PROBLEM: Miasta od lat walczą z niedozwolonymi substancjami psychoaktywnymi na swoim terenie. Na nietypowy pomysł wpadły Mysłowice, które wraz z miejscowymi zakładami pogrzebowymi przeprowadziły kampanię społeczną w szkołach. Grabarze, którzy zdecydowali się wziąć udział w programie, oferują 50 proc. zniżki na pogrzeb temu, kto bierze dopalacze. W środowisku lokalnym kampania znalazła akceptację wśród większości pedagogów i młodzieży. Wywołała też oczekiwane przez samorząd dyskusje na temat skutków zażywania dopalaczy. Pojawiło się jednak pytanie, czy takie działania są w ogóle zgodne z prawem. I czy są etyczne.
Niecodzienny widok można było pod koniec października ujrzeć w mysłowickich szkołach, także podstawowych. Bo nieczęsto widuje się ponurych pracowników zakładów pogrzebowych na szkolnych korytarzach i w klasach, proponującym uczniom... 50-proc. zniżkę na pogrzeb. Nie był to wcale halloweenowy psikus, ale kampania społeczna, przygotowana przez mysłowicki ratusz wraz z zakładami pogrzebowymi oraz samymi szkołami. Grabarze rozdawali młodym ludziom ulotki, oferując zniżkę wyłącznie tym uczniom, którzy biorą dopalacze.
Grabarze w szkołach
Akcja zorganizowana została pierwszy raz i odbyła się we wszystkich klasach gimnazjalnych szkół podstawowych oraz we wszystkich klasach szkół ponadpodstawowych. – W ten sposób dotarliśmy do ok. 2000 uczniów – chwali się Kamila Szal, rzecznik prasowy miasta Mysłowice. – Tradycyjne kampanie przeciwko dopalaczom zawodzą. Wciąż słychać, że kolejne młode osoby padły ich ofiarami. Nie przeciwstawimy się sklepom, ale możemy coś zmienić w świadomości młodzieży. Zależało nam na wzbudzeniu emocji, bo byliśmy pewni, że tylko to może skłonić do rozmowy i poważnego potraktowania problemu.
Koszt całej kampanii to 7000 zł, a współpraca z zakładami pogrzebowymi była nieodpłatna. Ulotki roznosili aktorzy oraz pracownicy zakładów pogrzebowych w ramach współpracy. Podjęcie tego typu działań nie wymagało specjalnej uchwały. Władze, aby zmniejszyć skalę ewentualnych wątpliwości natury etycznej i prawnej, zamieściły na materiałach informację „Niniejszy plakat/ulotka jest elementem kampanii społecznej mającej na celu zwrócenie uwagi na śmiercionośność dopalaczy”. Ponadto aktorzy, którzy odwiedzali szkoły, informowali uczniów, jaką pełnią rolę i że ich działanie jest częścią kampanii. Ratusz z propozycją włączenia się do akcji wyszedł do wszystkich firm pogrzebowych działających na terenie miasta, a współpracę podjął z tymi, które wyraziły taką chęć. W zamian na materiałach informacyjnych pojawiły się ich logotypy.
Rozbieżne opinie
Zdania o akcji Mysłowic są podzielone. Niektórzy przedstawiciele samorządów innych miast twierdzą, że tylko w niekonwencjonalny sposób można dotrzeć do młodych ludzi. Są i tacy, którzy uważają kampanię za chybioną i etycznie wątpliwą, bo zawiera w sobie element reklamy usługi pogrzebowej oraz żeruje na negatywnym uczuciu strachu przed śmiercią. W jednym wszyscy są zgodni – kampania jest odważna i pionierska.
Pochwala ją m.in. Bartosz Bartoszewicz, wiceprezydent Gdyni: – Nie wykluczam nawet skrajnie kontrowersyjnych akcji, byle uchronić młodzież przed śmiertelnym zagrożeniem dopalaczami. Jeśli mysłowicki problem z dopalaczami jest poważny, to moralnie wspieram ten samorząd w działaniu i gorąco mu kibicuję.
Podobne zdanie ma też bytomski ratusz. Według biura rzecznika prasowego urzędu miasta tylko kontrowersyjne kampanie społeczne o mocnym przekazie mają szansę dotrzeć do młodzieży. Cel uświęca środki, a jeśli dzięki tej akcji choć jedna osoba ze strachu nie sięgnie po zakazane środki, to samorząd może i powinien uciekać się do takich metod. Tak samo na sprawę patrzą Rzeszów oraz Starostwo Powiatowe w Wejherowie.
Kraków jednak nie zdecydowałby się na podobną kampanię. Monika Chylaszek, rzecznik prezydenta Krakowa, twierdzi, że dla miasta jest ona zbyt kontrowersyjna. – Rozumiemy intencje twórców, ale my byśmy się do tego nie posunęli – twierdzi Chylaszek.
Podobnych praktyk nie chce też stosować Lublin. – Forma, w jakiej przeprowadzono akcję przeciwko dopalaczom, wydaje się dyskusyjna – mówi Jerzy Kuś, dyrektor wydziału zdrowia i spraw społecznych Urzędu Miasta Lublin. – Z naszego punktu widzenia w walce z dopalaczami niezbędne jest współdziałanie różnych instytucji, samorządu, szkoły, rodziny oraz organizacji pozarządowych czy policji – dodaje.
