Samorządy, z obawy przed narastającym buntem mieszkańców, na własną rękę próbują ograniczać budowę elektrowni wiatrowych. Coraz więcej gmin zaczyna poważnie traktować skalę protestów.
Energetyka wiatrowa / DGP
W ponad 400 miejscowościach organizowane są protesty lokalnych społeczności przeciwko budowaniu w gminach instalacji wiatrowych. Przybierają one różne formy – od konferencji na temat ich zgubnego wpływu na zdrowie ludzi po pikiety pod urzędami.
– Jesteśmy w trakcie rejestrowania ogólnopolskiego stowarzyszenia obywatelskiego, które będzie naszym głównym przedstawicielem w dyskusji z władzami. Po dopełnieniu wszystkich formalności rozpoczniemy zbiórkę podpisów pod obywatelskim projektem ustawy, która ma na celu zabronić budowy wiatraków w odległości 3 kilometrów od zabudowań mieszkalnych – mówi Jacek Malak z organizacji Stop Wiatrakom.
Samorządy, z obawy przed narastającym buntem mieszkańców, na własną rękę próbują ograniczać budowę elektrowni wiatrowych. Coraz więcej gmin zaczyna poważnie traktować skalę protestów. W grudniu do rządu i parlamentarzystów trafiło pismo pięciu starostów z woj. warmińsko-mazurskiego, w którym przestrzegają przed „żywiołowym i coraz bardziej masowo narastającym niezadowoleniem społecznym” związanym z instalacjami wiatrowymi.
Wskazują przy tym na opinię Ministerstwa Zdrowia z lutego 2012 r., w której nie wykluczono możliwości występowania w najbliższym otoczeniu farm wiatrowych tzw. syndromu turbin wiatrowych, choroby wibroakustycznej czy promieniowania elektromagnetycznego. Starości apelują też do rządu o precyzyjne uregulowanie w przepisach warunków lokalizacji elektrowni wiatrowych.
Jeszcze dalej poszli radni Augustowa. Zgodnie z przyjętą pod koniec grudnia uchwałą, jeśli wiatrak miałby powstać w odległości mniejszej niż 1 km od siedlisk ludzkich, wystarczy sprzeciw choćby jednego mieszkańca, by inwestycję zablokować. Uchwałę do 28 stycznia musi jeszcze zatwierdzić wojewoda.
– Poszliśmy w ślady takich gmin jak Biesiekierz czy Suraż. Mieszkańcy są bardzo przestraszeni, jeśli chodzi o skutki działania wiatraków, nawet jeśli one nie są szkodliwe. Wystarczy, że cokolwiek złego stanie się w okolicy wiatraka, np. znajdzie się martwy ptak, od razu przypisuje się to tej instalacji – mówi DGP wójt Augustowa Zbigniew Buksiński.
Jacek Malak uważa, że na inwestycje wiatrakowe decydują się przede wszystkim gminy, które nie mają pieniędzy i liczą na zastrzyk gotówki od inwestora. – Grupa ludzi chce na tym zarobić, a nad tym procesem nie ma żadnej kontroli – mówi.
Branża odpiera zarzuty. – Każda inwestycja jest analizowana indywidualnie. Niektóre wiatraki mogą być ustawiane w odległości 300 metrów od siedlisk ludzkich, a inne w odległości 500 metrów. Przepisy są bardzo rygorystyczne, bierze się pod uwagę efekt cienia czy normy hałasu.
Odgórne ograniczanie lokalizacji wszystkich wiatraków nie służy ani inwestorom, ani dobru mieszkańców – mówi Piotr Biniek z Polskiego Stowarzyszenia Energii Wiatrowej. – Jesteśmy zdania, że ten proces powinien być jak najbardziej przejrzysty – zapewnia.