Komitety nominacyjne mogą nadal odstraszać menedżerów od spółek Skarbu Państwa - mówi Grażyna Piotrowska-Oliwa, wiceprezydent Pracodawców RP, była prezes PGNiG.

Czy to, co się dzieje za wschodnią granicą, jest niebezpieczne dla nas z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego?

To, co się tam dzieje, ma implikacje nie tylko dla Polski, ale dla całej Europy. Mówimy o gazie, bo jedną trzecią całej europejskiej konsumpcji tego surowca zaspokaja Rosja. Ogromna część tranzytu gazu idzie przez Ukrainę. To nie jest tylko Nord Stream i przechodząca przez Polskę słynna rura jamalska, ale i instalacje na Ukrainie. Drugą kwestią jest konsumpcja gazu na Ukrainie. Tylko mała jej część pochodzi z własnego wydobycia, właściwie można powiedzieć, że niemal w 100 proc. jest uzależniona od jednego dostawcy – Gazpromu.

Może to dobry moment, by renegocjować umowy gazowe z rosyjskimi firmami? Na tamtejszej giełdzie widać objawy paniki. Może warto wykorzystać ten czas do realizacji naszych celów?

Panika na giełdach była zapewne chwilowa. To naturalna reakcja na niepewność, jaką teraz mamy. Takie chwilowe zachwianie nie jest podstawą do zmian jakichkolwiek umów. Jeśli chodzi o renegocjację kontraktów, nie tylko z Rosjanami, są zapisy w umowach, które mówią, kiedy i przy spełnieniu jakich warunków mogą mieć miejsce rozmowy. W przypadku Polski, zgodnie z kontraktem jamalskim, negocjacje z Gazpromem mogą się zacząć od 6 listopada tego roku, co nie znaczy, że gdyby np. strona rosyjska chciała, dajmy na to, obniżyć cenę wcześniej, to jest to niemożliwe.

To może renegocjować umowy na dostawy gazu z Katarem?

Odnoszę wrażenie, że jeśli pada w przestrzeni publicznej słowo „gaz”, wszyscy natychmiast ulegają jakiejś dziwnej panice, a tam, gdzie rozum śpi, budzą się potwory. Gdy jeszcze jako prezes PGNiG zostałam zapytana po zakończonych sukcesem negocjacjach z Gazpromem, co teraz z kontraktem z Katarem, powiedziałam bardzo wyraźnie, że nie jest celem samym w sobie prowadzenie negocjacji i najlepiej powiedzieć sobie prawdę, choćby nawet bardzo niepopularną.
Kontrakt z Katarem był podpisany w 2009 r., w konkretnych warunkach rynkowych w skali globalnej. Był to czas, kiedy rozpoczęto inwestycje w gazoport w Świnoujściu, trzeba było zapewnić towar do tego terminalu. Trzeba jasno powiedzieć, że to był kontrakt, który na dane warunki był najlepszy do uzyskania, zwłaszcza że w 2009 r. to dostawcy ustalali warunki.

Zmieńmy temat: rząd powraca do pomysłu tworzenia komitetu nominacyjnego członków rad nadzorczych spółek Skarbu Państwa. To dobre posunięcie?

Byłam w zarządach i radach nadzorczych kilku spółek giełdowych i muszę powiedzieć, że jest kodeks spółek handlowych i wystarczyłoby go przestrzegać. I patrzeć na przykład firm prywatnych, gdzie rady składają się z wybitnych ekspertów od prawa, zarządzania czy ekonomii, nie z urzędników. Eksperci wybierają zarządy według kompetencji, a nie według tego, kto kogo przyniesie w teczce.
Takie komitety nominacyjne mogą dalej odstraszać menedżerów od spółek Skarbu Państwa, nie każdy chce przechodzić taki otwarty medialnie proces. W firmach prywatnych prezesa rekomendują wyspecjalizowani headhunterzy, a rady nadzorczej wybierają go zgodnie z kodeksem spółek handlowych. Wystarczy zastosować mechanizmy z korporacji prywatnych, a z headhunterów korzystać, trzeba wierzyć w ich rekomendacje.

Cała rozmowa na Forsal.pl

Wywiad jest zapisem rozmowy z cyklu: Salon Ekonomiczny Trójki i Dziennika Gazety Prawnej