. Ale po tak zatłoczonym mieście, jakim jest Paryż, jeździ się nimi całkiem przyjemnie. Poza tym patrząc, jak szybko przyrasta ich liczba, mogą one zająć równie ważne miejsce w historii francuskiej motoryzacji co Citroen 2CV czy Citroen DS.
Autolib’ wystartował w grudniu 2011 r. jako uzupełnienie funkcjonującego od kilku lat Velib’, czyli miejskiego systemu wypożyczania rowerów (podobnego do warszawskiego Veturilo). Gdy ruszał, do dyspozycji mieszkańców Paryża było 250 samochodów w niespełna stu wypożyczalniach (przy każdym miejscu postojowym jest odrębny punkt do ładowania), co okazało się niewystarczające, bo w pierwszych miesiącach czasem były problemy ze znalezieniem wolnego pojazdu. Dziś samochodów jest prawie 3500, zaś liczba wypożyczalni w Paryżu i jego najbliższych okolicach dochodzi do tysiąca.
Nie są to zresztą wypożyczalnie samochodów w klasycznym tego słowa znaczeniu. To małe bezobsługowe kioski (w razie problemów można skorzystać z pomocy siedzącego w centrali operatora), w których wystarczy przytknąć kartę, aby zwolnić jeden ze stojących obok samochodów. Samochodów już nie brakuje, ale też można je zarezerwować w konkretnym miejscu i na określoną godzinę przez telefon, internet bądź przez terminal w każdej z tych wypożyczalni. – Tak samo jak jest z rowerami miejskimi, samochodu nie trzeba oddawać w to samo miejsce, lecz można go zostawić w każdej z wypożyczalni – jedyne, co trzeba zrobić na koniec, to podłączyć go z powrotem do wtyczki z prądem. Podobnie – można pojechać gdzieś, np. do kawiarni czy na zakupy, jednym, a wracać innym, który akurat jest wolny. Wszystko po to, by system był jak najefektywniej wykorzystywany – opowiada pracownik Autolib’ Patrick Obiada. Samochody mają zasięg 250 km, co do jazdy tylko po mieście w zupełności wystarcza. Na dodatek nie są wcale takie wolne, bo według producenta potrafią rozwinąć prędkość do 130 km/h.
Gdy system ruszał, zarejestrowanych w nim było ok. 6 tys. paryżan, dziś liczba tych, którzy mają roczny abonament, przekracza 80 tys. Stanowią oni zdecydowaną większość użytkowników, bo długi okres abonamentu oznacza niższe koszty wynajmu. Abonament można kupić na rok (120 euro), miesiąc (25 euro), tydzień (10 euro) lub jeden dzień (bez opłaty), zaś koszt półgodzinnej jazdy wynosi odpowiednio – 5,5, 6,5, 7 oraz 9 euro. Czas użytkowania rozliczany jest według stawek minutowych, przy czym w przypadku pierwszych 20 minut ta opłata jest stała. Wypożyczać samochody mogą nie tylko mieszkańcy Paryża – wystarczy do tego prawo jazdy (międzynarodowe lub któregoś z państw europejskich i karta kredytowa), dzięki czemu z Autolib’ mogą korzystać także turyści. Średnio każdego dnia w Paryżu bolloré bluecar wypożyczane są ok. 13 tys. razy.
Pewna elastyczność jest także w kwestii odpowiedzialności za ewentualne szkody. W przypadku gdy chodzi tylko o otarcia czy drobne wgniecenia, nie stanowi to problemu. Gdy kierowca spowoduje poważny wypadek, za pierwszym razem musi zapłacić karę w wysokości 250 euro, za drugim razem w ciągu roku – 400, za trzecim – 700 euro i traci prawo do wypożyczania samochodów. Ale tylko na rok. Po upływie tego czasu można się z powrotem zapisać – z czystym kontem.
Autolib’ należy do władz miasta, a producent samochodów, konglomerat transportowo-logistyczno-przemysłowy Bolloré, jest jego operatorem. Według szefa firmy, Vincenta Bolloré, system powinien zacząć na siebie zarabiać w 2018 r. Ale Autolib’ już teraz się rozwija. – Niektóre firmy wynajmują samochody na stałe i dostosowują je do swoich potrzeb, np. zamawiając do nich klimatyzację czy ABS. Bardziej zróżnicowana będzie także oferta samochodów, bo podpisano niedawno kontrakty z Renault i Peugeotem. Ta ostatnia firma dostarczać będzie nawet elektryczne kabriolety – opowiada Obiada.
Przede wszystkim jednak Autolib’ coraz mocnej wychodzi poza Paryż. I nie chodzi tu tylko o kolejne podstołeczne dzielnice. Od 2013 r. Autolib’ działa – choć pod innymi markami – w Lyonie i Bordeaux, zaś w zeszłym miesiącu pierwsze 10 elektrycznych samochodów z Autolib’ zaczęło jeździć po Londynie. W planach na ten rok jest uruchomienie takiego samego systemu w Indianapolis w USA.
W Paryżu o zmianach klimatycznych
Doroczna Konferencja Narodów Zjednoczonych ws. Zmian Klimatu (tzw. COP 21) odbędzie się w tym roku w podparyskim Le Bourget. Organizatorzy spodziewają się, że weźmie w niej udział 22 tys. delegatów, zaś ogólna liczba osób, która z tego powodu przyjedzie do Paryża, sięgnie 40 tys. Celem konferencji jest podpisanie prawnie zobowiązującego i powszechnego porozumienia (czyli inaczej, niż to było zapisane w protokole z Kioto w 1997 r.) w sprawie powstrzymania zmian klimatycznych, tak aby zatrzymać średni wzrost temperatury na Ziemi na poziomie nie wyższym niż 2 stopnie powyżej czasów przedindustrialnych. Szansa na takie porozumienie jest większa niż kiedykolwiek, bo w ostatnim czasie swoje stanowisko w tej sprawie zmieniły dwa kraje, które do tej pory sprzeciwiały się jakimkolwiek wiążącym umowom, a które przy okazji w największym stopniu odpowiadają za zanieczyszczenie środowiska, czyli Stany Zjednoczone i Chiny. Pod koniec zeszłego roku oba państwa podpisały nawet dwustronne porozumienie, w którym zobowiązały się ograniczyć emisję gazów cieplarnianych. Nie przesądza to jednak jeszcze o sukcesie COP 21, bo do tego wymagana jest zgoda wszystkich państw uczestniczących w konferencji, a wiele krajów rozwijających się – choć zmieniają one trochę stanowisko – nadal uważa, że ich priorytetem powinien być rozwój gospodarczy. Jak podkreślają francuscy organizatorzy, kluczową sprawą jest też przekonanie wielkiego przemysłu do zmiany sposobu myślenia, tak aby w wyobrażalnej perspektywie czasowej można było zupełnie zrezygnować z paliw kopalnych.