Prawnicy: czysta sprawa
Pytani przez nas prawnicy twierdzą, że sprawa nie budzi wątpliwości, bo kampania jest zgodna z kompetencją samorządu do podejmowania działań w zakresie walki z dopalaczami. Sama zaś reklama jako jej element nie stanowi też czynu nieuczciwej konkurencji w kontekście niedozwolonej promocji usług.
Zdaniem Piotra Grzelczaka, radcy prawnego w kancelarii GFP Legal, samorząd działał w granicach prawa. – Nie ma tutaj mowy o stosowaniu ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji, bo nie dotyczy ona tego rodzaju sytuacji. Odnosi się bowiem do zwalczania nieuczciwej konkurencji w działalności gospodarczej, a tutaj w ogóle nie może być o tym mowy. Działania podjęte przez gminę należałoby uznać za kampanię społeczną, nie reklamę. Zgodnie z ustawą z 8 marca 1990 r. o samorządzie gminnym (t.j. Dz.U. z 2017 r. poz. 1875) do zadań własnych gminy należą m.in. sprawy z zakresu ochrony zdrowia oraz edukacji publicznej. Kampania przeciwko dopalaczom wpisuje się w te zadania, a więc przepisy samorządowe nie stanowią tutaj przeszkody. W mojej ocenie podjęcie tego rodzaju kampanii nie wymaga uchwały rady gminy. Trudno sobie też wyobrazić kierowanie przez kogokolwiek roszczeń wobec gminy w związku z przeprowadzeniem tej kampanii. Nie wydaje się, by można tu było mówić o naruszeniu dóbr osobistych czy jakimkolwiek działaniu noszącym znamiona czynu zabronionego – posumowuje Grzelczak. Prawnik twierdzi również, że udział firmy pogrzebowej w akcji zorganizowanej przez magistrat nie ma de facto charakteru reklamy. O tym świadczy nie tylko kontekst sytuacyjny, lecz także treść plakatów czy informacji przekazywanych w szkołach. Samo działanie firmy pogrzebowej nie ma zaś zachęcać do zakupu jej usług przez wywołanie lęku. Cel i efekt jest wręcz przeciwny, wywołując lęk przed śmiercią, zniechęca do dopalaczy.
Zapytany przez nas o kwestię nieuczciwej konkurencji i niedozwoloną reklamę Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów uznał się za niewłaściwy do udzielenia odpowiedzi. Zdaniem rzecznik UOKiK Magdaleny Cieloch sprawę przedsiębiorcy podejrzanego o czyn nieuczciwej konkurencji każdorazowo bada sąd. W kwestii etycznej strony reklamy urząd odsyła zaś do Komisji Etyki Reklamy [opinia Z. Gajewskiego] oraz rzecznika praw obywatelskich. [opinia Ł. Kosiedowskiego]
OPINIE EKSPERTÓW
Łukasz Kosiedowski zespół prawa gospodarczego i administracyjnego w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich / Dziennik Gazeta Prawna
Na gminie ciążą obowiązki w zakresie profilaktyki narkotykowej. Przeciwdziałanie narkomanii należy bowiem do zadań własnych gmin, które są zobligowane m.in. do „prowadzenia profilaktycznej działalności informacyjnej, edukacyjnej oraz szkoleniowej w zakresie rozwiązywania problemów narkomanii, w szczególności dla dzieci i młodzieży” (art. 10 ust. 1 pkt 3 ustawy z 29 lipca 2005 r. o przeciwdziałaniu narkomanii; t.j. Dz.U. z 2017 r. poz. 783 ze zm.). Zadania te są prowadzone na podstawie gminnego programu przeciwdziałania narkomanii. Ten obowiązujący w Mysłowicach (uchwała rady miasta z 26 stycznia 2017 r.) przewiduje, że adresatami programu są m.in. „dzieci i młodzież bez względu na stopień indywidualnego ryzyka występowania problemów narkotykowych i dopalaczy”, a jednym z prowadzonych w jego ramach działań jest „realizowanie programów profilaktycznych i zajęć warsztatowych w placówkach oświatowych: adresowanych do dzieci, młodzieży, rodziców i wychowawców, w tym: inne programy sprzyjające kształtowaniu postaw i zachowań prozdrowotnych dzieci i młodzieży”.
Inna sprawa to kwestia ustawy z 16 kwietnia 1993 r. o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji (t.j. Dz.U. z 2003 r. nr 153, poz. 1503 ze zm.). Określa ona w art. 16 czyny nieuczciwej konkurencji w zakresie reklamy. Reklamą zaś jest (art. 2 lit. a dyrektywy 2006/114/WE dotyczącej reklamy wprowadzającej w błąd i reklamy porównawczej; Dz.Urz. UE z 2006 r. L 376, s. 21) „przedstawienie w jakiejkolwiek formie w ramach działalności handlowej, gospodarczej, rzemieślniczej lub wykonywania wolnych zawodów w celu wspierania zbytu towarów lub usług, w tym nieruchomości, praw i zobowiązań”. Ze sprawy nie wynika, by kampania społeczna była reklamą w rozumieniu ww. przepisów. W szczególności nie wydaje się, by była prowadzona w ramach działalności handlowej i miała na celu wspieranie zbytu towarów i usług, skoro organizowana była przez samorząd, a jej celem była nie sprzedaż usług firm pogrzebowych, ale uświadamianie o szkodliwości zażywania dopalaczy. Wiążąco charakter kampanii społecznej ocenić mógłby sąd powszechny lub prezes UOKiK. Warto dodać, że wykonanie gminnego programu przeciwdziałania narkomanii w Mysłowicach należy do prezydenta miasta (par. 3 powołanej wyżej uchwały z 26 stycznia 2017 r.). Skargi na działalność prezydenta miasta rozpatruje zaś rada miasta (art. 229 pkt 3 kodeksu postępowania administracyjnego).
Zbigniew Gajewski dyrektor generalny Związku Stowarzyszeń Rady Reklamy / Dziennik Gazeta Prawna
Dotychczas do Komisji Etyki Reklamy nie wpłynęły skargi dotyczące kampanii realizowanej przez ratusz w Mysłowicach we współpracy z miejscowymi szkołami. Musimy jednak wyraźnie zaznaczyć, że systemem samoregulacji stworzonym przez biznes reklamowy: reklamodawców, agencje reklamowe i media, objęte są wyłącznie komercyjne przekazy reklamowe, badane pod kątem ich zgodności z naszym Kodeksem Etyki Reklamy. Nie ingerujemy w reklamy o charakterze społecznym i politycznym, gdyż organizacjom biznesowym nie przysługują takie uprawnienia. W poczuciu odpowiedzialności społecznej staramy się chronić odbiorców przed nieetycznymi i nieuczciwymi reklamami produktów i usług. A jak w materiałach akcji informują sami organizatorzy, jest to kampania społeczna, więc jako taka nie może być oceniana przez Komisję Etyki Reklamy.
Lepiej trzymać się standardów
Inaczej sprawę widzą organizacje zajmujące się zwalczaniem uzależnień. Dla nich działanie Mysłowic jest wyrzucaniem pieniędzy w błoto i nie ma nic wspólnego z prewencją.
Według Anny Boruckiej, specjalistki ds. profilaktyki w Krajowym Biurze ds. Przeciwdziałania Narkomanii, akcja w Mysłowicach nie spełnia obowiązujących standardów w profilaktyce. – Biuro rekomenduje samorządom prowadzenie i finasowanie działań profilaktycznych, które są zgodne z międzynarodowymi standardami opracowanymi przez ekspertów z UNODC (International Standards on Drug Use Prevention). Spełnienie tych standardów oznacza w praktyce realizację strategii lub programów profilaktycznych o udokumentowanych rezultatach i kierowanie się określoną wiedzą na temat ich wdrażania. Tylko wiedza na temat czynników ryzyka i czynników chroniących, związanych z zachowaniami młodzieży, stanowi podstawę do opracowania skutecznych strategii. Tego w działaniu Mysłowic nie odnajdujemy – podkreśla Borucka. Jej zdaniem prawidłowy program powinien rozwijać umiejętności wychowawcze rodziców, przewidywać interwencje profilaktyczne, takie jak np. program „Fred goes net”, polegający na formie krótkich warsztatów prowadzonych z wykorzystaniem podejścia dialogu motywującego, oraz rozwijać osobiste kompetencje osób podatnych na zachowania ryzykowne.
Podobnie źle ocenia inicjatywę Mysłowic Jolanta Łazuga-Koczurowska, przewodnicząca Zarządu Głównego Stowarzyszenia Monar. – Jako Monar, który od prawie 40 lat zajmuje się profilaktyką uzależnień, nie wierzymy w akcyjność działań samorządu Mysłowic, nawet jeżeli są one oryginalne i nietypowe. Zmiany postaw wobec używek, w tym dopalaczy, nie uzyska się pod wpływem takich akcji, co jest już udowodnione w badaniach, a oddziaływanie jest krótkotrwałe – stwierdza prezes.
Marek Grondas, pełnomocnik Zarządu Głównego Stowarzyszenia Monar ds. leczenia, terapii i rehabilitacji, zwraca też uwagę na niepotrzebne epatowanie poczuciem zagrożenia oraz marnotrawstwo środków samorządu. – Moim zdaniem to performance pochłaniający wiele środków i energii bez szans na skuteczność. Jest niepotrzebny, bo nikt już nie ma wątpliwości, do czego dopalacze mogą człowieka doprowadzić. Sprawdza się natomiast informowanie o zagrożeniach, choć generalnie należy do strategii uzupełniających. Ludzie bez dodatkowego straszenia boją się szaleństwa. Wystarczy parę filmów pokazujących psychozy po użyciu nowych substancji psychoaktywnych, żeby naprawdę nastraszyć ewentualnych użytkowników – zapewnia Grondas.