Po metodzie na wnuczka, policjanta czy fałszywego inkasenta, pojawił się nowy sposób wyłudzania pieniędzy. Pomysłowi naciągacze sprzedają fałszywe informacje o fikcyjnych dotacjach, które można otrzymać w nieistniejących konkursach.
Oczywiście osoby, które skuszą się na takie unijne doradztwo, nie mają bladego pojęcia, że w tej ofercie prawdziwy jest tylko numer konta, na które należy przelać pieniądze. O przepraszam, nie tylko. Prawdziwi są również doradcy.
Fałszywych ofert nie rozsyłają przedsiębiorcom prymitywni oszuści, tylko działające na legalnym rynku firmy konsultingowo-doradcze. Nie występują pod własnym szyldem, lecz kryją się pod dziwnymi nazwami, np. informator funduszy unijnych. W środowisku jednak jest tajemnicą poliszynela, kto para się taką działalnością i dlaczego to robi. Jest okres posuchy, który trzeba jakoś przetrwać. Po pieniądzach ze starego unijnego budżetu nie ma już śladu. Na nowe trzeba jeszcze trochę poczekać. Nikt, kto jest dobrze zorientowany, nie potrzebuje korzystać z unijnego doradztwa. To jednak marna wymówka, bo w tej samej sytuacji są także konkurenci, którzy szukają uczciwych sposobów na przetrwanie. Na razie naciągacze są górą, bo są bezkarni i korzystają z niewiedzy niedoświadczonych przedsiębiorców. Jest jednak szansa, że rozprawi się z nimi rynek i niezawodna w takiej sytuacji poczta pantoflowa. Dzięki niej, gdy pojawią się prawdziwe dotacje, przedsiębiorcy, szukając doradców, będą dużym łukiem omijać naciągaczy.