Nowelizacja ustawy o OZE nie złagodzi zasad budowy farm wiatrowych na lądzie.
Dziś w Ministerstwie Energii ma się odbyć debata na temat nowelizacji ustawy o odnawialnych źródłach energii (OZE). Nowe przepisy obowiązują od roku, podobnie jak ustawa odległościowa dla farm wiatrowych. Jej najważniejszy przepis, który oprotestowała branża wiatrowa, czyli zasada 10h, zostanie utrzymany. Takie deklaracje w piśmie z 2 sierpnia złożył organizacjom społecznym wiceminister energii Andrzej Piotrowski, zapewniając, że inicjatywa legislacyjna resortu nie zmienia zapisów o 10h, bo gwarantują one ograniczenie do minimum uciążliwości elektrowni wiatrowych.
10h oznacza, że wiatrak można zbudować w odległości od zabudowań nie mniejszej niż dziesięciokrotność wysokości jego masztu. W przypadku większych jednostek może chodzić nawet o 1 km. Branża twierdzi, że to zatrzymuje jej rozwój, co z kolei może się przełożyć na niewypełnienie przez Polskę unijnych wymogów dotyczących udziału OZE w naszym miksie energetycznym (w 2020 r. mamy wytwarzać 15 proc. prądu z zielonej energii).
W piśmie do organizacji społecznych resort tłumaczy jednak, że takie zapisy mają chronić mieszkańców przed uciążliwością turbin. „Resort energii podziela troski obywateli w zakresie dotyczącym rozwoju sektora odnawialnych źródeł energii, jak również troski obywateli w zakresie dotyczącym bezpiecznego funkcjonowania społeczności lokalnych w bezpiecznej odległości od istniejących farm wiatrowych”.
Zapis o 10h dotyczy nowych inwestycji. W przypadku już istniejących farm zezwala na modernizację turbin, ale nie na dobudowanie nowych. Branża wiatrowa kontrargumentuje, że farmy powinny podlegać indywidualnej ocenie oddziaływania na środowisko.
– 10h na pewno nie pomoże w rozwoju energetyki wiatrowej, a zupełnie go wyklucza – mówi DGP Michał Kaczerowski, prezes firmy Ambiens specjalizującej się w doradztwie środowiskowym. – Technologia wiatrowa jest jedyną w polskiej energetyce, która ma dodatkowe kryteria odległościowe poza tymi, które wynikają wprost z przepisów o ochronie środowiska. A to oznacza, że dzisiaj ludziom pod domem można zbudować nową odkrywkę węgla brunatnego czy reaktor atomowy, a wiatraka nie – tłumaczy.
Jego zdaniem kryterium 10h w polskich warunkach jest o tyle nietrafione, że nie przystaje do rodzaju rozproszonej zabudowy na wsiach. – To oznacza, że wiele miejsc, w których dobrze wieje, po prostu się inwestycyjnie marnuje – tłumaczy Kaczerowski. – Jest też wiele miejsc, gdzie władze i ludność są zainteresowane rozwojem energetyki wiatrowej, a 10h im to uniemożliwia – dodaje.