Mimo kryzysu lawinowo rosną koszty związane z delegacjami. Urzędnicy i ich szefowie szczególnie aktywnie podróżowali w czasie wyborów parlamentarnych w ubiegłym roku. Potwierdza to sonda DGP przeprowadzona w ministerstwach i urzędach wojewódzkich.
Ministerstwo Rozwoju Regionalnego (MRR) na podróże krajowe w 2008 r. wydało 768 tys. zł, cztery lata później – blisko 1,1 mln zł. W tym okresie urzędnicy MRR średnio co roku odbywali 1,8 tys. podróży. Wydatki wzrosły również w resorcie finansów. W 2008 r. przeznaczył na diety urzędników 4,8 mln zł, a w 2011 r. o prawie 2,6 mln zł więcej. Z tego tylko milion złotych na delegacje krajowe. Zdaniem resortu to i tak niewiele. Plan przewidywał ponad 9 mln zł. Na jednego urzędnika MF przypada średnio około dwóch wyjazdów służbowych w ciągu roku (łącznie 4,5 tys.). – Ten wzrost z ostatniego roku w delegacjach zagranicznych wynika z prezydencji w UE. Wydatki na krajowe podróże to efekt tego, że około 450 jednostek podlega centrali. Musimy prowadzić tam kontrole – wyjaśnia Małgorzata Brzoza z MF.
Równie chętnie w delegacje swoich urzędników wysyłają resorty środowiska i rolnictwa. Ten pierwszy w 2008 r. wydawał na podróże służbowe 2,2 mln zł. W 2011 r. było to już około 800 tys. zł więcej. Bardziej rozrzutny jest resort ministra Marka Sawickiego. Średnio co roku (od 2008 r.) na delegacje wydawano tam 3 mln zł. Ale w ub.r. koszty wzrosły dwukrotnie. Bilety lotnicze kosztowały resort 2,6 mln zł. Na przejazdy koleją przeznaczył zaledwie 107 tys. zł.
Resort zdrowia w 2008 r. wydał na podróże ponad milion złotych, w ub.r. już o 800 tys. zł więcej. W ubiegłym roku blisko połowę pieniędzy na podróże służbowe resort przeznaczył na bilety lotnicze. Ministerstwo Obrony w tym samym okresie na delegacje wydało blisko 10 mln zł (w 2008 r. – 6,6 mln zł).
– Latają głównie osoby na kierowniczych stanowiskach, w tym ministrowie, którzy wracają z pracy do domu samolotem – mówi dr Stefan Płażek, adwokat i adiunkt z Uniwersytetu Jagiellońskiego, ekspert ds. administracji publicznej.
Podróże służbowe urzędników / DGP
Znacznie niższe wydatki na podróże służbowe ponoszą natomiast urzędy wojewódzkie. Tam, jeżeli jest wzrost, to minimalny. Ich urzędnicy sporadycznie również korzystają z samolotów. W Wielkopolskim Urzędzie Wojewódzkim na diety wydano w 2008 r. 209 tys. zł, a cztery lata później – 232 tys. zł. W porównywalnym okresie w Śląskim Urzędzie Wojewódzkim koszt delegacji wzrósł z 419 tys. zł do 566 tys. zł. Jego pracownicy są wysyłani na szkolenia, kontrole oraz konferencje i narady organizowane przez resorty. Ministerstwa nieoficjalnie przyznają, że nie bez znaczenia były wybory parlamentarne. Wtedy urzędujący szefowie resortów, w ramach pełnionych obowiązków, zdecydowanie częściej wizytowali podległe jednostki.

Resort rolnictwa rocznie wydaje na bilety lotnicze 2,6 mln złotych

– Zawsze obserwowałem duży ruch wyjazdowy ministrów w okresie wyborczym. Chcieli się wykazać aktywnością. Łączenie wyjazdów służbowych z wiecem wyborczym trudno było im udowodnić – zdradza dr Aleksander Proksa, były wieloletni sekretarz Rady Ministrów.

Urzędnicy więcej jeżdżą, bo się szkolą

Administracja rządowa z roku na rok coraz więcej wydaje na podróże służbowe pracowników. W ostatnich czterech latach kwota w przypadku niektórych urzędów nawet się podwoiła. Potwierdza to sonda DGP przeprowadzona w ministerstwach i urzędach wojewódzkich. Rosnące wydatki tłumaczą obowiązkami kontrolnymi i nadzorczymi, a także koniecznością dokształcania pracowników, bo coraz częściej są obciążani nowymi zadaniami.

