Ślady jakie zostawiamy w internecie, zwłaszcza w social mediach, pozwalają szybko określić, czym na co dzień się zajmujemy i gdzie aktualnie możemy przebywać. Wystarczy kilka niepozornych informacji takich jak imię i nazwisko oraz miejsce pracy lub zamieszkania by znaleźć daną osobę i dowiedzieć się o niej tego, co nas interesuje. Wielu z nas ogranicza swoje prawo do prywatności poprzez tzw. życie w sieci i niefrasobliwe udostępnianie swoich danych – wskazuje ekspert ODO 24.

Publikowanie selfie z oznaczeniem daty i miejsca czy umieszczenie na osi czasu postów informujących o wyjazdach wakacyjnych na profilach społecznościowych to najczęstsze zachowania w sieci, które narażają nas na niebezpieczeństwa. Na podstawie informacji, które udostępniamy można z dużą dozą prawdopodobieństwa określić, co aktualnie robimy i gdzie się znajdujemy. Taka wiedza jest cenna dla przestępców, którzy mogą ją wykorzystać do okradzenia naszego mieszkania, ale też np. dla firm windykacyjnych, które chcą się z nami skontaktować. Dużym ułatwieniem dla złodziei, którym zależy na poznaniu naszych codziennych zwyczajów jest GPS, który pozwala na dokładne określenie miejsca pobytu danej osoby. Włączona geolokalizacja w smartfonie umożliwia ustalenie, na podstawie czasu przebywania, gdzie pracujemy i mieszkamy. Wiele osób włącza usługę GPS i o tym zapomina. Nie jest to zagrożeniem dopóki możliwość śledzenia nas mają tylko ci, którym na to pozwoliliśmy. Sytuacja może się jednak zmienić, gdy telefon którejś z tych osób wpadnie w niepowołane ręce.

Nieświadomie dzielimy się informacjami o nas także umieszczając pod artykułami prasowymi komentarze, które tylko pozornie są anonimowe. Jeżeli korzystamy z takiego samego zdjęcia (avatara) profilowego lub pseudonimu np. na Facebooku bardzo łatwo można ustalić naszą tożsamość. Wystarczy połączyć informacje z kilku stron internetowych lub wykorzystać często automatycznie umieszczane przy komentarzach dane, takie jak adres IP, by dowiedzieć się, kto jest autorem konkretnego wpisu. Powiązanie nas z komentarzami może mieć negatywne konsekwencje np. w miejscu pracy. W skrajnych sytuacjach może grozić nam pozew cywilny z tytułu naruszenia dóbr osobistych, gdy ktoś poczuje się szczególnie urażony tym, co napisaliśmy – mówi Konrad Gałaj-Emiliańczyk, ekspert ds. ochrony danych w ODO 24.

Udostępniając dużo informacji o sobie, swoich zwyczajach i poglądach narażamy się na ryzyko odgadnięcia i wykorzystania przez osoby trzecie naszych haseł do logowania w social mediach, do bankowości elektronicznej czy zasobów przechowywanych w chmurze obliczeniowej. Hasła, jak pokazują statystyki, są przez użytkowników rzadko zmieniane, a dodatkowo bardzo proste do odgadnięcia. Najczęściej są to imiona członków rodziny – ewentualnie zwierząt domowych – oraz data. Utworzenie listy zawierającej kombinacje tych informacji i użycie jej do złamania hasła dostępowego nie jest trudne i nie wymaga specjalistycznej wiedzy informatycznej. Konsekwencją poznania naszego hasła może być nie tylko utrata wszystkich prywatnych informacji, ale także podszycie się pod nas i próba wyłudzenia informacji od naszych znajomych lub członków rodziny – wskazuje ekspert ODO 24. Warto pamiętać, że nasza prywatność jest na tyle chroniona, na ile jesteśmy świadomi istniejących zagrożeń i im przeciwdziałamy.