Perspektywa zmian w prawie spółdzielczym przyciąga na polski rynek zarządzania mieszkaniami zagranicznych inwestorów. Na wejście do Polski zdecydowało się właśnie litewskie City Service. Firma liczy, że zyska na postępującej konsolidacji rozdrobnionej branży zarządzania nieruchomościami mieszkaniowymi i wydzielaniu wspólnot ze spółdzielni mieszkaniowych.
– Zmiany przepisów prawa spółdzielczego mogą wiązać się z powstaniem na miejsce spółdzielni tysięcy nowych wspólnot. W Polsce działa ok. 3,7 tys. spółdzielni zarządzających 150 mln mkw. powierzchni w budynkach mieszkalnych. To nasi potencjalni klienci – deklaruje Zilvinas Lapinskas, dyrektor generalny City Service, które niedawno za 45 mln zł kupiło od Skarbu Państwa Zespół Zarządców Nieruchomości WAM.
ikona lupy />
Ponad 24 tys. osób ma uprawnienia do zarządzania nieruchomościami / Dziennik Gazeta Prawna
Perspektywa takiego wzrostu liczby nowych wspólnot nie wszystkich jednak przekonuje. Przedstawiciele firm działających w branży zarządzania nieruchomościami mieszkaniowymi wskazują, że już wcześniej interesowali się nim zagraniczni gracze, ale odstraszyła ich duża konkurencja i niska rentowność działalności.
O tym, jak rozdrobniona jest branża, mogą świadczyć dane płynące z samego ZZN. Udział rynkowy tej największej z niezależnych firm zarządzających (czyli z wyłączeniem spółdzielni) szacowany był pod koniec 2012 r. na 3,4 proc., a jej rentowność obrotu netto po trzech kwartałach 2012 r., według wyników niebadanych przez audytora, wyniosła nieco ponad 3,2 proc.
– Osiągnięcie rentowności na poziomie ok. 3 proc. to i tak bardzo dobry wynik – ocenia Aleksandra Kurzyk, prezes Ogólnopolskiej Izby Zarządzania Nieruchomościami.
Firmy działające na rynku przyznają, że odpowiednia skala działalności to jeden z czynników, który pomaga przetrwać trudną sytuację w branży zarządzania nieruchomościami mieszkaniowymi. Z powodu rosnących kosztów utrzymania, szczególnie mediów, wspólnoty oszczędzają na wszelkich innych wydatkach, jak sprzątanie czy właśnie koszty zarządu. Mariusz Łubiński, prezes spółki Admus, szacuje, że o ile w latach 2001–2002 miesięczna stawka za 1 mkw. dla firmy zarządzającej przekraczała ponad 1 zł i sięgała nawet 1,4 zł, o tyle teraz stawki wynoszą 50–70 gr.
– To oznacza balansowanie na granicy rentowności. Aby podnieść ją do kilka procent, należy teraz zarządzać grupą kilkudziesięciu obiektów – ocenia Mariusz Łubiński.
Dodaje, że w dłuższej perspektywie stawki będą musiały wzrosnąć, ale nie nastąpi to szybko, szczególnie jeśli dojdzie do forsowanej przez Ministerstwo Sprawiedliwości deregulacji zawodu zarządzających, co może doprowadzić do wysypu nowych podmiotów na rynku. Łubiński spodziewa się jednak, że potem rynek zweryfikuje firmy działające w branży. Jego zdaniem konsolidacja branży nie będzie jednak polegała na przejęciach całych spółek, ale na odbieraniu umów słabszym przez mocniejszych graczy.