Ciekawe i funkcjonalne otoczenie budynków na osiedlu przyciąga klientów i może zwiększyć zbyt o kilka procent. Na bardzo konkurencyjnym rynku nieruchomości ma to ogromne znaczenie
Wybrukowane alejki i zwykły trawnik – tyle, poza samym lokalem, deweloperzy zwykle oferowali w czasie hossy mieszkaniowej w latach 2006–2007. Dzisiaj jest zupełnie inaczej – coraz częściej deweloperzy biorą na siebie kompleksowe przygotowanie otoczenia budynków, i to mimo że popyt na mieszkania znowu bije rekordy. Według firmy Reas tylko w III kw. 2014 r. w największych aglomeracjach kupiliśmy ok. 10,4 tys. mieszkań. To piąty kwartał z rzędu, w którym liczba transakcji wzrosła do poziomu nienotowanego od 2007 r.
Teraz lokatorzy są wymagający, więc trzeba im przedstawić jak najbardziej atrakcyjną ofertę. Dla przykładu – Marvipol, jeden z warszawskich deweloperów, w jednej z inwestycji zakończonych w III kw. przygotował trzy boiska sportowe, a w innej poza boiskami zaplanowane zostały ścieżki do joggingu i zimowe lodowisko. – Zauważamy, że klienci zwracają na to coraz większą uwagę, a my chcemy z tego uczynić naszą przewagę konkurencyjną – deklaruje Jacek Bielecki, dyr. do spraw jakości w Marvipolu.
Jeszcze dalej idzie JW Construction. W ogromnym projekcie na warszawskiej Woli – ok. 3 tys. lokali – zaplanował park oraz place zabaw i tereny rekreacyjne. Powstaną też wielofunkcyjne boisko, zewnętrzna siłownia oraz stoły do tenisa i piłkarzyków. Tu także zimą staw będzie zamieniał się w lodowisko. Co ciekawe, wbrew niedawnej modzie osiedle nie będzie ogrodzone. – Obecnie odchodzi się od tego. Osiedle ma być integralną częścią miasta, a deweloperzy oferują inne rozwiązania zapewniające wysoki poziom bezpieczeństwa, takie jak monitoring, ochrona czy kody na klatkę schodową – zapewnia Małgorzata Ostrowska z zarządu JWC.
W Lublinie firma TBV w najnowszym swoim projekcie liczącym ponad 300 mieszkań proponuje też pomieszczenia na wózki, rowery, saunę, siłownię i salę do fitnessu.
– Pierwszy etap inwestycji zakończy się w październiku 2015 r. Mamy już sprzedane 30 proc. mieszkań. To dowód na to, że klienci szukają czegoś więcej – tłumaczy pracownik z działu sprzedaży i dodaje, że cena za metr kwadratowy w tej inwestycji nie odbiega znacząco od średniej rynkowej. – Mieszkania w Lublinie są do kupienia od 4 tys. zł za 1 mkw., za najlepsze projekty na rynku trzeba zapłacić ponad 7 tys. zł, a w naszej inwestycji ceny zaczynają się od 5,2 tys. zł – wyjaśnia.
Skąd taka dbałość o szczegóły? W czasie poprzedniej hossy kupujący wyrywali sobie mieszkania, zwykle na etapie dziury w ziemi, zachęcani przez rozdawane przez banki lekką ręką kredyty. Mało kto weryfikował albo zwracał uwagę na obietnice co do zagospodarowania przestrzeni. Które zresztą często w ogóle nie były realizowane. Tym razem to deweloperzy muszą zabiegać o kupujących, bo banki przykręciły kurki z kredytami, a konkurencja jest bardzo duża. Na koniec września w największych miastach na sprzedaż wystawionych było niemal 48 tys. lokali.
– W czasie ostatniej hossy wykończenie otoczenia schodziło na dalszy plan, teraz staje się ono istotnym elementem marketingu. Deweloperzy dokładnie prezentują w materiałach promocyjnych zagospodarowane otoczenie budynków i co najważniejsze, jak pokazują doświadczenia ostatnich 2–3 lat, obietnic dotrzymują – twierdzi Katarzyna Kuniewicz z Reas.
Michał Tokarz z agencji Home Broker wskazuje, że wyróżnienie się z tłumu konieczne jest m.in. w dużych, rozłożonych na wiele lat projektach, bo jednorazowy wydatek na początku budowy może przynosić korzyści przy kolejnych etapach. Inna kwestia to położenie. – Przykładem może być osiedle FI w Krakowie. Nowatorskie rozwiązania mają przyciągnąć klientów do przemysłowej do niedawna części miasta. Cała komunikacja samochodowa na osiedlu została wpuszczona pod ziemię, a między budynkami można korzystać m.in. z boisk sportowych. To wszystko w cenie od 5,8 tys. do 8 tys. zł za 1 mkw., czyli jak na Kraków niezbyt wygórowanych – mówi specjalista Home Brokera.
Oczywiście za każde udogodnienie ostatecznie płacą klienci. Dlatego, jak podkreśla Artur Pietraszewski, dyr. sprzedaży w Futureal Group, wspólnoty mieszkaniowe oczekują nie tylko potrzebnych, ale i tanich rozwiązań. – Np. koszt utrzymania basenu to wydatek ok. 40–50 tys. zł miesięcznie. Dlatego deweloperzy nie stawiają takich obiektów. Mniejsze, ale również znaczące wydatki na etapie budowy i utrzymania rodzi zamknięta siłownia. Dlatego coraz częściej urządzenia do ćwiczeń powstają na wolnym powietrzu – wyjaśnia. Jak tłumaczy Michał Tokarz, o wiele łatwiej jest rozłożyć koszty w projektach liczących kilkaset mieszkań. Tam, gdzie lokali jest nie więcej niż 100, to zdecydowanie trudniejsze.
Deweloperzy zaznaczają, że choć w segmencie mieszkań popularnych wciąż kluczowymi czynnikami decydującymi o zakupie są cena oraz lokalizacja, to klienci doceniają dodatkową ofertę. – Szacuję, że występowanie tych rozwiązań może zwiększyć sprzedaż o 5–10 proc. – mówi Andrzej Gutowski, dyrektor sprzedaży i marketingu w firmie Ronson Development, która w swoich inwestycjach oferowała mieszkańcom m.in. siłownię, bezprzewodową sieć internetową czy ogród w stylu japońskim.
35,1 tys. nowych mieszkań sprzedali deweloperzy w 2007 r. w Warszawie, Krakowie, Trójmieście, we Wrocławiu, w Poznaniu i Łodzi. Od stycznia do września nabywców znalazło już 31,8 tys. lokali
3,7–7,4 tys. zł w takim przedziale w III kw. 2014 r. mieściły się średnie ceny transakcyjne metra kwadratowego nowego lokalu w głównych miastach w Polsce
Rynek pierwotny vs. wtórny. Ile dopłacimy za nowe mieszkanie? – na Forsal.pl