Resort zdrowia może zrezygnować ze swojego pomysłu, by od 2020 r. w karetkach jeździli tylko ratownicy medyczni oraz pielęgniarki systemu ratownictwa.
Projekt nowelizacji ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym (Dz.U. z 2013 r. poz. 757, z późn. zm.), który wprowadza wiele poważnych zmian, jest już po konsultacjach społecznych. Przewiduje on m.in., że zespoły ratownicze mają składać się z trzech osób o kwalifikacjach wymaganych dla ratownika medycznego lub pielęgniarki PRM. Teraz 75 proc. zespołów podstawowych (bez lekarza) jeździ w składzie dwuosobowym, a te z lekarzem zwykle w trzyosobowych. Po zmianach z ambulansów zniknąć mają kierowcy nieposiadający dodatkowych uprawnień oraz medycy. Zmiana dotycząca lekarzy spotkała się jednak z krytyką części środowiska medycznego.
Naczelna Izba Lekarska oraz część ekspertów zwracają uwagę, że w niektórych sytuacjach na miejscu zdarzenia od razu powinien pojawić się zespół z lekarzem. Ponadto zdaniem NIL po wejściu w życie nowych przepisów więcej osób może trafiać na szpitalne oddziały ratunkowe (SOR) i izby przyjęć. Powód jest oczywisty: nie otrzymają już pomocy lekarskiej na miejscu zdarzenia lub w karetce.
Wiceminister zdrowia Marek Tombarkiewicz, uważa jednak, że takiego zagrożenia nie będzie. Projekt przewiduje bowiem wprowadzenie w szpitalach na SOR obowiązkowej segregacji pacjentów. – Będzie ona rozdzielała pacjentów wymagających pomocy na poziomie szpitalnego oddziału ratunkowego i tych, którym pomocy udzielić może podstawowa opieka zdrowotna lub nocna i świąteczna pomoc medyczna – wyjaśnia wiceminister.
Dodaje, że resort analizuje dodatkowe rozwiązanie, tzw. system rendez–vous, który funkcjonuje w wielu krajach zachodnich. Polega on na tym, że zespół w mniejszym składzie – kierowca ratownik medyczny i lekarz – może przyjechać na wezwanie karetki podstawowej i udzielić na miejscu pomocy w pewnych specjalnych okolicznościach –potwierdza wiceminister zdrowia Marek Tombarkiewicz.
Równocześnie jednak MZ nie bierze pod uwagę utrzymania obecnego rozwiązania, w którym zespoły podstawowe i specjalistyczne (czyli z lekarzami) jeżdżą wymiennie. Jak tłumaczy wiceminister Tombarkiewicz w ostatnich latach liczba zespołów specjalistycznych spadła z ponad 630 do 563, bo medyków jest zwyczajnie za mało. Niestety, brakuje ich także w szpitalach i właśnie z tego powodu resort postanowił ich wycofać z ambulansów. Tymczasem niezależni eksperci zwracają uwagę, że przyczyny niedoboru specjalistów są inne niż praca w karetkach.
– Brak lekarzy wynika ze zbyt niskiego wynagrodzenia. Najprostszym rozwiązaniem jest podwyższenie zarobków zamiast dostosowanie się do tych braków przez ustawowe eliminowanie specjalistów z karetek – mówi Jerzy Gryglewicz, ekspert Uczelni Łazarskiego. Zwraca uwagę, że wśród najczęściej emigrujących lekarzy (występujących o niezbędne do pracy za granicą zaświadczenia) są specjaliści medycyny ratunkowej oraz anestezjologii, którzy mają wymagane kwalifikacje do pracy w karetkach. Aż 17 proc. anestezjologów i 10 proc. medycyny ratunkowej wystąpiło w ostatnich latach o dokumenty potrzebne do pracy w innych krajach.
Z naszych informacji wynika też, że resort zdrowia nie zamierza się wycofać z likwidacji konkursów na świadczenie ratownictwa oraz całkowitego wyeliminowania prywatnych podmiotów z rynku. Teraz co 9–10 karetka działająca w publicznym systemie należy do firm. Przedsiębiorcy prosili o wydłużenie terminu konsultacji projektu, by m.in. poprosić unijne instytucje o opinię, czy taka zmiana jest zgodna z prawem. Ministerstwo jednak odmówiło, tłumacząc decyzję planami szybkiego wdrożenia zmian. Obecnie trwa analiza zgłoszonych do projektu uwag, planowana jest też konferencja uzgodnieniowa.
1,87 mld zł tyle NFZ przekaże zespołom ratownictwa w 2017 r.
Etap legislacyjny
Projekt po konsultacjach społecznych