Po Katowicach i Toruniu kolejne miasto zdecydowało się zainwestować w bezzałogowy statek powietrzny wyposażony w czujniki do mierzenia rakotwórczego pyłu zawieszonego.
Wart 200 tys. zł dron ma wkrótce trafić w ręce urzędników z Bielska-Białej. Kończą już procedury zakupowe i zapowiadają, że urządzenie po raz pierwszy wzbije się w powietrze w przyszłym sezonie grzewczym.
Będzie sprawdzać, co wydobywa się z lokalnych kominów i czy unoszący się z nich dym nie zawiera toksycznych substancji pochodzących np. ze spalanych butelek. A w razie przekroczenia dopuszczalnych norm, wyśle odpowiedni sygnał i poinformuje o tym procederze straż miejską.
– Funkcjonariusze mogą zaraz potem przeprowadzić kontrolę w domu i pobrać popiół do badania, a w przypadku wykrycia nieprawidłowości, wystawić nawet 500 zł mandatu – wskazuje Jarosław Klimaszewski, przewodniczący Rady Miasta w Bielsku-Białej.
Tak srogie kary wynikają z ustawy o odpadach (t.j. Dz.U. z 2018 r. poz. 21 ze zm.), której art. 191 stanowi, że termiczne przekształcanie odpadów poza spalarniami lub współspalarniami jest wykroczeniem zagrożonym karą aresztu lub grzywny.
Nowatorski system walki z opałem wątpliwej jakości sprawdził się już w innych miastach na południu Polski. Włodarze Katowic chwalili się, że wystarczyła godzina, by patrolujący okoliczne osiedla domów jednorodzinnych dron wykrył sprawcę nielegalnego spalania odpadów, co skończyło się nałożeniem na niego mandatu.
Jak jednak zapewniają władze Bielska-Białej, bardziej niż na dodatkowych wpływach do budżetu, zależy im na prewencji. Mają nadzieję, że widok krążącego nad osiedlem drona odwiedzie część mieszkańców od wrzucania do pieca śmieci.