Pedagodzy, którzy otrzymali w maju wypowiedzenia, mają do wyboru: skorzystać z sześciomiesięcznej rekompensaty lub pozostać przez pół roku w stanie nieczynnym. Większość wybiera pierwszą opcję.
Milion uczniów mniej w ciągu pięciu lat i tysiąc zamkniętych szkół w ostatnim roku sprawiło, że część nauczycieli musi się przekwalifikować lub znaleźć pracę w innych szkołach. Z informacji kuratorów oświaty wynika, że około 7 tys. nauczycieli we wrześniu może nie wrócić do szkół. Samorządy i urzędy pracy zabiegają, aby ta liczba była mniejsza.

Odprawa lub stan nieczynny

Nauczyciele, którzy otrzymali w maju wypowiedzenia, mogą albo skorzystać z sześciomiesięcznej odprawy, albo pozostać przez pół roku w stanie nieczynnym. W tym drugim przypadku, jeśli się okaże, że do szkoły zapisało się więcej uczniów, niż spodziewał się organ prowadzący, nauczyciel ma szansę wrócić do pracy po wakacjach.
DGP
DGP przeprowadził sondę w blisko 40 gminach. Okazuje się, że zwalniani prawie zawsze wybierają jednorazową wypłatę odprawy niż skorzystanie ze stanu nieczynnego i pobierania co miesiąc wynagrodzenia zasadniczego.
W gminie Darłowo na 17 zwolnionych w maju nauczycieli wszyscy wybrali odprawy. W Zielonej Górze – 13 na 16. W Białymstoku zwolniono ze szkół 116 osób, a 108 z nich wybrało odprawy, w Łodzi z 206 – aż 179. Chętnie z odpraw korzystano też w Rzeszowie – w 47 na 60 przypadków.
– Stan nieczynny przedłuża agonię. Dlatego nauczyciele wolą wziąć pieniądze z góry, niż otrzymywać je w ratach co miesiąc – wyjaśnia Zbigniew Bury, dyrektor wydziału edukacji Urzędu Miasta w Rzeszowie.
Jego zdaniem koszty wypłacanych odpraw dla budżetu gmin są ogromne. Dlatego miasto stara się szukać zwolnionym miejsc pracy w innych placówkach.
Rzeszowski magistrat zapowiedział już teraz, że 11 nauczycieli ma szanse na powrót do pracy, a na początku września będzie ich więcej. Podobnie jest też w innych samorządach. W Łodzi ze zwolnionych w maju 206 nauczycieli aż 81 zostanie jednak przeniesionych do innych placówek oświatowych.



– Staramy się szukać zwalnianym pracy, bo jeśli zdecydują się na zatrudnienie w kilku szkołach na części etatów, to w każdej z placówek mają liczony fundusz socjalny, a to dla nas dodatkowe koszty – tłumaczy Ewa Łowkiel, prezydent Gdyni.
Dodaje, że pracę straci zaledwie 12 osób. W najgorszej sytuacji są młodzi pedagodzy zatrudniani na zastępstwo. Takich osób w Gdyni jest aż 130. Do ostatnich dni wakacji nie mają pewności, czy znajdą pracę na kolejny rok szkolny.
Samorządowcy wskazują, że ze stanu nieczynnego korzystają nauczyciele, którzy mogą już przejść na emeryturę. Wtedy składają wniosek do ZUS, a gmina wypłaca trzymiesięczną odprawę emerytalną, a także zgadzają się, aby z góry wypłacić im pieniądze za okres pozostawania przez pół roku w stanie nieczynnym.
Gminy typują też często nauczycieli, którzy mają możliwość przejścia na emeryturę. Na przykład w Lublinie zwolnionych zostanie 59 nauczycieli. Z tego 40 przejdzie na emeryturę.

Nauczyciel na wózku widłowym

Nie tylko samorządy pomagają w poszukiwaniu pracy. Małopolskie urzędy pracy oferowały szkolenia, które pozwoliłyby nauczycielom zdobyć uprawnienia m.in. na wózki widłowe i koparki.
W czerwcu ruszył tam program wsparcia dla zwalnianych. Pracownicy oświaty mogą skorzystać z pomocy firm, które otrzymały dofinansowanie ze środków unijnych na wsparcie osób znajdujących się w okresie wypowiedzenia umowy o pracę.
– Do programu zgłosiło się ponad 250 nauczycieli oraz pozostałych pracowników szkół – mówi Katarzyna Nyklewicz z Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Krakowie.
Do uczestnictwa zakwalifikowano zaledwie 35 osób, w tym 17 nauczycieli.
Od stycznia do czerwca w Małopolsce zarejestrowało się blisko 1,5 tys. nauczycieli. Z tego tylko 338 otrzymało propozycję pracy. Najwięcej rejestruje się nauczycieli gimnazjów i szkół ponadgimnazjalnych (652). Dane wskazują na to, że osoby zwalniane nie są zainteresowane pomocą urzędów pracy. Te wskazują, że nauczyciele nie są wiodącą grupą zawodową wśród bezrobotnych. Stanowią niespełna 2 proc. osób pozostających bez pracy.