Diety zamrożone

Pracownicy zatrudnieni w urzędach państwowych, jeśli wybierają się w podróż służbową, mogą liczyć na zwrot wydatków na podstawie rozporządzenia ministra pracy i polityki społecznej z 19 grudnia 2002 r. w sprawie wysokości oraz warunków ustalania należności przysługujących pracownikowi zatrudnionemu w państwowej lub samorządowej jednostce sfery budżetowej z tytułu podróży służbowej na obszarze kraju (Dz.U. nr 236, poz. 1990 z późn. zm.) lub poza jego granicami (Dz.U. nr 236, poz. 1991 z późn. zm.).

Za dzień podróży służbowej w kraju pracownikowi przysługuje dieta w wysokości 23 zł za dobę podróży oraz 34,50 zł za opłacenie noclegu (jeśli pracownik nie przedstawi rachunku). Stawki te nie były zmieniane od 1 stycznia 2007 r. Podobna sytuacja jest z zagranicznymi podróżami. Tam stawki nie były zmieniane od blisko siedmiu lat. Ich wysokość nie uwzględnia ani zmian kursów walut, które nastąpiły w tak długim czasie, ani cen usług i towarów w poszczególnych krajach.

Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej już dwa lata temu przedstawiło projekt rozporządzenia, które ma uaktualnić wymienione wcześniej stawki. Dieta za podróże w kraju miała wzrosnąć z 23 do 30 zł. Wraz z nimi proporcjonalnie wyższy będzie ryczałt za noclegi w czasie delegacji (z 34,50 do 45 zł) oraz na dojazd lokalnymi środkami komunikacji (z 4,60 zł do 6 zł). Projekt zakłada także zwiększenie wysokości diet i limitów noclegowych na podróże do innego kraju.



Konieczne podwyżki

Eksperci nie mają wątpliwości, że podwyżki diet za podróże służbowe są nieuniknione, bo nie przystają one do rzeczywistości, w tym do rosnącej inflacji.

– Rzeczywiście stawki są dużo niższe od cen biletów i innych usług związanych np. z pobytem w hotelu – potwierdza Katarzyna Sarek, radca prawny z Kancelarii Raczkowski i Wspólnicy.

Przyznaje jednak, że wejście w życie proponowanych zmian spowoduje, że wzrosną koszty nie tylko dla urzędów, ale także dla firm, które na tej podstawie ustalają delegacje.

Projekt zawiera jednak także korzystne rozwiązania dla pracodawców. Określone zostały m.in. zasady zmniejszania należnej diety, w sytuacji gdy pracownikowi zostało zapewnione wyżywienie. Dieta zmniejszona będzie o koszt otrzymanego bezpłatnego posiłku. Przyjęto, że zapewnione w czasie delegacji śniadanie i kolacja spowodują obcięcie diety o 25 proc. (za każdy z tych posiłków). Jeśli delegowany otrzyma obiad, będzie to dla niego oznaczało utratę połowy diety. Obecnie brak jest podstaw do jej zmniejszenia, gdy pracownik w czasie odbywania krajowej podróży służbowej miał zapewnione częściowe wyżywienie.

W projekcie wprowadzone zostało też ograniczenie wydatków na delegacje w postaci limitu noclegowego. W efekcie pracownicy będą musieli poszukiwać tańszej oferty hoteli czy pensjonatów.

(Nie)racjonalne urzędy

Wyższe stawki diet mają obowiązywać już od września. Trudno sobie jednak wyobrazić, że urzędy nagle będą szukać tańszych noclegów lub ograniczać wyjazdy służbowe. Choć już dziś zapewniają, że nie zawyżają sztucznie kosztów delegacji.

– Pracowników delegują dyrektorzy departamentów właściwych ze względu na tematykę spotkania – wyjaśnia Agnieszka Gołąbek, rzecznik prasowy Ministra Zdrowia.

Tłumaczy, że wysłanie w podróż służbową musi następnie być zaakceptowane przez członka kierownictwa ministerstwa. Zaznacza również, że dyrektor ocenia zasadność udziału pracownika w danym spotkaniu, z uwzględnieniem celowości wyjazdu i planowanych zadań ministerstwa.

Zdaniem ekspertów urzędy powinny wykazać się jednak większą powściągliwością przy kierowaniu na wyjazdy służbowe.

Urzędy tłumaczą się, że trudno im ograniczać takie wydatki, bo z roku na roku przybywa im zadań kontrolnych i nadzorczych.

Nie brakuje również głosów, aby urzędnicy zajęli się pracą w terenie.

– Jeśli te delegacje są wydatkowane zgodnie z prawem, to nie mam nic przeciwko temu, aby urzędnicy wyszli do ludzi i ułatwili im w ten sposób załatwianie spraw – mówi Witold Polkowski, ekspert Pracodawców RP.