Paradoks na budowie obwodnicy Marek, czyli kluczowego odcinka trasy S8. Astaldi wybudowało swój odcinek na czas i liczy dodatkowe koszty związane z opóźnieniem drugiej części inwestycji.



Kierowcy nie mogą doczekać się otwarcia 15-kilometrowej obwodnicy Marek. To jeden z najważniejszych odcinków trasy S8 z Białegostoku do Warszawy. Dzięki niemu skończą się gigantyczne korki przy wjeździe do stolicy. Według ostatnich zapowiedzi drogowców trasa miała być w użyciu już pod koniec października. To się jednak nie udało. Wprawdzie jedna firma – Astaldi – skończyła swój siedmiokilometrowy odcinek wart 405 mln zł, ale wciąż toczą się prace na ośmiu kilometrach bliżej Warszawy, które buduje Salini (za 331 mln zł). Na to opóźnienie narzekają mocno nie tylko kierowcy, ale także... Astaldi.
– Tym razem terminowe zakończenie prac na ciągu głównym trasy S8 nie przyniesie nam korzyści. Dopóki na obwodnicę Marek nie zostanie przeniesiony ruch, co jest uzależnione od realizacji kontraktu innej firmy, będziemy ponosić spore koszty wandalizmu, ochrony, odpowiedniego utrzymania drogi, a także trzymania w gotowości ekip budowlanych – wylicza Mateusz Witczyński, rzecznik Astaldi.
Firma narzeka np. na kradzieże. Złodzieje wyrywają kratki ze studzienek, siatki, słupki, a nawet drewniane panele ekranów dźwiękochłonnych. Witczyński mówi, że trzeba było wynająć ochroniarzy, którzy całą noc jeżdżą po gotowym fragmencie.
Po co utrzymywanie w gotowości pracowników i maszyn? W rejonie Radzymina trzeba wykonać docelowe połączenie nowej obwodnicy z istniejącą drogą, co potrwa ok. trzech tygodni, a będzie możliwe dopiero po przeniesieniu ruchu na nową trasę. Dodatkowo zgodnie z kontraktem Astaldi będzie musiało wyremontować stary odcinek drogi nr 8 w Markach. Na te prace firma ma cztery miesiące. Niedługo inwestycję może zaś wstrzymać zima.
Astaldi na razie tego oficjalnie nie mówi, ale możliwe jest, że za koszty ochrony czy utrzymania pracowników i maszyn wystawi rachunek Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Firma nie chce jednak ujawniać kosztów przestojów.
Według Małgorzaty Tarnowskiej z mazowieckiego oddziału GDDKiA ewentualne roszczenia będzie rozpatrywał nadzorujący prace inżynier kontraktu.
Drogowcy liczą teraz, że odcinek firmy Salini powinien być oddany pod koniec listopada. Trzeba jeszcze skończyć budowę ekranów, barier, ustawić znaki. GDDKiA już jednak zagroziła wykonawcy naliczeniem kar za poślizg (według drogowców po kilkunastu dniach liczone są w setkach tysięcy złotych). Salini odpowiada, że do opóźnień przyczyniła się zła pogoda. Będzie to weryfikował inżynier kontraktu.
Eksperci zwracają uwagę, że do takich problemów nie dochodziłoby, gdyby dyrekcja nie dzieliła inwestycji na zbyt krótkie odcinki. – To rozpowszechniło się, kiedy szefem GDDKiA był Lech Witecki. Przestrzegaliśmy, że to nie najlepszy pomysł. Kiedy jedna firma robi coś na czas, druga może źle wyliczyć cenę za kontrakt i od razu powoduje to problemy – mówi Rafał Bałdys, wiceprezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa.
Robert Chwiałkowski z SISKOM przypomina, że podział inwestycji na krótsze odcinki miał zagwarantować niższe ceny i szersze otwarcie na wykonawców. – Ale jest ryzyko rozjechania się terminów zakończenia różnych fragmentów – przyznaje.
Według ekspertów rozwiązaniem jest takie dzielenie budowy, by nie czekając na zakończenie prac na spóźnionym odcinku, otwierać gotowy fragment. I GDDKiA zaczyna iść w tym kierunku. Ze względu na wysokie koszty i zakres prac realizację 18-kilometrowego odcinka południowej obwodnicy Warszawy (od ul. Puławskiej do wylotówki na Lublin) podzielono na trzy fragmenty. Jest groźba rozjechania się terminów zakończenia realizacji poszczególnych z nich: budowa mostu na Wiśle mocno się rozkręciła, z kolei prace przy tunelu w dzielnicy Ursynów idą powoli. Jan Krynicki, rzecznik GDDKiA, zwraca jednak uwagę, że odcinki wraz z poszczególnymi węzłami zostały przydzielone tak, by w razie opóźnień na dwóch skrajnych fragmentach wcześniej można było otworzyć odcinek z mostem (od ul. Przyczółkowej w Wilanowie do Wału Miedzeszyńskiego w Wawrze).
Którędy pojedziemy pod koniec roku
Oprócz obwodnicy Marek do końca 2017 r. oddanych ma być jeszcze 120 km szybkich tras. To po pierwsze 48-kilometrowy odcinek S5 z Wrocławia do Poznania . Nowa droga powinna znacznie usprawnić podróż między stolicami Dolnego Śląska i Wielkopolski. Oddane mają być także dwa odcinki S7 w województwie warmińsko-mazurskim (w pobliżu Ostródy i Olsztynka), co przyśpieszy podróż z Warszawy do Trójmiasta. W grudniu ma być skończony 13-kilometrowy fragment S51 z Olsztynka na obrzeża Olsztyna.
Do końca roku otwarte zostaną także dwa odcinki S8 w województwie podlaskim (Zambrów – granica z Mazowszem i Mężenin – Jeżewo; łącznie 29 km). Dzięki temu ekspresówka Warszawa – Białystok będzie już skończona na Podlasiu. Całą S8 ze stolicy do Białegostoku mamy jeździć w 2018 r.