Ministerstwo Zdrowia od ponad pół roku nie może znaleźć osoby na stanowisko szefa GIF. Kilka dni temu unieważniło drugi już konkurs. W tle konflikt interesów i wielkie pieniądze.
Funkcja szefa GIF stała się po raz pierwszy w historii tak mocno newralgiczna, ponieważ w grę wchodzą ogromne pieniądze. Sam rynek leków, nad którym sprawuje opiekę, jest wart ok. 30 mld zł. Jednak najbardziej zażarte rozgrywki toczą się wokół nielegalnego rynku wywozu leków, wartego około miliarda złotych rocznie. Jak przyznaje rzecznik GIF Paweł Trzciński, nielegalnym biznesem zajmują się już nie tyle apteki i hurtownie, co zdarzało się także wcześniej, ile coraz lepiej zorganizowane grupy przestępcze. Wywóz farmaceutyków jest obecnie bardziej intratnym procederem niż handel narkotykami. Tymczasem GIF jest jedyną instytucją, która ten rynek nadzoruje. Dlatego osoba nowego szefa jest dla środowiska tak istotna. Jeżeli nie będzie mu zależało na ukróceniu tych działań, nikt inny się tym nie zajmie.
– Najgorzej zaś by się stało, gdyby inspektorem został ktoś, kto po cichu przyzwala na ten proceder – mówi nam anonimowo jeden z członków samorządu aptekarskiego. – A przecież nie ulega wątpliwości, że oszuści chętnie kogoś na to stanowisko by wywindowali – zaznacza.
Choć w zakresie obowiązków GIF jest głównie dbanie o bezpieczeństwo leków, od ponad pięciu lat zajmuje się również kontrolą nielegalnego wywozu. Jednak, jak przyznaje Paweł Trzciński, nie ma oficjalnego umocowania, wiele zależy od indywidualnych kontroli i chęci działania. – W 2010 r. po raz pierwszy zauważyliśmy funkcjonowanie tzw.odwróconego łańcucha, czyli nielegalnej sprzedaży leków, które były wywożone za granicę, i na prośbę ministra zaczęliśmy się zajmować tą kwestią – tłumaczy Trzciński.
Jednak jego instytucja ma niewiele narzędzi, by karać za odkryte nieprawidłowości. Jedyną konkretną możliwością jest zamknięcie apteki lub hurtowni. Ale zdarza się, że sądy odrzucają wnioski GIF – argumentując, że zamknięcie hurtowni wpłynęłoby negatywnie na jej pozycję na rynku albo właściciel apteki straciłby źródło zarobków. Nie ma też prawnych możliwości dotarcia do danych przedsiębiorstw składanych w urzędzie skarbowym, jak więc nałożyć karę finansową mającą stanowić procent od dochodów?
Albo inspektor zajmie się tym na poważnie i ukróci nielegalną przestępczość, albo przymknie na nią oko. Wiele zależy od osoby, która zajmie to stanowisko. Dlatego konkurs na to stanowisko od miesięcy budzi wiele kontrowersji. Teraz resort tłumaczy swoją decyzję dość enigmatycznie, że wycofał wniosek do prezesa Rady Ministrów z kandydaturą, bo „wymagania wobec głównego inspektora farmaceutycznego są niezwykle wysokie, a osoba, która będzie pełnić tę funkcję, musi dawać rękojmię profesjonalizmu i merytoryczności”. Wnioskować zatem można, że obecne kandydatury nie dają takiej rękojmi.
Nielegalny wywóz leków jest bardziej intratny niż handel narkotykami
Wiceminister zdrowia Krzysztof Łanda w rozmowie z DGP podkreśla, że walka z nielegalnym wywozem leków nie może polegać na zwiększeniu odpowiedzialności GIF, tylko na zlikwidowaniu przyczyn. Jego zdaniem należy podwyższyć ceny urzędowe leków, tak by import był nieopłacalny. Wydatki pacjentów miałyby się nie zmienić, co – jak przekonuje wiceminister Łanda – dałoby się otrzymać dzięki wprowadzeniu mechanizmów podziału ryzyka we współpracy z firmami farmaceutycznymi.
Poszukiwania szefa GIF rozpoczęły się pod koniec października zeszłego roku, kiedy z funkcji zrezygnowała Zofia Ulz (oficjalnym powodem było przejście na emeryturę, jednak po kilku miesiącach Ulz znalazła pracę w czołowej międzynarodowej kancelarii prawnej Dentons). Pierwszy konkurs Ministerstwo Zdrowia rozpisało w styczniu. Zgłosiły się trzy osoby.
– Żadna nie nadawała się na to stanowisko – słyszymy od osoby znającej szczegóły sprawy.
Konkurs nie został więc rozstrzygnięty. W maju ogłoszono nowe postępowanie. Tym razem do ostatniego etapu zakwalifikowano dwie osoby. Pierwszy to pełniący obecnie obowiązki głównego inspektora Zbigniew Niewójt, który od lat jest związany z GIF. Jego szanse jednak wszyscy eksperci oceniali jako minimalne. Choćby dlatego, że jest kojarzony z poprzednią ekipą rządzącą. Drugi kandydat to Piotr Rykowski, prawnik, były pracownik NFZ. Plotka głosi, że od powołania na stanowisko dzielił go jedynie podpis premier Beaty Szydło. Kandydatura została już bowiem zaakceptowana przez ministra zdrowia.
Konkurs jednak unieważniono. MZ nie podało oficjalnego powodu. Najprawdopodobniej chodziło o artykuł w „Fakcie”, w którym gazeta postawiła Rykowskiemu zarzut, że był on powiązany z placówką zajmującą się wywozem leków. Rykowski stanowczo zaprzeczył. W oficjalnym komunikacie napisał, że „podane w artykule informacje mają na celu zdyskredytowanie mojej osoby”. „Aktualnie nie jestem właścicielem żadnej apteki, a także żadnego innego podmiotu prowadzącego apteki”. Zaś kojarzenie go z wywozem leków jest nadużyciem.
Kolejny konkurs został właśnie rozpisany.