Specjaliści z AGH przedstawili w resorcie energii założenia programu rewitalizacji 44 kotłów węglowych po 200 MW. Jego koszt szacowany jest na 9 mld zł – ustalił DGP.
„Program ramowy Energetyka 200+. Rewitalizacja i odbudowa mocy na bazie bloków 200 MW” to projekt, który ma zapobiec niedoborom mocy oraz wydłużyć żywotność bloków, których część zamiast wyłączać (nie spełniają unijnych wymogów) będziemy mogli pozostawić w rezerwie.
Zdaniem autorów opracowania promowana w UE energetyka odnawialna z powodu nierozwiniętych sieci magazynów energii i niepewnych warunków atmosferycznych nie pokryje wzrastającego w Polsce zapotrzebowania na moc. Z kolei konieczność wyłączania najstarszych bloków energetycznych i nieopłacalność budowy dużych mocy konwencjonalnych z powodu niskich cen energii w hurcie może spowodować energetyczną dziurę, a co za tym idzie – blackout. Temu ma zapobiec program 200+ dla energetyki. DGP poznał jego ideę i założenia.
Główny cel to wydłużenie żywotności bloków 200 MW do 2035–2040 r. zamiast budowy nowych 1000 MW. Budowa tak dużych mocy trwa ok. pięć lat i kosztuje ok. 6 mld zł. Jeśli mówimy o 10 tys. MW – koszt budowy to 60 mld zł. Rewitalizacja bloków o średniej mocy 200 MW to koszt 9 mld zł. A mówimy tu również o mocy 10 tys. MW. Jedyna różnica to sprawność – w rewitalizowanych kotłach wynosiłaby 43–44 proc., a nie 45 proc. jak w nowych blokach, co przełożyłoby się na zmniejszenie emisji CO2 nie o 22 proc., ale o ok. 20 proc. Jednak różnica w cenie oraz czasie realizacji jest kolosalna.
Presja czasowa jest silna, bo kotły 200 MW niebawem przestaną spełniać wymogi emisyjne dyrektywy IED dotyczące CO2, tlenków siarki i azotu, rtęci czy pyłów (chodzi o tzw. konkluzje BAT, dokument określający wymagania związane z najlepszymi dostępnymi technologiami dla dużych źródeł spalania). Bardziej restrykcyjne normy mogą zacząć obowiązywać w 2021 r. Dostosowanie się do tych wymogów szacuje się na 12–18 mld zł.
Do 2020 r. musimy wycofać i tak ok. 3 tys. MW przestarzałych mocy, a do 2030 r. ok. 6 tys. MW. Nawet z uwzględnieniem działania 1650 MW elektrowni atomowej od 2029 r. do tego czasu może nam zabraknąć ok. 6 tys. MW mocy.
Skoro nasza gospodarka w ponad 80 proc. oparta jest na węglu, warto zainwestować w rewitalizację już istniejących jednostek o mocy 200 MW, skoro jest możliwe ich dostosowanie do unijnych wymogów. Zwłaszcza że kotły te przeszły już częściową modernizację i zostały dostosowane do unijnych wymagań na 2016 r. Mowa zarówno o tych na węgiel kamienny, jak i sześciu na brunatny w Elektrowni Turów oraz jednym w Elektrowni Połaniec (tam węglowy wymieniono na biomasowy).
Jednym z rozwiązań zaproponowanych w programie 200+ miałaby być budowa duobloków. W miejscu jednego bloku węglowego 200 MW powstałyby dwa pracujące na jednej, wspólnej turbinie, dające moc ok. 500 MW, ale spalające mniej węgla, a więc emitujące także mniej CO2.
Drugie z rozwiązań to układy hybrydowe pozwalające wykorzystać niepełnowartościowe paliwa węglowe, np. muły, ale i odpady komunalne. Rocznie w górnictwie wytwarza się ok. 2 mln ton mułów przy rocznej produkcji 70 mln ton węgla. Dobudowanie w jednostkach 200 MW instalacji zgazowania mułów czy odpadów pozwoliłoby na ich czystsze współspalanie z węglem.
Trzeci z pomysłów zakłada przebudowanie trzech kotłów 200 MW z węglowych na biomasowe (koszt jednostkowy takiej zmiany to ok. 400 mln zł), a czwarty mówi o modernizacji jednego z bloków w technologii spalania tlenowego z wyprowadzeniem CO2 do wspomagania wydobycia gazu lub ropy (dwutlenek węgla zatłoczony pod ziemię „wypycha” te surowce).
– Bardzo dobrze się stało, że zaczynamy myśleć o programie pełnej rewitalizacji istniejących kotłów o mocy 200 MW. To świeży projekt. Mamy ponad 40 takich kotłów na węgiel kamienny i kilka na brunatny. Ich łączna moc to prawie 10 GW, a więc jedna czwarta mocy zainstalowanej w Krajowym Systemie Elektroenergetycznym. One są w różnym wieku, ale wszystkie nadają się do przystosowania do współczesnych wymagań środowiskowych – uważa dr Aleksander Sobolewski, dyrektor Instytutu Chemicznej Przeróbki Węgla.
Zdaniem autorów projektu jego powodzenie „wymaga utworzenia odpowiednio umocowanego na szczeblu rządowym programu, który zabezpieczy koordynację działań inwestycyjnych oraz badawczo-rozwojowych”. Niezbędne byłyby też zmiany legislacyjne. Chodzi m.in. o doprecyzowanie ustawy o odpadach w zakresie ich termicznego przetwarzania. Resort energii poinformował nas, że „modernizacja istniejących jednostek o mocy 200 MW i więcej jest dobrym pomysłem”. Przy okazji prac nad rynkiem mocy ME ma uwzględnić ten fakt.