To może być spore zaskoczenie dla polskich zamawiających, gdyż sankcje wprowadzono w czasie, gdy w Polsce trwał długi weekend. Komisja Europejska prawdopodobnie po raz pierwszy zastosowała tzw. instrument zamówień międzynarodowych, nakładając ograniczenia na sprzęt z Chin. W praktyce publiczne szpitale nie będą go już mogły kupować, ale tylko w ramach dużych zamówień.

Lista produktów, które obejmą sankcje, jest pokaźna – chodzi o wszystkie towary oznaczone w tzw. Wspólnym Słowniku Zamówień kodami CPV od 33100000–1 do 33199000-1. Począwszy od zwykłej odzieży ochronnej, przez wózki inwalidzkie i specjalistyczne urządzenia diagnostyczne, po aparaturę podtrzymującą życie.

Nie oznacza to jednak, że żadne z tych urządzeń nie będzie już mogło pochodzić z Chin. Ograniczenia będą dotyczyły zamówień o wartości równej 5 mln euro lub wyższej. Przy czym nie chodzi o wartość pojedynczego urządzenia, tylko całego zamówienia. Z wyliczeń KE wynika, że przetargi powyżej tego progu stanowią 59 proc. wszystkich zamówień na sprzęt medyczny.

– Dodatkowo w sytua cji, gdy wykonawca nie będzie z Chin, do 50 proc. towarów przewidzianych w jego ofercie będzie mogło mimo wszystko pochodzić z tego kraju – wyjaśnia dr Wojciech Hartung, counsel w kancelarii Domański Zakrzewski Palinka.

Jak będą działać sankcje? Już na etapie przygotowywania przetargu zamawiający będzie musiał wpisać do specyfikacji ograniczenia wynikające z nowego prawa. Wskazano je w rozporządzeniu KE z 2025/1197 z 19 czerwca 2025 r. nakładającym środek Instrumentu Zamówień Międzynarodowych ograniczający dostęp wykonawców i wyrobów medycznych pochodzących z Chińskiej Republiki Ludowej do unijnego rynku zamówień publicznych dla wyrobów medycznych.

Jeśli ofertę złoży bezpośrednio chiński producent, to każdorazowo będzie wykluczany z przetargu o wartości powyżej wskazanego progu. Inna będzie sytuacja firm europejskich, które zaproponują chiński sprzęt. Jeśli jego wartość nie przekroczy 50 proc. wartości zamówienia, to ich ofertę będzie można przyjąć. Przy czym taki importer będzie musiał się zobowiązać, że urządzenia z Państwa Środka nie przekroczą wskazanego limitu 50 proc. wartości oraz że przedstawi niezbędne dowody pochodzenia produktów. Jeśli nie wywiąże się ze swoich deklaracji, to zapłaci karę w wysokości od 10 proc. do 30 proc. wartości całego zamówienia.

Wyroby medyczne z Chin niechętnie kupowane

Zdaniem dyrektorów polskich szpitali nowe wymagania będą miały marginalny wpływ na ich działalność. Przede wszystkim ze względu na ustaloną kwotę 5 mln euro, powyżej której sprzęt nie będzie mógł pochodzić z Chin.

Jeśli chodzi o drogie urządzenia, takie jak tomograf, rezonans czy PET (pozytonowa tomografia emisyjna), to stawiamy na europejskie i amerykańskie marki. Przede wszystkim ze względu na ich innowacyjność. Prawda jest taka, że chińskie urządzenia są ciągle jeszcze odtwórcze w stosunku do nich. Przemawia za tym także jakość sprzętu oraz dostęp do serwisu – tłumaczy Paweł Trzciński, rzecznik Wielospecjalistycznego Szpitala Wojewódzkiego w Gorzowie Wielkopolskim.

Podobnie uważa Krzysztof Żochowski, dyrektor szpitala w Garwolinie. Jego zdaniem placówki powiatowe również stawia ją na nowoczesne urządzenia najnowszych generacji, które posłużą przez lata.

– Jeśli chodzi o drogie wyposażenie naszego szpitala, to nie mamy sprzętu chińskich marek. Od dostawców z Azji pochodzi drobniejsze wyposażenie, jak opatrunki czy igły, ale tu kwota zamówień nie jest tak wysoka. Dlatego nowe obostrzenia nas nie dotkną – zaznacza. Jednak podkreśla, że to wcale nie oznacza, iż nowe wymogi UE nie odbiją się negatywnie na polskiej ochronie zdrowia.

