Trzymanie na firmowym komputerze materiałów porno jest dopuszczalne. Kluczowe jednak jest to, by były wyraźnie oznaczone jako dokumenty prywatne. Nie można traktować dysku zarezerwowanego dla materiałów służbowych jako przechowalni osobistych plików – wynika z najnowszego wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.



Eric Libert przez ponad 30 lat bez większych zawirowań przepracował we francuskich kolejach państwowych (SNCF), dochodząc tam do stanowiska zastępcy regionalnego dyrektora nadzoru. W 2007 r. nad jego spokojną ścieżką zawodową pojawiły się czarne chmury.
Stało się to po tym, jak jeden z podwładnych złożył na niego skargę do zarządu za używanie wulgarnego języka wobec współpracownika. W efekcie wicedyrektor został zawieszony w obowiązkach służbowych na czas trwania postępowania dyscyplinarnego. Po kilku miesiącach sprawę ostatecznie umorzono, a Libertowi złożono propozycję pracy na innym stanowisku w firmie. Ten nie wyraził zgody na zmianę posady i w końcu postawił na swoim – wrócił do starych obowiązków.
W dniu, gdy pojawił się w pracy po dłuższej przerwie, odkrył, że znikł jego służbowy komputer. Przełożeni poinformowali Liberta, że przeanalizowano zawartość twardego dysku i znaleziono na nim m.in. liczne zdjęcia i filmiki pornograficzne, w tym także materiały zoofilskie w folderze o nazwie „śmiechy” (odkryła je osoba, która używała sprzętu w trakcie zastępstwa). Kontrowersyjne pliki były zlokalizowane na dysku przeznaczonym dla dokumentów pracowniczych, tyle że Libert zmienił jego nazwę na „dokumenty osobiste”.
W reakcji na odkrycie firma wytoczyła mu kolejną dyscyplinarkę, która tym razem zakończyła się wyrzuceniem z pracy. Kierownictwa nie przekonały tłumaczenia, że podejrzane materiały przysyłały mu przez intranet inni, nieznani mu osobiście pracownicy firmy. Sąd I instancji i sąd odwoławczy zgodnie uznały, że zwolnienie było zasadne. Istnieje bowiem domniemanie, że wszystkie dokumenty przechowywane w miejscu pracy mają charakter służbowy poza tymi, które pracownik oznaczy jako „prywatne”. Ale nawet w takim przypadku pracodawca ma prawo je przejrzeć w obecności zainteresowanego.
Po odrzuceniu skargi kasacyjnej Libert odwołał się do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, dowodząc, że naruszono jego prawo do ochrony życia prywatnego (art. 8 konwencji). Zarzut sprowadzał się do tego, że pracodawca bez zgody zwolnionego wicedyrektora otworzył pliki umieszczone na firmowym sprzęcie znajdujące się w folderze oznaczonym „dane osobiste”.
ETPC nie miał wątpliwości, że przeglądanie zawartości komputera pracownika bez wcześniejszego poinformowania o tym zainteresowanego było ingerencją w jego prywatność. Materiały osobiste przechowywane na służbowym sprzęcie mogą w pewnych przypadkach być traktowane jako część sfery życia prywatnego (zwłaszcza, że firma pozwalała swojemu personelowi używać go od czasu do czasu do celów niezwiązanych z obowiązkami zawodowymi). Trybunał strasburski podkreślił jednak, że materiały pornograficzne, które znaleziono u Liberta, znajdowały się na dysku zarezerwowanym dla dokumentów służbowych. Jego zdaniem pracownik nie może po prostu nazwać go „dyskiem prywatnym” i gromadzić na nim pliki niezwiązane z pracą. Gdyby wyodrębnił specjalny, wyraźnie oznaczony katalog jako prywatny (tak jak w Outlooku można wybrać opcję „oznaczenie wiadomości e-mail jako prywatnej”), być może uniknąłby problemów. A tak trybunał uznał, że nie ograniczono jego prawa do prywatności.
Przeglądanie zawartości komputera pracownika bez wcześniejszego poinformowania go o tym jest ingerencją w jego prywatność
ORZECZNICTWO
Wyrok ETPC z 22 lutego w sprawie Libert przeciwko Francji (skarga nr 588/13). www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia