Medycy wolą zostać przy papierowych zaświadczeniach. Powód? Ich wystawianie zabiera mniej czasu.
/>
Od początku tego roku pacjent może otrzymać od lekarza papierowe zwolnienie wystawione na formularzu (ZUS ZLA) albo w formie elektronicznej (e-ZLA). Podwójne wystawianie dokumentów będzie możliwe do końca 2017 r. Natomiast od 1 stycznia 2018 r. wydawane będą wyłącznie zwolnienia elektroniczne. Taką zasadę wprowadziła ustawa z 15 maja 2015 r. o zmianie ustawy o świadczeniach pieniężnych z ubezpieczenia społecznego w razie choroby i macierzyństwa oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. z 2015 r. poz. 1066). Lekarze jednak rzadko z niej korzystają.
Króluje papier
Na prośbę DGP Centrala ZUS przedstawiła dane dotyczące sposobu wystawiania zwolnień lekarskich. Na początku września zakład posiadał kompletne informacje dotyczące okresu od stycznia do kwietnia tego roku. Okazuje się, że ubezpieczeni dostarczyli 6832,7 tys. papierowych zaświadczeń lekarskich (ZUS ZLA). Liczba wystawionych e-zwolnień wyniosła zaledwie 113,1 tys. Lekarze nie są zaskoczeni. Mówią wprost, że nowe przepisy są przez nich bojkotowane.
– Przepisy dotyczące nowego systemu wprowadzono nie pytając nas o zgodę, chociaż to my mamy je realizować. To niedopuszczalne, że ZUS próbuje ograniczyć koszty funkcjonowania, przerzucając swoje obowiązki na lekarzy. Nie godzimy się za darmo wystawiać elektronicznych zwolnień, które po naszej stronie generują koszty. To nie jest tylko kwestia zakupu komputera, ale także nowego oprogramowania gabinetowego oraz elektronicznego podpisu – stwierdza Zdzisław Szramik, wiceprzewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.
Wtóruje mu Maciej Hamankiewicz, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej. Przy czym zwraca uwagę, że wystawianie e-zwolnień odbyłoby się kosztem pacjentów. – Obecnie obowiązujący system jest tak skomplikowany, że może doprowadzić do znacznego ograniczenia czasu przeznaczonego na leczenie chorych. Ucierpią pacjenci, bo rozciągnięcie czasu na biurokrację spowoduje konieczność zmniejszenia liczby przyjęć – wyjaśnia Maciej Hamankiewicz.
Skarży się przede wszystkim na funkcjonowanie podpisu elektronicznego potwierdzającego tożsamość lekarza wystawiającego e-zaświadczenie.
– W praktyce wygląda to tak, że po 20 minutach korzystania z systemu następuje wylogowanie i trzeba się ponownie zalogować. Żaden lekarz przyjmujący pacjentów nie będzie na to tracić czasu – wyjaśnia Hamankiewicz.
Potrzebne zmiany
Lekarze domagają się nowelizacji ustawy. – Nie ulega wątpliwości, że obecny system e-zwolnień musi być zmieniony. Mamy deklarację ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła, że resort zajmie się sprawą – informuje Maciej Hamankiewicz.
Negatywnego nastawienia lekarzy do elektronicznych zwolnień nie zmieniają ostatnie działania ZUS. Z wyjaśnień, jakie otrzymaliśmy, wynika, że to zakład podjął pracę nad interfejsem do aplikacji gabinetowych.
– Była to nasza inicjatywa i nie wynika ona ze wskazań ustawowych. Chcieliśmy ułatwić lekarzom wystawianie elektronicznych zwolnień. 2 września przekazaliśmy za darmo firmom tworzącym oprogramowanie dla rynku medycznego rozwiązanie w pełni skonsultowane i przetestowane – tłumaczy Radosław Milczarski z Biura Prasowego Centrali ZUS.
Medycy twierdzą jednak, że nadal będą wystawiać przede wszystkim papierowe zwolnienia. I dodają, że nowoczesny interfejs powinien być gotowy już 1 stycznia. – ZUS dopiero teraz się zorientował, że potrzebne są szybkie działania w tej sprawie? To stanowczo za późno – podkreśla Hamankiewicz.
Z kolei Wiesława Taranowska, wiceprzewodnicząca OPZZ i członek rady nadzorczej ZUS, nie ma wątpliwości, że konieczna jest lepsza współpraca między ZUS a resortem zdrowia. – To może zmniejszy opór lekarzy przed wystawianiem elektronicznych zwolnień lekarskich – zauważa.
Na konieczność przyspieszenia prac nad upowszechnieniem e-zwolnień lekarskich zwracają uwagę także firmy.
– ZUS i pracodawca powinni mieć możliwość kontrolowania krótkich zwolnień lekarskich. Będzie to możliwe wówczas, jeśli lekarz poinformuje organ rentowy o chorobie jeszcze w trakcie wizyty pacjenta w jego gabinecie – twierdzi Jeremi Mordasewicz, ekspert ubezpieczeniowy Konfederacji Lewiatan, członek Rady Nadzorczej ZUS.– Nie będzie wówczas dochodzić do tak patologicznych sytuacji, jak ta, o której się dowiedziałem wczoraj. Pracownica zatrudniona w średniej firmie od sześciu lat nie była ani jednego dnia w pracy. Raz bierze zwolnienie na siebie, innym razem na dzieci. To trzeba stanowczo ukrócić – dodaje Mordasewicz.