– Chińskie marki się rozwijają, więc nowe zasady oznaczają zagrożenia na przyszłość. Dostęp do urządzeń w kolejnych latach będzie ograniczony. A przypomnijmy, że sprzęt z Azji jest tańszy niż ten z Europy czy USA – podkreśla Krzysztof Żochowski. I dodaje, że jest zwolennikiem konkurencji na rynku, która służy gospodarce, a zostanie ona ograniczona.

Dyrektorzy szpitali wyliczają, że sprzęt z Chin jest ok. 20–25 proc. tańszy niż ten z Europy czy USA. Choć, jak zauważają, w ostatnich latach widać tendencje do zmniejszania się tej różnicy. Teraz może się to zmienić – przez ograniczenie dostępu do chińskich marek, a co za tym idzie przez ograniczenie konkurencji, ceny europejskich i amerykańskich urządzeń mogą poszybować. Nie będą musiały już tak bardzo konkurować o klienta.

– Nie wiemy oczywiście, czy do tego dojdzie i kiedy, ale takie ryzyko istnieje. A to oznacza większe wydatki dla szpitali w razie koniecznych inwestycji – wyjaśnia Paweł Trzciński.

Michał Szabelski, dyrektor Szpitala Uniwersyteckiego nr 4 w Lublinie, wskazuje na jeszcze inne zagrożenie. Na wzrost cen komponentów i serwisu chińskiego sprzętu, który już jest wykorzystywany w polskich szpitalach.

Przedstawiciele szpitali podkreślają też, że zamówienia publiczne to niejedyny sposób na pozyskiwanie wyposażenia.

– Alternatywą jest leasing i wynajem, który będzie w dalszym ciągu dawał dostęp placówkom do urządzeń chińskich marek – mówi Tomasz Kopiec, ekspert BCC ds. polityki senioralnej i zarządzania w ochronie zdrowia, dyrektor Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego im. prof. W. Orłowskiego w Warszawie. Podkreśla, że jeśli popyt na chińskie urządzenia spadnie, to i koszty związane z tymi alternatywnymi rozwiązaniami mogą pójść w górę.

Europejski sprzęt medyczny dyskryminowany w Chinach

Sankcje są reakcją na dyskryminowanie unijnych producentów sprzętu medycznego na chińskim rynku. Prowadzone przez KE od kwietnia 2024 r. postępowanie wykazało stosowanie przez tamtejszą administrację „środków i praktyk”, które powodują „poważne i powtarzające się utrudnienie dostępu unijnych wykonawców i wyrobów medycznych wyprodukowanych w Unii do rynku zamówień publicznych dla wyrobów medycznych w ChRL”.

Odpowiedzią jest wydanie rozporządzenia w sprawie wspomnianego Instrumentu Zamówień Międzynarodowych. Według szacunków ograniczenia obejmą sprzęt o wartości od 1 mld do 1,2 mld euro rocznie.

Biorąc pod uwagę zakres rozporządzenia i jego potencjalny wpływ na rynek, wydaje się, że to rodzaj ostrzeżenia dla Chin. Sygnał, że UE ma instrumenty mogące istotnie wpływać na handel i nie zawaha się ich użyć również w innych branżach, jeśli Chiny nie dokonają odpowiednich zmian w traktowaniu unijnych wykonawców i dostaw – mówi dr Wojciech Hartung. Jak dodaje, to kolejny taki środek po przyjęciu rozporządzenia 2022/2560 dotyczącego subsydiów zagranicznych i orzeczeniach Trybunału Sprawiedliwości UE dotyczących traktowania wykonawców i towarów spoza UE.

Rozporządzenie wykonawcze KE zacznie obowiązywać 30 czerwca (10 dni po publikacji). Nie przewiduje przepisów przejściowych, dlatego mogą pojawić się wątpliwości, czy nowe zasady znajdą zastosowanie tylko do nowych, czy również do już trwających przetargów.

– Widzę argumenty wskazujące na to, że obejmie ono jedynie postępowania wszczynane już po jego wejściu w życie. W przeciwnym razie mielibyśmy do czynienia z niepewnością prawa – uważa dr Wojciech Hartung.

– Dodatkowo samo rozporządzenie 2022/1031, na podstawie którego wprowadzono te ograniczenia, nakazuje zamieszczać informacje o nich w dokumentach zamówienia. Powinno to zatem dotyczyć tylko tych postępowań, które nie zostały jeszcze wszczęte – dodaje. ©℗

ikona lupy />
Sankcje obejmą towary za ponad miliard euro / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe