Prywatne szkoły wyższe boleśnie odczuwają skutki niżu demograficznego. Część nie płaci już wynagrodzeń, a ich konta zajmują komornicy. Ostatnią deską ratunku może być wsparcie z budżetu.
Prywatne szkoły wyższe boleśnie odczuwają skutki niżu demograficznego. Część nie płaci już wynagrodzeń, a ich konta zajmują komornicy. Ostatnią deską ratunku może być wsparcie z budżetu.
/>
Dzisiaj Trybunał Konstytucyjny (TK) rozstrzygnie, czy zasady przyznawania dotacji dla uczelni niepublicznych powinny być zawarte w ustawie. Wnioskuje o to rzecznik praw obywatelskich.
– Dzięki temu to, czy sektor prywatny może ubiegać się o budżetowe pieniądze na studia dzienne, nie zależałoby już od ministra – wyjaśnia prof. Waldemar Tłokiński, przewodniczący Konferencji Rektorów Zawodowych Szkół Polskich.
Jeśli TK uzna, że ustawa ma określać zasady udzielania pomocy, część niepublicznych szkół może się uchronić przed zamknięciem. Rektorzy prywatnych placówek już zapowiadają, że jeśli wyrok TK będzie dla nich nieprzychylny, dalej będą walczyć o wsparcie.
Obecnie uczelnie niepubliczne coraz częściej są likwidowane. Tylko w ciągu roku upadło kilka z nich. Z rejestru zostały wykreślone m.in. Wyższa Szkoła Przedsiębiorczości i Rozwoju Regionalnego z siedzibą w Falentach, Dolnośląska Wyższa Szkoła Służb Publicznych „Asesor” we Wrocławiu, Wyższa Szkoła Zarządzania z siedzibą w Szczecinie, czy Wielkopolska Wyższa Szkoła Turystyki i Zarządzania w Poznaniu.
Coraz gorsza, sytuacja placówek odbija się na ich pracownikach. Na przykład Wyższa Szkoła Kupiecka w Łodzi wnioskowała przed sądem o zniesienie grzywny, która wynikła z kontroli Państwowej Inspekcji Pracy. Chodziło o wypłatę zaległych wynagrodzeń. Do inspekcji donieśli pracownicy.
– W takiej sytuacji na szkołę wyższą może zostać nałożona grzywna do 50 tys. zł w celu przymuszenia do zapłacenia należności za pracę – mówi Kamil Kałużny, rzecznik prasowy Okręgowego Inspektoratu Pracy w Łodzi.
Łódzka uczelnia twierdziła, że jeśli zapłaci grzywnę, nie wystarczy jej pieniędzy na uregulowanie bieżących opłat. Naczelny Sąd Administracyjny jednak wniosek szkoły odrzucił (sygn. akt I OZ 1122/13).
– Jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji finansowanej. Rekrutujemy coraz mniej kandydatów. Obecnie studiuje u nas nieco ponad 200 osób. Przychody z czesnego to jedyne źródło dochodu uczelni – mówi Jerzy Czarnota, rektor Wyższej Szkoły Kupieckiej w Łodzi.
Wszystkie pozostałe środki zajął komornik.
– Wyraził zgodę, aby pensje na uczelni wypłacać tylko do poziomu średniej krajowej, czyli ok. 3,7 tys. zł, co oznacza, że pracownicy nie otrzymują pełnych wynagrodzeń – zaznacza rektor.
Podkreśla, że szkoła wyższa opracowała plan naprawczy. Obejmuje on sprzedaż nieruchomości, które są w jej posiadaniu. Problemem jest jednak brak chętnych do nabycia majątku. Dlatego uczelnia rozważa likwidację.
– W grę wchodzą jeszcze dwie inne możliwości. Pierwsza to ogłoszenie upadłości, ale na to na razie nie zgodził się sąd. Złożyliśmy apelację. Byłoby to najlepsze rozwiązanie w naszej sytuacji, ponieważ ogłoszenie upadłości oznacza m.in. zawieszenie naliczania odsetek od długów szkoły – wyjaśnia Jerzy Czarnota.
Drugi scenariusz zakłada połączenie z inną szkołą wyższą.
– Trwają rozmowy na ten temat – zdradza rektor.
Rektorzy uczelni niepublicznych uważają, że szkolnictwo prywatne jest dyskryminowane. I to ich pracownicy najbardziej odczują skutki spadającej liczby kandydatów na studia.
