Jestem przekonany, że Pracownicze Plany Kapitałowe będą powszechne - mówił w piątek prezes Polskiego Funduszu Rozwoju Paweł Borys. Dodał, że do podobnego programu w Wielkiej Brytanii przystąpiło 80 proc. pracowników.

Borys podkreślił, że biorąc pod uwagę konstrukcję programu Pracowniczych Planów Kapitałowych jest przekonany, że w Polsce "ma on szansę się realnie upowszechnić". "Mówimy o systemie absolutnie prywatnym, dobrowolnym" - zaznaczył.

Jak mówił w piątek w TOK FM, program PPK przewiduje, że będzie mogło w nim uczestniczyć ponad 11 mln osób pracujących, niezależnie od formy zatrudnienia (umowa o pracę czy umowa o zlecenie). "Mówimy o wszystkich pracownikach, niezależnie, czy firma jest bardzo mała, czy jest bardzo duża" - podkreślił.

"Z perspektywy pracownika wygląda to tak, że pracodawca jest zobowiązany utworzyć w miejscu pracy dla wszystkich pracowników Pracowniczy Plan Kapitałowy" - powiedział. Wskazał, że wszyscy pracownicy będą do tego planu automatycznie zapisani.

Borys ocenił, że "z jednej strony jest to wygodne, bo nie trzeba podejmować żadnych czynności, z drugiej strony - ponieważ jest to system dobrowolny - pracownik może powiedzieć pracodawcy, że nie chce wziąć udziału w tym programie".

PPK będzie wprowadzany w etapach. "Zaczynamy od dużych firm, założenie jest takie, że wystartuje to w pierwszym półroczu 2019 r., później średnie firmy, małe firmy i te najmniejsze, żeby miały najwięcej czasu na przygotowanie się do tego" - tłumaczył.

Jak wyjaśnił Borys, zakładanie PPK będzie się sprowadzało do tego, że właściciel firmy będzie wybierał instytucję finansową i podpisywał jedną umowę. "To jednorazowa umowa z instytucją finansową, na wprowadzenie dla pracowników takiego PPK" - powiedział.

Borys dodał, że przewidziane są także sytuacje, gdy w małych firmach nikt z pracowników nie będzie chciał uczestniczyć w PPK. "Wpłaty na plany kapitałowe będą zwolnione ze składek na ubezpieczenie społeczne z perspektywy pracodawcy. Jest to de facto ekwiwalent podwyżki dla pracowników, element wynagrodzenia" - mówił.

Jego zdaniem program "powoduje podwyżki dla pracowników i wzrost kosztów wynagrodzeń dla pracodawców". "Pamiętajmy, że wynagrodzenia w gospodarce rosną w tej chwili w tempie 5 proc. My tu mówimy, że ta wpłata minimalna po stronie pracodawcy to jest 1,5 proc." - wskazał.

W przypadku przejścia pracownika do innej firmy - jak tłumaczył prezes PFR - pieniądze będą przechodziły do nowego pracodawcy, czyli będą przesuwane z jednego funduszu do drugiego, ale "pracownik będzie mógł złożyć deklarację, czy chce pozostawić środki w poprzednim funduszu, jeżeli mu się podobała strategia inwestycyjna".

Z kolei, jeśli chodzi o osoby, które pracują na tzw. "samozatrudnieniu", to "jeżeli mówimy o umowach, które kwalifikowane są jako umowy o pracę i odprowadzane są składki na ubezpieczenia społeczne", to także dotyczy ich PPK.

W przypadku osób prowadzących działalność gospodarczą przewidziane jest uatrakcyjnienie Indywidualnych Kont Zabezpieczenia Emerytalnego, bo "pracowniczy plan dla nich nie ma sensu".

Podkreślił, że pieniądze gromadzone na PPK będą pieniędzmi prywatnymi ludzi, które będzie można pobrać z konta w każdej chwili. "Oczywiście, tak jak to jest w przypadku tych dzisiejszych IKE, IKZE będę musiał zwrócić te zachęty podatkowe, które pobrałem, ale po te pieniądze zawsze mogę sięgnąć" - dodał.

"Przewidujemy, że bez żadnych kosztów będzie można skorzystać ze środków np. na cele mieszkaniowe, w przypadku problemów zdrowotnych. Chcemy, żeby ten system był przyjazny" - zapowiedział.

Mówił, że w przypadku przejścia na emeryturę będą do wyboru dwie opcje. "Wypłacam całość jednorazowo, wtedy odprowadzony jest podatek od zysków kapitałowych. Natomiast, jeżeli zadeklaruję, że będą to wypłaty w ratach przez co najmniej 10 lat, wtedy nie ma tego podatku" - tłumaczył.

Powiedział, że nie ma obaw o zachwianie rynku w przypadku, gdy wszyscy chcieliby jednorazowo wypłacać pieniądze gromadzone na tych funduszach. "Pamiętajmy, że co roku ileś osób wchodzi na rynek pracy, ileś wychodzi. To się powinno równoważyć" - wskazał.

Głównym dostarczycielem dla PPK - jak mówił - będą fundusze inwestycyjne. "Chcemy promować tzw. fundusze cyklu życia, zdefiniowanej daty, gdzie np. jako osoba młoda inwestuję w ten fundusz, jestem w funduszu cały czas, a polityka inwestycyjna się w nim automatycznie zmienia - na początku jest bardziej agresywna, później bardziej konserwatywna" - dodał.

Fundusze będą mogły inwestować również poza Polską. "Zgodnie z regulacjami unijnymi dla produktów emerytalnych, możliwy będzie limit do 30 proc. Cały program służy, aby podnieść poziom oszczędności w polskiej gospodarce, ale nie tylko po to, żeby te oszczędności były, ale żeby one się przekładały potem na inwestycje w gospodarkę" - podkreślił Borys. Zaznaczył jednak, że "jeżeli one wypływałyby w dużej skali za granicę, byłoby to niekorzystne".

Borys zaznaczył, że ten system nie ma nic wspólnego z systemem publicznym. "To jest system powszechnego oszczędzania. Jeżeli ja jako pracownik przeznaczę te 2 proc. mojego wynagrodzenia, czyli uwzględniając średnią krajową - 80 zł miesięcznie, ok. 1 tys. zł rocznie, to po kilkudziesięciu latach oszczędzania mam szansę zgromadzić kwotę między 100-200 tys. zł" - dodał.

Szef PFR podkreślił, że nie ma ryzyka, że przyszły rząd mógłby zabrać pieniądze z PPK. "Na takiej samej zasadzie rząd musiałby przyjść powiedzieć +nacjonalizuję depozyty+. Zdarzyło się tak kiedyś w Argentynie. Natomiast tutaj poziom ochrony jest absolutnie najwyższy" - podsumował.