Fundusz Stabilizacji Dochodów Rolniczych poróżnił Ministerstwo Finansów oraz kancelarię premier Kopacz z resortem rolnictwa. Ideę jego powołania zrodziły kłopoty w handlu z Rosją powstałe po wprowadzeniu embarga
Sprawa jest ważna politycznie, bo powołanie funduszu zapowiedziała premier Ewa Kopacz w exposé. Problem polega na tym, że koncepcja nie ma przyjaciół ani w jej kancelarii, ani w resorcie finansów. Na pomysł powołania funduszu wpadł minister rolnictwa Marek Sawicki i podpowiedział go szefowej rządu jako jeden z punktów wystąpienia.
Idea stworzenia Funduszu Stabilizacji Dochodów Rolniczych to pokłosie kłopotów w handlu z Rosją powstałych w wyniku embarga wprowadzonego przez rząd Putina w odwecie za sankcje ze strony UE oraz problemów hodowców po odkryciu w Polsce przypadków afrykańskiego pomoru świń. Objęcie ochroną osób tracących dochody z powodu politycznej wojny między UE a Rosją mogło być dobrym rozwiązaniem. Teraz jednak toczy się spór o szczegóły projektu, który był już blokowany w rządowych pracach – miał trafić pod obrady wczoraj, ale z powodu uwag Rządowego Centrum Legislacji stanie się to dopiero 7 stycznia.
FSDR administrowałaby Agencja Rynku Rolnego. Pieniądze na fundusz pochodziłyby z opłaty, która wyniosłaby 0,2 proc. wartości produktów rolnych. Płaciłyby ją firmy skupujące produkty rolne czy zwierzęta hodowlane. Ze środków funduszu mogliby korzystać rolnicy lub hodowcy, których dochody obniżyły się o co najmniej 30 proc. w porównaniu z ostatnimi 3 latami lub wybranymi 3 z ostatnich 5. Mogliby liczyć na rekompensaty do 70 proc. utraconych dochodów. Osobną kategorią byliby też rolnicy, którzy nie dostali zapłaty za dostarczone produkty rolne, np. z powodu niewypłacalności firmy prowadzącej skup.
Ale kancelaria premiera boi się, że w efekcie wprowadzenia zmian koszty powołania funduszu za pośrednictwem firm skupujących płody obciążą wszystkich rolników, z pomocy zaś skorzystają nieliczni – ci najwięksi, którzy będą w stanie udokumentować znaczny spadek dochodów. – To jest bajka. Ciągle mówimy o wprowadzaniu elementów rachunkowości w rolnictwie i ci, którzy korzystają ze środków unijnych, już dawno te elementy mają. A wiadomo, że rekompensaty nie będą wypłacane na życzenie bez udokumentowania – broni projektu minister rolnictwa Marek Sawicki.
Projekt przewiduje, że o rekompensaty mogłyby się ubiegać osoby, których dochody obniżyły się z czterech powodów. Na przykład jeśli spadek wywołany jest ograniczeniami w handlu międzynarodowym, co wprost odnosi się do sytuacji na polskim rynku po wprowadzeniu przez Rosję embarga. Kolejny powód to kłopoty rolników ze sprzedażą płodów w związku z wystąpieniem chorób roślin i zwierząt. Dwa pozostałe powody to znaczący spadek cen produktów na rynkach lub wystąpienie niekorzystnych zjawisk atmosferycznych, które nie są objęte obowiązkowym ubezpieczeniem rolnym. Jak szacuje resort rolnictwa, w 2016 r. fundusz wypłaciłby blisko 70 mln zł rekompensat, a do 2025 r. ta kwota sięgnęłaby miliarda.
Ministerstwo Finansów obawia się, że fundusz obciąży sektor finansów publicznych, ponieważ resort rolnictwa chciał, by Agencja Rynku Rolnego mogła zaciągać pożyczki na rzecz FSDR. Takie pożyczki wpływałyby na wynik całego sektora, zwiększając deficyt. Z wersji skierowanej pod obrady Rady Ministrów ten zapis już zniknął. Jednak Marek Sawicki nie wyklucza, że będzie chciał przywrócić taki zapis w Sejmie. – Taka pożyczka startowa pozwoliłaby uruchomić duże środki już w roku 2015, a nie ma problemu z jej spłatą, bo dochody funduszu będą stabilne – twierdzi szef resortu rolnictwa. Spór między resortami dotyczy także tego, czy środki funduszu byłyby środkami publicznymi w rozumieniu ustawy o finansach publicznych.
– Staramy się podołać i zrealizować zapowiedź z exposé, a jednocześnie uniknąć wszystkich pułapek. To zadanie trudne, by nie powiedzieć, że to szpagat – tłumaczy osoba z zaplecza premier Kopacz. Minister Sawicki z kolei ma nadzieję, że rząd przyjmie ustawę zaraz po Święcie Trzech Króli i prześle ją do Sejmu, a fundusz zacznie działać od 1 lipca.

100 mln zł rocznie mogą wynieść wpływy funduszu z wpłat pobieranych od transakcji na rynku rolnym

3,8 tys. tylu rolników zdaniem resortu rolnictwa może korzystać rocznie z funduszu z tytułu utraconych dochodów

1,7 tys. rolników może korzystać z funduszu z powodu niewypłacalności firm, którym sprzedali swoją produkcję