Billboardy na ulicach największych miast w Polsce, reklamy w internecie oraz w radiu ogłaszały, że stolica Wielkopolski pilnie poszukuje profesjonalistów. Jednak kampania „Poznań da pracę” za 700 tys. zł w praktyce nie promowała miasta jako nowej Doliny Krzemowej. Zapytaliśmy, ile osób w jej efekcie znalazło zatrudnienie. Odpowiedzi są zaskakujące: kilka jest w trakcie rekrutacji, etat dostały... dwie.
Pieniądze na kampanię wyłożył urząd miasta. Okazuje sie jednak, że za 700 tys. zł miała reklamować siłę gospodarczą miasta i zachęcić inwestorów, a nie ułatwić znalezienie zajęcia. W sumie na stronie, do której odsyłali autorzy reklam, zamieszczono około 200 ofert, przede wszystkim dla branży informatycznej. W jednym wydaniu gazet z ofertami pracy jest ich wielokrotnie więcej. Jednak poznański pomysł chwycił. Szkoda tylko, że praca znalazła się na drugim, jeśli nie na trzecim planie.
– Na zamieszczone ogłoszenia odpowiedziało wielu kandydatów. Agencje rekrutacyjne informują, że otrzymały blisko pół tysiąca CV – mówi Lucyna Giese z biura promocji miasta.
Oprócz dużego zainteresowania ogłoszeniami poznaniaków firmy rekrutacyjne otrzymały też CV m.in. z Piły, Kalisza, Zielonej Góry, Szczecina, Gdańska, Łodzi, Warszawy, Sosnowca czy Bełchatowa. Wysyłający swoje zgłoszenia nie mieli jednak pojęcia, że chodzi o promocję miasta, a nie zakrojoną na szeroką skalę rekrutację.
Sami autorzy kampanii nie ukrywają, że zaoferowanie pracy nie było głównym celem. – Kampania ma przede wszystkim charakter wizerunkowy, ponieważ Poznań to miasto, w którym bezrobocie utrzymuje się na najniższym poziomie w Polsce – mówi Lucyna Giese.
I dodaje, że działania miasta mają także charakter proinwestorski, bowiem inwestorzy, wybierając lokalizacje pod swoje nowe projekty, preferują miejsca, gdzie są dostępni dobrze wykwalifikowani pracownicy. I tak naprawdę to tylko dodatkowym elementem kampanii było przyciągnięcie do stolicy Wielkopolski specjalistów z wielu branż oraz zatrzymanie absolwentów najbardziej perspektywicznych kierunków studiów i umożliwienie im znalezienia atrakcyjnej pracy.
Największe zainteresowanie reklama wzbudziła u poznaniaków. To oni najczęściej odwiedzali stronę WWW. Na drugim miejscu była Warszawa, potem Kraków, Wrocław, Szczecin i Gdańsk.
Poznań to nie wyjątek, wiele miast sięga po niestandardowe chwyty, by wypromować swój wizerunek – także np. pod kątem turystycznym. Każdy nowy pracownik lub turysta to dodatkowy dochód dla miasta. I dlatego zapanowała powszechna moda na pokazywanie się m.in. w serialach. W zamian za sponsorowanie konkretnego odcinka miasto może liczyć na pokazanie go z dobrej strony. Toruń stał się jednym z bohaterów serialu „Lekarze”, za co miasto zgodziło się zapłacić 350 tys. zł. Bohaterka regularnie uprawia jogging, dzięki czemu reżyserzy w tle mogą pokazać piękne toruńskie widoki. Sandomierz gra w „Ojcu Mateuszu”, a Bydgoszcz w „Barwach szczęścia”. Coraz częściej władze miast inwestują też w media społecznościowe, zakładając konto na Naszej Klasie, twittując czy otwierając swoje funpage’e na Facebooku. Z raportu „Social Media raport 2012” wynika, że na Facebooku jest ich już 903.
ikona lupy />
Anna Proszowska-Sala, prezes zarządu Citybell Consulting, firmy doradczej z zakresu strategii komunikacyjnych
Miasta konkurują z sobą, zwłaszcza w obszarze rozwoju gospodarczego. Rywalizacja ma charakter ekonomiczny. Obejmuje m.in. przyciąganie nowych inwestorów oraz kreowanie rynku pracy, czyli pozyskiwanie kadr i mieszkańców. Kampania poznańska to sygnał: „Jesteśmy otwarci na rozwój i poszerzanie naszego wewnętrznego potencjału kadrowego. Zapraszamy profesjonalistów do Poznania”. Dostęp do kadr jest bowiem dla inwestorów jednym z najważniejszych determinantów wyboru danej lokalizacji pod inwestycje. Kampania jest kontynuacją zrealizowanej przez Poznań podobnej akcji za 1 mln zł przyciągającej studentów. Przyjechało 800 nowych. Łatwo wyliczyć, że w ciągu 5 lat przy wydatkach około 1 tys. zł miesięcznie przychody dla miasta wyniosą blisko 48 mln zł. Wybór polskich miast czy to przez inwestorów, czy studentów nie jest taki oczywisty. Konkurujemy z miastami europejskimi. Promocja gospodarcza to nie tylko outdoor. To głównie działania o charakterze public affairs i public relations, kooperacja ze środowiskiem akademickim, stała komunikacja z inwestorami, tworzenie stref ekonomicznych.