Blisko 105 tys. rencistów, którym ZUS z urzędu obliczył emeryturę przed 1 marca 2017 r. niższą niż minimalne świadczenie, dostaną wyrównanie do 750 zł lub 1 tys. zł miesięcznie – w zależności od stopnia niezdolności do pracy. MRiPS zmieniło bowiem przedstawiony niedawno projekt na korzyść osób, których staż pracy był krótszy od ustawowo wymaganego.
Mowa o projekcie nowelizacji ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych oraz ustawy o ubezpieczeniu społecznym z tytułu wypadków przy pracy i chorób zawodowych. Zgodnie z jego założeniami osoby, którym ZUS przed 1 marca 2017 r. z urzędu obliczył emeryturę w miejsce dotychczas pobieranej renty niższą niż minimalne świadczenie, miałyby dostać wyrównanie. W obecnym stanie prawnym nie jest ona bowiem objęta gwarancją wysokości kwot świadczeń najniższych. Resort pracy zaproponował, aby emerytury przyznawane z urzędu były wyrównywane do 1 tys. zł (wysokość najniższej renty z tytułu całkowitej niezdolności do pracy) albo 750 zł (kwota najniższej renty z tytułu częściowej niezdolności do pracy). Takie rozwiązanie miało pomóc osobom, które nie wypracowały odpowiednio długiego stażu pracy i pobierają emerytury poniżej ustawowego minimum.
Jak pisaliśmy jako pierwsi, treść nowelizacji niekoniecznie odpowiadała jednak założeniom ministerstwa. Zakładała ona bowiem, że 1 tys. zł będzie przysługiwała tylko tym emerytom, którzy wykażą odpowiedni staż, i nie wprowadzała wyjątku dla osób będących przez wiele lat rencistami. Na ten problem zwróciło też uwagę podczas konsultacji Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych.
Z uwagi na powyższe resort postanowił zmienić przepisy w taki sposób, aby nie budziły wątpliwości interpretacyjnych. I w projektowanym art. 85 ust. 2a ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (t.j. Dz.U. z 2016 r. poz. 887) zrezygnował z progu stażowego. – Ta zmiana pokazuje, że proces legislacyjny wymaga czasu. A konsultacje społeczne nie są tylko przykrym obowiązkiem, ale mogą podnieść jakość tworzonego prawa – ocenia dr Tomasz Lasocki z Katedry Prawa Ubezpieczeń WPiA UW.
Odnośnie do samych przepisów eksperci są zgodni, że zmiany posłużą przede wszystkim uspójnieniu systemu ubezpieczeń społecznych. – Jakkolwiek zajmujemy krytyczne stanowisko wobec tak daleko idącego podnoszenia minimalnych emerytur i rent, jakie nastąpiło w marcu br., nie widzimy powodu, dla którego sama gwarancja najniższego świadczenia miałaby być w tym przypadku różnicowana. Generalna ocena proponowanych rozwiązań może być zatem pozytywna – podkreśla Łukasz Kozłowski, ekspert Pracodawców RP. Projektowi przychylny jest także Polski Związek Emerytów, Rencistów i Inwalidów. W jego ocenie nowe rozwiązanie wypełni lukę, jaka powstała w systemie emerytalnym po podwyżce najniższych świadczeń, zapewniając poprawę sytuacji materialnej osób o najniższych dochodach.
Niektórych ekspertów niepokoi jedynie to, iż wprowadzenie w życie zmian może prowadzić do dalszego powiększenia deficytu Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. – O ile w tegorocznym budżecie łatwo wygospodarować dodatkowe środki z uwagi na niższy od zakładanego wskaźnik waloryzacji świadczeń, w kolejnych latach będzie to stanowić źródło dodatkowych obciążeń dla finansów publicznych. Co prawda w proporcji do przychodów czy deficytu FUS jest to stosunkowo niewielka kwota, jednak nie można jej zupełnie lekceważyć – wyjaśnia Kozłowski.
Doktor Lasocki uważa jednak, że nie powinno się oceniać tej regulacji z perspektywy ekonomicznej. – Zasada równowagi budżetowej, zgodnie z hierarchią norm konstytucji, stoi niżej niż prawo do zabezpieczenia społecznego. Nie można ograniczać tego uprawnienia wyłącznie ze względu na rachunek ekonomiczny – ocenia.