Młodzi adepci prawa nie będą traktowani w publicznych środkach komunikacji tak jak doktoranci. Powód jest prozaiczny: byłoby to zbyt kosztowne dla państwa. Rządzący zapewniają jednak, że o sprawie pamiętają i będzie ona mogła powrócić za kilka miesięcy.
I jeśli uda się zaoszczędzić na czymś pieniądze, to interes aplikantów będzie jednym z pierwszych w kolejności do zaspokojenia. / ShutterStock

W interesie aplikantów adwokackich, radcowskich, notarialnych i komorniczych wystąpili pod koniec lutego parlamentarzyści Platformy Obywatelskiej. W interpelacjach skierowanych do ministrów finansów, infrastruktury i sprawiedliwości przypomnieli, że 1 stycznia 2015 r. weszła w życie nowelizacja ustawy z dnia 20 czerwca 1992 r. o uprawnieniach do ulgowych przejazdów środkami publicznego transportu zbiorowego, na mocy której doktoranci do ukończenia 35. roku życia nabyli prawa do 51-proc. ulgi na przejazdy środkami transportu kolejowego i autobusowego.

Jako uzasadnienie do wprowadzenia zmiany wskazywano m.in. fakt, że doktoranci ponoszą często koszty kształcenia na studiach trzeciego stopnia, które jednocześnie w pewnym stopniu ograniczają ich aktywność zawodową.

Analogiczna sytuacja dotyczy zdaniem polityków PO aplikantów.

"Opłata roczna za aplikacje w 2018 roku waha się na poziomie od 5.250 zł do 5.565 zł. Jak powszechnie natomiast wiadomo, wynagrodzenia aplikantów zatrudnionych w kancelariach oscylują częściej na poziomie minimalnego wynagrodzenia, aniżeli średniego. Kształcenie z kolei odbywa się w ograniczonej liczbie ośrodków, co wymaga bardzo dużej mobilności od aplikantów, którzy będą wykonywać w przyszłości zawody zaufania publicznego" - wskazali w swych interpelacjach posłowie. I zaapelowali o objęcie młodych prawników takimi samymi zasadami jak doktorantów.

Tak się jednak nie stanie. I to nawet mimo faktu, że pomysł podoba się ministrowi sprawiedliwości Zbigniewowi Ziobrze. Jego zastępca Marcin Warchoł zapewnia, że resort sprawiedliwości pozytywnie ocenia tę propozycję. Tyle że to nie wystarcza, bo ulgi na przejazdy transportem publicznym leżą w gestii ministra infrastruktury. I to jego wola jest najważniejsza.

A jak wynika z odpowiedzi na interpelację podpisaną przez wiceministra infrastruktury Andrzeja Bittela, w najbliższym czasie na korzystne dla aplikantów zmiany nie ma szans.

"Każde zwiększenie wydatków budżetu państwa implikuje konieczność poszukiwania dodatkowych środków w ramach nieprzekraczalnego limitu wydatków, czyli ograniczenie wydatków pozostałych podmiotów objętych regułą wydatkową. W konsekwencji powyższego, każde przyjmowane rozwiązanie prawne, które miałoby dodatkowo obciążać sektor finansów publicznych wymaga szczegółowej analizy pod kątem dostępności środków i zapewnienia źródeł sfinansowania" - wskazał Andrzej Bittel. I dodał, że m.in. z tego powodu obecnie w resorcie infrastruktury nie są prowadzone prace zmierzające do objęcia aplikantów prawem do ulgowych przejazdów.

Przeciwne jest też Ministerstwo Finansów. Twierdzi ono, że "na chwilę obecną poszerzanie katalogu osób uprawnionych do korzystania z ulg ustawowych w przejazdach środkami publicznego transportu zbiorowego kolejowego i autobusowego jest nieuzasadnione". Skarb Państwa i tak wydaje na zapewnienie ulgowych przejazdów m.in. studentom i doktorantom blisko 1,2 miliarda zł rocznie.

Urzędnicy jednak wlewają w serca aplikantów odrobinę otuchy. W resorcie infrastruktury przygotowywana jest bowiem kompleksowa nowelizacja ustawy o publicznym transporcie zbiorowym. I jeśli uda się zaoszczędzić na czymś pieniądze, to interes aplikantów będzie jednym z pierwszych w kolejności do zaspokojenia.