– To na nas przerzuca się ciężar niżu demograficznego. Nowa sytuacja obnażyła myślenie środowiska akademickiego o uczelniach niepublicznych. Gdy studentów było dużo, problem nie istniał. Teraz, kiedy walczymy o każdą osobę i trzeba szkoły zamykać, naczelną zasadą ma być przetrwanie publicznych placówek. A niepubliczne mogą zniknąć – mówi prof. Waldemar Tłokiński.
Tłumaczy, że zarówno wśród państwowych, jak i prywatnych szkół znajdują się te najlepsze.
– Równa miara oceny jakości kształcenia obowiązuje dla obu sektorów. Nie ma taryfy ulgowej dla placówek niepublicznych. Dlaczego zatem te uczelnie nie mogą otrzymywać funduszy na studia stacjonarne? – pyta prof. Waldemar Tłokiński.
Prywatne szkoły wyższe mogłyby uchronić się przed likwidacją, gdyby przyznano im dotację z budżetu państwa. Zgodnie z art. 95 ust. 1 ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym (t.j. Dz.U. z 2012 r. poz. 572 z późn. zm.) minister szkolnictwa wyższego ma określić w drodze rozporządzenia warunki i tryb występowania przez uczelnie niepubliczne o pieniądze na studia dzienne. Jednak zwleka z tym od ośmiu lat.
Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego wskazuje, że przecież te placówki mogą na równi z publicznymi wnioskować o pieniądze unijne i granty na badania. Ich studenci otrzymują stypendia. Budżet finansuje im też studia doktoranckie.
– Opłacanie tych ostatnich dotyczy jednak zaledwie kilku niepublicznych szkół na ponad 300. To kropla w morzu potrzeb, a nie realna pomoc dla tego sektora – uważa prof. Jerzy Malec, Krakowska Akademia im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego.
Resort nauki twierdzi, że po prostu nie ma środków na finansowanie studiów stacjonarnych w tych placówkach.
– To wcale nie są tak wysokie koszty. To ok. 100 mln zł rocznie w pierwszych latach dotowania – wylicza prof. Jerzy Malec.
Dodaje, że te środki można znaleźć. Potrzeba tylko woli politycznej do wydania rozporządzenia, a tej brakuje. Co ciekawe, nawet rektorzy uczelni publicznych zgodzili się, aby niepubliczne szkoły otrzymywały wspomniane fundusze.
– Przyjęta została strategia, która określa, jak wprowadzić powszechną odpłatność za studia – mówi prof. Waldemar Tłokiński.
Wyjaśnia, że student dzienny na uczelni publicznej płaciłby 1/3 czesnego, a resztę refundowałby budżet. Z kolei ten uczący się w niepublicznej placówce zapłaciłby 2/3.
– Na to jest zgoda obu sektorów, ale to rozwiązanie nie zyskało aprobaty rządu – wskazuje szef KRZSP.
Kwestię dotacji dla niepublicznych uczelni zbada dziś TK. Wniosek w tej sprawie złożony przez RPO wskazuje, że art. 70 ust. 3 konstytucji wprowadza zasadę dwusektorowości systemu oświaty. Zgodnie z nią obok systemu szkolnictwa publicznego może i powinien istnieć ten prywatny.
– Przepis ten nie nakazuje władzom publicznym finansowania działania szkół niepublicznych na takich samych zasadach, na jakich utrzymywane są placówki publiczne. Art. 70 ust. 3 konstytucji wyraźnie jednak wskazuje, że warunki udziału władz publicznych w finansowaniu takich placówek powinny być określone w ustawie – wskazuje prof. Irena Lipowicz, RPO.
Jej zdaniem upoważnienie ustawowe do uregulowania tych kwestii w rozporządzeniu jest zatem niezgodne z konstytucją. Ponadto zdaniem wnioskodawcy takie przekazanie prowadzi do sytuacji, w której rozporządzenie zastępuje regulację ustawową, zamiast ją wykonywać. A to jest sprzeczne z art. 92 ust. 1 konstytucji.
– Jeżeli TK nie poprze wniosku RPO, nie odłożymy broni i nadal będziemy żądać, aby minister nauki wydał akt, który umożliwi wnioskowanie o te środki – podkreśla prof. Jerzy Malec.
Rektorzy rozważają też wniesienie o odszkodowanie z powodu zaniechania przyznania im pieniędzy na studia dzienne.
– Nie ma jeszcze wspólnego stanowiska w tej sprawie – informuje prof. Waldemar Tłokiński.
– Bardziej prawdopodobne jest to, że uczelnie będą indywidualnie występowały o takie odszkodowanie – dodaje prof. Jerzy Malec.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama