Autorzy projektu ustawy o zwrocie spreadów od kredytów walutowych nawet o połowę mogli zaniżyć koszty operacji – ocenia Narodowy Bank Polski. NBP przesłał opinię do projektu, który Kancelaria Prezydenta opublikowała na początku sierpnia.
Projekt prezydencki ma być kompromisem: ulżyć frankowiczom, oddając im zawyżone spready i zachować stabilność systemu bankowego, nie obciążając go nadmiernymi kosztami.
Zastrzeżenie NBP dotyczy właśnie kosztów. Autorzy ustawy wyliczyli je na 3,6–4 mld zł przy założeniu, że o zwrot spreadu wystąpią wszyscy uprawnieni. A szacunki NBP wskazują, że mogą być ponad dwa razy wyższe i wyniosą 2/3 zysku netto wypracowanego przez sektor bankowy w 2015 r.
Eksperci NBP dodają przy tym, że bezpośrednie zwroty to niejedyny koszt, banki będą musiały też ponieść koszty operacyjne, np. zatrudniając pracowników do przygotowania i obsługi procesu zwrotów. NBP zaleca też uwzględnienie kosztów dla budżetu państwa. Będzie to zwrot podatku, jaki banki zapłaciły od dochodów osiągniętych dzięki pobieraniu spreadów.
Bank centralny uważa także, że beneficjentami ustawy nie powinni być ci, którzy za kredyty walutowe kupowali mieszkania inwestycyjnie, np. na wynajem.
– Z punktu widzenia celów społecznych ustawy, tj. ochrony praw konsumentów, zasadne byłoby ograniczenie możliwości ubiegania się przez kredytobiorcę o zwrot spreadów tylko w odniesieniu do kredytu na zakup nieruchomości, którą kredytobiorca zamieszkuje. Zapis ten ograniczałby możliwość skorzystania z dobrodziejstw ustawy przez klientów zaciągających kredyty w innych celach, w tym w celach inwestycyjnych – dodają eksperci NBP.
Dlatego wątpliwe jest rozszerzenie definicji konsumenta, który mógłby ubiegać się o zwrot, również na osoby prowadzące działalność gospodarczą. Co prawda autorzy ustawy wpisali do projektu zabezpieczenie, że z dobrodziejstwa przepisów taka osoba mogłaby skorzystać tylko wówczas, gdy nie amortyzują kupionej nieruchomości i nie zaliczają do kosztów spłat kredytu. Ale, zwracają uwagę autorzy opinii, część osób prowadzących firmy w formie działalności gospodarczej osób fizycznych rozlicza podatki ryczałtem, nie stosując odliczeń kosztów od przychodów. W takich przypadkach nieruchomość może być wykorzystywana do prowadzenia biznesu.
Inne uwagi to np. limit kapitału kredytu, dla którego kredytobiorca mógłby otrzymywać zwrot. Projekt określa go na 350 tys. zł i – jak napisali eksperci NBP – nie jest jasne, dlaczego akurat tyle. Przywołują limit 255 550 zł – do tej kwoty kredyt uważany jest za konsumencki i podlega zasadom określonym w ustawie o kredycie konsumenckim. Logiczne wydawałoby się więc zastosowanie go tutaj. Do tego projekt dopuszcza możliwość sumowania limitów, gdy stroną umowy jest kilku kredytobiorców – co może sprawić, że z ustawy będą korzystali ci, co kupowali mieszkania pod inwestycje.