Od czasu słynnego skeczu Laskowika z tekstem: „Co, sąsiedzi ci firankę zasłonili?”, uniemożliwiając oglądanie programu TV, świat stanął na głowie. Bo jak określać rzeczywistość, w której ulubiony program telewizyjny możemy nosić ze sobą. W kieszeni. W smartfonie.

Wieści o wejściu amerykańskiego Netflixa zmobilizowały polskich dostarczycieli treści w modelu VoD. Rośnie świadomość odbiorców, którzy wolą nielinearną TV, wybierają ulubione seriale i chcą oglądać je na ekranie komputera, tabletu oraz smartfona. Zniknęły bariery w postaci obaw, że za transmisję danych w komórce zapłacimy krocie. Decydująca staje się szeroka i stosunkowo tania oferta, bo internauci powoli przestaną korzystać z pirackich serwisów. Policja znów zamknęła podmioty udostępniające nielegalnie filmy, seriale i streamingi stacji telewizyjnych.
Stęsknieni oferty Netflixa dla Polski mogą poczuć się lekko rozczarowani. Ograniczenia terytorialne (wspólny rynek UE jest, ale nie dotyczy on praw autorskich) sprawiają, że biblioteka amerykańskiego giganta nie musi zaspokajać potrzeb wybrednego widza. A przecież Onet z VoD, ale też Ipla, TVN Player i inni przygotowali się do walki o widza.
Na koniec dnia liczy się bogata biblioteka tytułów (a raczej praw do emisji na polskim rynku), bo technologia nie jest dziś ograniczeniem. My, klienci, możemy z rywalizacji tylko się cieszyć, bo konkurencja zbija ceny i podnosi atrakcyjność oferty.