Pełnomocnik rządu ds. społeczeństwa obywatelskiego i równego traktowania chce chronić urzędników i aktywistów lokalnych nagłaśniających nieprawidłowości w urzędach i wymiarze sprawiedliwości. Wtóruje mu Centralne Biuro Antykorupcyjne.
Co do zasady pomysł jest dobry, bo jakby nie patrzeć, nasze urzędy – nie tylko samorządowe, ale i administracji publicznej – nie są wolne od korupcji, kumoterstwa czy nepotyzmu. Jednak to, czy uchwalenie stosownych przepisów przyniesie wymierny efekt, nie zależy bynajmniej od objęcia ochroną tzw. sygnalistów (ang. whistleblowers, czyli dmuchający w gwizdek). Wszystko zależy od tego, jak takie zgłoszenie będzie traktowane – czy nie zostanie odłożone do szuflady i czy sygnaliści nie będą traktowani przez organy ścigania jak przestępcy.
Niemożliwe? Otóż tak się zdarza, o czym przekonałam się sama. Zgłosiłam do prokuratury – podpisane imieniem i nazwiskiem – a także do organów nadzoru zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez zakład X i urzędy. Jaki był efekt? Otóż przez pewien okres nie było miesiąca, abym nie była wzywana przez policję do złożenia zeznań. W określonym dniu, o określonej godzinie, co dla osoby pracującej jest uciążliwe. Przy czym w komisariacie nie zaproponowano mi nawet szklanki wody, a przesłuchujący mnie funkcjonariusze byli albo znudzeni, albo napastliwi. Mało tego, pofatygowali się na moje osiedle, aby przeprowadzić wywiad środowiskowy. Mniejsza o to, nie protestowałabym, gdyby był jakiś efekt tych działań. Nie było.
Inna sprawa jest taka, że obawiam się nagonki na urzędników. Bo być może część z nich ma brudne ręce, ale to nie oznacza, że patologie czają się za każdym rogiem. Niestety, nie dla wszystkich jest to oczywiste. Szczególnie dla tych, którzy wszędzie widzą spisek.
Pozostało
64%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama