Po 10 latach otwartych granic publiczna komunikacja transgraniczna istnieje tylko na granicy z Niemcami. Po tekście DGP pojawiła się szansa na połączenia ze Słowacją.
Małopolskie samorządy rozpoczęły prace studyjne nad publicznymi liniami autobusowymi łączącymi Podhale ze Słowacją. Jeśli się uda, pojedziemy nimi już w tym sezonie. To m.in. efekt naszego artykułu na temat niefunkcjonującej komunikacji publicznej na pograniczu z Czechami, Litwą i Słowacją. Problemem są narzucany przez Słowaków zakaz kabotażu, czyli zabierania pasażerów na odcinkach krajowych, i inne przeszkody biurokratyczne. O ich usunięciu miało w zeszłym roku rozmawiać z Bratysławą Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa (MIB), wbrew zapowiedziom jednak tego nie zrobiło.
W tym roku będziemy świętować 10. rocznicę wstąpienia Polski do strefy Schengen. Gdy 21 grudnia 2007 r. uroczyście przepiłowano szlaban na Łysej Polanie, politycy deklarowali, że od teraz Tatry staną się jednym regionem turystycznym. Tak się nie stało. Co prawda turyści mogą przejść górskimi szlakami z polskiej części Tatr na słowacką, ale po zejściu na drugą stronę nie mają jak wrócić do Polski. Z Tatr Zachodnich i Orawy nie kursują żadne transgraniczne autobusy, a linia Zakopane – Poprad działa jedynie cztery miesiące w roku. Podobna sytuacja ma miejsce na granicy polsko-litewskiej i polsko-czeskiej. Komunikacja nieźle funkcjonuje za to na granicy z Niemcami.
Po marcowym tekście DGP sprawą zainteresowali się włodarze województwa małopolskiego i zorganizowali spotkanie z reprezentantami powiatów nowotarskiego i tatrzańskiego. – Samorządowcy przedstawią nam koncepcję dwóch transgranicznych linii autobusowych. Następnie podpiszemy list intencyjny. Problem może się jednak pojawić po stronie słowackiej. Jeżeli Słowacy narzucą nam zakaz kabotażu, takie linie nie będą miały racji bytu – opisuje efekty narady Grzegorz Lipiec, członek zarządu województwa małopolskiego i szef miejscowej Platformy Obywatelskiej. Kabotaż decyduje o rentowności linii. – Jeśli przewoźnik wnioskuje o kabotaż, resort transportu zwraca się z prośbą o opinię do władz krajowych (kraj to odpowiednik województwa – red.) – wyjaśnia Karolína Ducká ze słowackiego ministerstwa transportu.
Problem w tym, że władze krajów żylińskiego i preszowskiego, bojąc się konkurencji, dotychczas blokowały polskie inicjatywy utworzenia lokalnej komercyjnej linii w Tatrach. W 2016 r. posłowie kilku partii złożyli interpelacje do MIB sygnalizujące ten problem i proszące, by usunąć przeszkody poprzez zawarcie ze Słowacją umowy liberalizującej procedury koncesyjne na pograniczu. Resort odpisał, że poruszy sprawę na posiedzeniu komisji dwustronnej. Takie spotkanie odbyło się 3 listopada 2016 r. Wbrew zapowiedziom MIB kwestia zakazu kabotażu nie została przez stronę polską poruszona. Z protokołu narady, do którego dotarliśmy, wynika, że przedstawiciel MIB stwierdził tylko, że to, iż autobusy nie kursują, jest wyłącznie sprawą przewoźników. – Nie planujemy na razie kolejnego spotkania międzyrządowego ze stroną słowacką – mówi rzecznik MIB Szymon Huptyś.
MIB tłumaczy, że to Bruksela zabrania zawrzeć taką umowę. Tymczasem art. 25 unijnego rozporządzenia o transporcie autobusowym mówi, że państwa członkowskie mogą zawierać między sobą umowy liberalizujące wymagania koncesyjne w strefie transgranicznej. – O takiej umowie będziemy mogli rozmawiać dopiero wtedy, gdy zwrócą się do nas z taką prośbą samorządy. Jak dotąd nie dostaliśmy żadnych oficjalnych pism – przekonuje Szymon Huptyś.
– To absurdalne tłumaczenie. Ministerstwo doskonale zna sprawę, była ona zgłaszana w interpelacjach – ripostuje Grzegorz Lipiec. Oburzenia nie kryje poseł Nowoczesnej Marek Sowa, który wielokrotnie interpelował w tej sprawie. – MIB wie, że jest problem z zakazem kabotażu i innymi przeszkodami. Rolą ministerstwa nie jest tłumaczenie, że pasażerowie nie będą jeździć, bo tego nie wiemy, tylko uproszczenie przepisów, a przynajmniej poruszenie tej kwestii w rozmowach ze Słowakami. Była taka okazja i tego nie zrobiono – komentuje poseł.
Problem dostrzegają też parlamentarzyści Prawa i Sprawiedliwości. „Czy przewidywane jest podjęcie rozmów (wespół z MSZ) ze stroną słowacką, aby wypracować wspólne stanowisko i doprowadzić do rozwiązania opisanego problemu?” – zapytała w niedawnej interpelacji krakowska posłanka PiS Barbara Bubula. W kwietniowej odpowiedzi resort powtórzył wcześniejsze argumenty, że z inicjatywą muszą wystąpić samorządy. Dopóki nie będzie oficjalnych rezolucji ze strony sejmików czy rad gmin lub powiatów, MIB nie podejmie takich rozmów.
Problem może się pojawić po stronie słowackiej