Polak po studiach może zarobić o 62 proc. więcej, niż gdyby miał jedynie maturę. To więcej niż średnia OECD. Im wyżej rozwinięty kraj, tym zysk ze studiowania mniejszy.
ikona lupy />
Edukacja przynosi szczęście i pieniądze / Dziennik Gazeta Prawna
Studia w Polsce wciąż są na ścieżce kariery bardzo ważne – jak pokazuje najnowszy raport OECD „Education at a Glance 2016”, wciąż jesteśmy w czołówce, jeśli chodzi o odsetek osób po studiach w grupie do 34. roku życia. Polska należy do państw, w których doszło do największego sukcesu edukacyjnego. Uplasowaliśmy się też na drugim miejscu w OECD wśród państw, w których był aż tak widoczny skok generacyjny: w pokoleniu 25–34-latków jest o 28 proc. osób lepiej wykształconych niż w pokoleniu ich rodziców. I dobrze, bo według raportu Polska nie radzi sobie z zatrudnieniem pracowników po szkole zawodowej. U nas 28 proc. takich osób nie ma pracy (bezrobocie lub stan nieaktywny). W Szwecji – 11 proc., w Islandii tylko 8 proc.
Sprawozdanie porównuje systemy kształcenia w 34 państwach należących do organizacji. W tegorocznej edycji najwięcej miejsca poświęcono właśnie studiom. Z raportu wynika, że studiowanie w Polsce wciąż się opłaca. Wśród tych, którzy ukończyli wyższą edukację, ponad 70 proc. zarabia więcej, niż wynosi krajowa mediana. Dla porównania wśród osób z wykształceniem średnim tylko 40 proc. otrzymuje lepsze wynagrodzenie. To plasuje nas w czołówce badanych krajów, razem m.in. z Kolumbią, Brazylią, Meksykiem, Czechami, Słowenią i Słowacją. Bo, jak wskazują autorzy raportu, im wyżej rozwinięty kraj, tym mniejszy procent absolwentów uczelni ma szansę na płacę wyższą, niż wynosi krajowa mediana. W Kanadzie zarabia tak ok. 65 proc. mieszkańców, podobnie w Irlandii.
Wykształcenie przynosi też korzyści inne niż finansowe. Ci, którzy mają najwyższy poziom umiejętności związanych np. z czytaniem i pisaniem, w ogromnej większości deklarują, że nie mają problemów ze zdrowiem (92 proc.). Wśród tych Polaków, którzy mają najniższy poziom umiejętności, odsetek ten spada do 62 proc. Absolwenci studiów odczuwają też ogólnie wyższą satysfakcję z życia. Nawet pięć lat po studiach odsetek zadowolonych utrzymuje się na poziomie 90 proc. Wśród tych, którzy mają wykształcenie podstawowe lub ponadgimnazjalne, jest o 7 proc. niższy. Podobna tendencja jest w całej organizacji. Choć są wyjątki – w krajach skandynawskich, m.in. Norwegii i Finlandii, poziom zadowolenia z życia po prostu jest wysoki, niezależnie od wykształcenia. Różnice między kończącymi studia i szkołę średnią są małe, podobnie jak w przypadku zarobków.
Według raportu OECD Polska wciąż jest jednym z krajów o najniższych nakładach na edukację. Na kształcenie jednego studenta wydajemy średnio ok. 7 tys. dol. – podobnie jak nasi sąsiedzi z Europy Środkowo-Wschodniej – Czesi, Słowacy, Węgrzy, Litwini. Średnio w OECD wydaje się na edukację ok. 10 tys. dol., a rekordziści – Luksemburczycy i Szwajcarzy – przeznaczają na kształcenie jednej osoby dwukrotnie więcej. Nakłady na edukację wyższą są powodem do zmartwienia dla ministra nauki. Wicepremier Jarosław Gowin obliczył, że z budżetu do szkolnictwa wyższego powinno trafiać 500 mln zł rocznie więcej. Na razie jednak nie ma na to zgody ze strony ministra finansów. – Docelowo nakłady na szkolnictwo wyższe i naukę w Polsce muszą się zwiększyć, ale z drugiej strony środowisko naukowe musi pogodzić się z myślą, że do starych bukłaków politycy nie naleją nowego wina. Obecny model uczelni jest taki, że ilekolwiek by pieniędzy przeznaczyć na ich funkcjonowanie, to i tak będą one reprezentowały przeciętny poziom europejski – mówił w wywiadzie dla DGP.
Jego intuicję potwierdzają analitycy OECD. „Porównawcze ujęcie trendów w wydatkach na jednego studenta pokazuje, że zwiększenie finansowania nie zawsze idzie w parze z jakością nauczania” – piszą. – Musimy stworzyć lepsze uczelnie, żeby zahamować odpływ młodych elit. Trzeba stworzyć uczelnie, które będą kształcić na poziomie porównywalnym z czołowymi uczelniami europejskimi – mówił Jarosław Gowin w RMF FM.
Bardzo się różnimy, jeśli chodzi o to, co studiujemy. Najmniej w OECD ludzi studiuje u nas nauki medyczne i inne związane ze zdrowiem. Średnia to 12 proc., u nas – 4 proc.
Jak pokazuje raport, Polska dobrze wyrównuje szanse na drodze do studiowania. Tylko około 18 proc. z tych, których rodzice mieli wykształcenie gimnazjalne lub podstawowe, kończy z takim wykształceniem. To jeden z najlepszych wyników wśród wszystkich porównywanych krajów. Lepiej jest tylko w Szwecji, Czechach, Finlandii i Korei Południowej. To zasługa z jednej strony naszego systemu edukacyjnego, z drugiej – niskiego odsetka migrantów. Jak pokazują dane OECD, w większości analizowanych systemów dzieci imigrantów w dużej mierze powtarzają losy edukacyjne rodziców. Najgorzej z podnoszeniem poziomu ich wykształcenia radzą sobie: Grecja, Holandia, Norwegia, Austria, Szwecja i Niemcy. Blisko połowa z tych, których rodzice mieli wykształcenie podstawowe lub niższe, sama pozostaje na tym samym poziomie.
Nieco gorzej jest z awansem edukacyjnym studentów. Wśród Polaków w wieku 25–44 lata, których rodzice mieli wykształcenie średnie, 35 proc. skończyło studia, a 61 proc. zostało na poziomie wykształcenia rodziców. Choć i tak na tle naszych sąsiadów wyróżniamy się pozytywnie – w Niemczech awansowało 27 proc. osób w tym wieku, na Słowacji – 22 proc., w Czechach – 17 proc.
Co ciekawe, Polska jest jednym z krajów, w których wykształcenie dziecka zależy bardziej od wykształcenia matki niż ojca. 25 proc. osób w wieku 25–44 lata kończy studia, jeśli to matka ma wykształcenie średnie, a ojciec podstawowe. Gdy jest odwrotnie, tylko 16 proc. Kiedy oboje rodzice mają średnie wykształcenie, studia kończy 39 proc. dzieci.