Sytuacja finansowa linii jest na tyle dobra, że nie potrzebuje pomocy.
Sebastian Mikosz, prezes PLL LOT, uciął wczoraj kilkumiesięczne spekulacje branży na temat prośby o kolejną transzę pomocy publicznej. – Nie poprosimy o drugą transzę pomocy publicznej do końca czerwca 2014 r. – zapowiedział Mikosz.
Według niego obecnie przewoźnik nie potrzebuje dodatkowego zastrzyku, bo notuje coraz lepsze wyniki finansowe. To efekt planu restrukturyzacji przyjętego w pierwszej połowie 2013 r. Mikosz nie chciał zdradzić choćby w przybliżeniu zeszłorocznych wyników finansowych. Zapewnił jednak, że są dużo lepsze od zakładanych. – Bardzo chciałbym o tej porze za rok poinformować, że osiągnęliśmy rentowność, ale jest to ogromne wyzwanie, gdyż mamy ograniczenia związane z restrukturyzacją – powiedział.
Agnieszka Jabłońska-Twaróg, rzecznik prasowy Ministerstwa Skarbu Państwa, które kontroluje ponad 90 proc. akcji spółki, twierdzi, że postęp w restrukturyzacji przybliża ostateczną akceptację Komisji Europejskiej dla pożyczki, którą LOT otrzymał w grudniu 2012 r. Bruksela bada obecnie, czy zaproponowane przez spółkę ograniczenia wystarczająco rekompensują pozostałym uczestnikom rynku pomoc w wysokości 400 mln zł, jakiej przewoźnikowi udzielił MSP. Negatywna decyzja KE mogłaby oznaczać bankructwo spółki.
Niedawno LOT podał, że zamierza zakończyć rok z niewielką stratą na działalności podstawowej na poziomie ok. 20 mln zł. To wynik o 122 mln zł lepszy od założonego w planie restrukturyzacji, który przewidywał 142 mln zł straty na koniec 2013 r. Wśród przyczyn poprawy spółka wymieniała wtedy dobry III kw., w którym LOT wypracował zysk na działalności podstawowej na poziomie 100,5 mln zł wobec 20 mln zł w 2012 r.
Koniec restrukturyzacji firmy nie oznacza końca zmian w Locie. Wtedy bowiem może on zostać włączony w skład Polskiego Holdingu Lotniczego, do którego miałoby wejść również Przedsiębiorstwo Państwowe „Porty Lotnicze”. Nad takim pomysłem pracuje obecnie MSP.
Jabłońska-Twaróg zastrzega, że na razie ten projekt jest jedynie analizowany i że nie zapadły jeszcze żadne decyzje. I dodaje, że powołanie PHL ma służyć nie ratowaniu LOT-u, ale lepszemu wykorzystaniu posiadanych przez państwo aktywów.
Eksperci mówią, że niełatwo jest oceniać to, jak duże postępy w restrukturyzacji uczynił LOT. – Musimy pamiętać, że tak naprawdę w przypadku LOT-u nie znamy rzeczywistych cyfr po stronie kosztowej i dochodowej, więc trudno ocenić sytuację spółki – zastrzega Dominik Boniecki, ekspert od rynku lotniczego w Comarchu. Jednak przyznaje, że w ostatnim czasie w Locie wprowadzono wiele drobnych lub średnich zmian, które wpłynęły pozytywnie na wynik. – Chodzi np. o rezygnację z darmowych posiłków oraz wprowadzenie dodatkowych usług, choćby przywozu niektórych pasażerów limuzyną i opieki nad podróżnym na lotnisku. Dobrze także, że przewoźnik kontynuuje umowy dwustronne z liniami spoza Star Alliance’u, np. Aerofłotem czy Rossiją – mówi Boniecki.
Ta współpraca jest dla LOT-u korzystna, bo uniezależnia go od relacji narzuconych przez liderów poszczególnych sojuszy linii lotniczych. Spodziewa się on, że tego typu porozumień będzie więcej i będą zawierali je różni przewoźnicy. Zwłaszcza że nie tylko LOT się restrukturyzuje, a na dodatek linie borykają się ze spadkiem przychodów z przewozów towarowych.