Notowane na warszawskiej giełdzie akcje Orlenu potaniały wczoraj o 5,8 proc. i pociągnęły w dół cały indeks WIG20, który stracił prawie 0,4 proc. Powodem tej przeceny papierów płockiego koncernu była gigantyczna, bo wynosząca prawie 5,4 mld zł, strata netto, jaką grupa miała w minionym kwartale. To skutek olbrzymiego odpisu, którego Orlen dokonał w związku z utratą wartości należącej do niego litewskiej rafinerii w Możejkach. Aktywa Orlen Lietuva, jak oficjalnie nazywa się zakład na Litwie, są teraz warte w księgach polskiej spółki zaledwie 500 mln zł, czyli raptem kilka proc. tego co dotychczas. Wartość odpisu wyniosła bowiem aż 4,2 mld zł. Warto przypomnieć, że w 2006 r. Orlen przejął litewski zakład, za który zapłacił 8,4 mld zł. Później zainwestował tam jeszcze 3,5 mld zł.
Kwartalne wyniki Grupy Orlen / Dziennik Gazeta Prawna
Andrzej Szczęśniak analityk rynku paliw / Dziennik Gazeta Prawna / Marek Matusiak
Wczoraj pisaliśmy w DGP, że analitycy spodziewali się, iż Orlen dokona księgowego odpisu z powodu sytuacji litewskiej rafinerii, ponieważ sama spółka sugerowała taką możliwość. Jednak wysokość przeszacowania okazała się sporym zaskoczeniem. Specjaliści z biur maklerskich przewidywali wprawdzie, że odpis może być spory, ale oczekiwali, że może to być kwota rzędu najwyżej kilkuset milionów dolarów, czyli nie przekroczy 3 mld zł.
Na domiar złego Orlen zdecydował się również dokonać odpisu z tytułu utraty wartości przez czeski Unipetrol, który w 63 proc. należy do koncernu z Płocka. Obecnie księgowa wartość tej spółki to tylko 100 mln zł. Kurs Unipetrolu podczas wczorajszej sesji na czeskiej giełdzie spadł o blisko 3 proc.
– Odpisy wartości są zabiegiem księgowym, niegotówkowym i nie wpływają na sytuację finansową Orlenu – uspokajał Sławomir Jędrzejczyk, wiceprezes koncernu ds. finansowych. – Nie oznaczają też, że Orlen Lietuva nie może kontynuować działalności – dodał.
Obecnie władze Orlenu zastanawiają się nad przyszłością litewskiej rafinerii. – Bierzemy pod uwagę wiele scenariuszy. Część z nich jest czysto teoretyczna. Rozważamy też czasowe zamknięcie rafinerii w Możejkach – nie krył prezes Jacek Krawiec. W 2013 r. zakład tracił kwartalnie średnio 23 mln dol. Szacowany koszt zatrzymania produkcji i jej ponownego uruchomienia miałby wynosić ok. 20 mln dol. (61 mln zł), zaś miesięczne koszty utrzymania rafinerii w trakcie postoju to 5 mln dol. (15,3 mln zł). Zdaniem szefa płockiej grupy dalsze losy litewskiego zakładu zależeć będą w największym stopniu od zewnętrznych warunków, na które szefostwo spółki nie ma wpływu. Chodzi przede wszystkim o wysokość marż rafineryjnych. Obecnie są one na satysfakcjonującym dla Orlenu poziomie, więc może się spodziewać, że rafineria w Możejkach w najbliższym czasie nie będzie wyłączana. – Byłoby to nieuzasadnione ekonomicznie – podkreślił Krawiec.
Dla branży rafineryjnej II i III kw. to zazwyczaj dobry okres. Gorzej wyglądają pierwsze i ostatnie kwartały roku. Dlatego ewentualny przestój w Możejkach może nastąpić już za kilka miesięcy. Właśnie okresowe wyłączanie i ponowne włączanie produkcji w litewskiej rafinerii wydaje się obecnie podstawowym sposobem jej funkcjonowania w najbliższym czasie. Władze Orlenu, jak przyznał wczoraj wiceprezes Jędrzejczyk, biorą jednak pod uwagę, przynajmniej teoretycznie, także inne rozwiązania, łącznie z fizycznym przeniesieniem rafinerii na terytorium Polski. Nie można również wykluczyć odsprzedania przedsiębiorstwa, choć – co po raz kolejny podkreślał prezes Krawiec – nie ma na razie kupca, który byłby gotów nabyć zakład.
W cieniu sytuacji w litewskiej rafinerii i jej niepewnej przyszłości pozostała przedstawiona wczoraj przez Orlen strategia grupy na lata 2014–2017. – Postanowiliśmy zweryfikować nasze założenia strategiczne i dostosować je do uwarunkowań rynkowych – wyjaśnił Krawiec. Nowy dokument zakłada, że koncern przeznaczy w tym okresie na rozwój 10,8 mld zł, zaś na inwestycje odtworzeniowe kolejne 5,5 mld zł. Najmniej pieniędzy, co zrozumiałe, trafi na Litwę oraz do Niemiec, gdzie Orlen ma sieć 556 stacji paliw. Gros (ok. 65 proc.) wydatków ma być zrealizowane w kraju – chodzi m.in. o projekty związane z poszukiwaniem i wydobyciem surowców oraz przedsięwzięcia energetyczne. Część pieniędzy koncern przeznaczy również na rozwój swoich aktywów w Czechach (16 proc. ogólnej sumy) oraz w Kanadzie (15 proc.), gdzie zlokalizowane są dwie spółki poszukiwawczo-wydobywcze Orlenu – TriOil Resources i Birchill Exploration.
Przyszłość rafinerii w Możejkach jest niepewna. Właściciel bardzo jasno zadeklarował, że dąży do zamknięcia, czyli wstrzymania produkcji. Koszty utrzymania niepracującego zakładu są znacznie mniejsze niż straty, jakie w obecnych warunkach makroekonomicznych przynosi działające przedsiębiorstwo. A dodajmy, że nie ma też perspektyw na szybką poprawę sytuacji zewnętrznej, czyli wzrostu popytu na produkty litewskiego zakładu.
Taki scenariusz będzie trudny do zaakceptowania przez stronę litewską. Z pewnością będzie ona walczyć o to, by rafineria wciąż działała. Dlatego czeka nas bardzo nerwowy okres targów, napięć i wzajemnych przepychanek. Strona polska będzie mówić o zamknięciu zakładu, strona litewska będzie protestować. Taka sytuacja może trwać kilkanaście miesięcy, może dwa lata. Do przyszłorocznych wyborów parlamentarnych z pewnością żadna definitywna decyzja w sprawie Możejek nie zostanie podjęta.
Trudno przesądzić, czy ostatecznie rafineria przestanie działać. To ostateczność, do której jednak moim zdaniem nie dojdzie. Dla Litwinów taka sytuacja byłaby gorsza niż sprzedanie przez Orlen zakładu. Gdyby więc podjęto decyzję o zamknięciu rafinerii, doszłoby z pewnością do ostrego wrzenia po litewskiej stronie. Dlatego nie wykluczałbym, że rafineria trafi jednak ostatecznie w rosyjskie ręce.