Urzędnika, który dorabia pisaniem wniosków dla firm startujących w konkursach o unijne dotacje, można zwolnić. Jednak nie za łamanie prawa, ale z powodu utraty zaufania.
W styczniu DGP napisał o pracowniku Wojewódzkiego Urzędu Pracy (WUP) w Olsztynie, który odpłatnie oferował firmom usługę weryfikacji wniosków o dotację z Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki (PO KL). Twierdził, że pozyskał dla firm prawie 6 mln zł. Za poprawienie wniosku brał od przedsiębiorcy 500 zł. Jeśli firma w unijnym konkursie otrzymała dofinansowanie – jeszcze dodatkowo tysiąc złotych.
W świetle procedur obowiązujących w PO KL taki proceder, choć nieetyczny, nie jest łamaniem prawa. Urzędnicy pracujący w tzw. komisjach oceny wniosków pod rygorem odpowiedzialności karnej składają oświadczenia o bezstronności i poufności. Grożą im trzy lata więzienia, ale tylko wtedy, jeśli będą oceniać projekty, w których przygotowaniu sami brali udział. Przepis ten można zatem ominąć, jeśli pracownik pomaga w przygotowaniu wniosku, który oceniają inni urzędnicy.
Zdaniem Ministerstwa Rozwoju Regionalnego (MRR), które zarządza PO KL, jego działalność zarobkową należy oceniać na podstawie ustawy o pracownikach samorządowych, której podlega. WUP, który go zatrudniał, uznał, że do złamania prawa nie doszło. Pracownik w ubiegłym roku wystąpił do przełożonych o zgodę na podjęcie dodatkowej działalności zarobkowej w postaci współpracy z firmami spoza województwa, i najpierw ją otrzymał, a następnie została mu cofnięta. Z firmami kooperował w okresie, kiedy miał na to zgodę.
– Nie doszło więc do naruszenia art. 30 ustawy. Jego działalność budzi natomiast wątpliwości etyczne i jest niezgodna z kodeksem etyki pracownika samorządowego. Dlatego otrzymał wypowiedzenie, a jego uzasadnieniem jest utrata zaufania – tłumaczy Zdzisław Szczepkowski, dyrektor WUP w Olsztynie.