Na służbie zdrowia Polacy znają się najlepiej. Widać to było także po zawrotnym tempie, w jakim rząd i parlament pracowały nad ustawą z 15 lipca o zmianie ustawy o działalności leczniczej oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. poz. 960). Pod wyborczym, skądinąd chwytliwym i nieźle przemyślanym hasłem, że majątku publicznego, jakim są szpitale, nie można w całości oddać w prywatne ręce, wprowadzono pokaźny pakiet zmian.
Równie szybko zaprotestowały samorządy, które jeszcze przed przyjęciem przepisów zapowiadały zaskarżenie ich do Trybunału Konstytucyjnego.
Możliwość, a w zasadzie, jak się głębiej wczytać w przepisy, konieczność współfinansowania szpitali to wprawdzie najistotniejszy, bo finansowy, ale tylko wierzchołek góry lodowej. Inny problem to brak możliwości przekształcania upadających lecznic w spółki. Co robić z tymi, które są nierentowne (a ze statystyk wynika, że średnia rentowność szpitali jest ujemna)? Zgodnie z nowymi przepisami trzeba je albo zamknąć, albo dofinansować. Pojawia się również możliwość przekazania innemu publicznemu podmiotowi. Ustawa daje też możliwość tworzenia nowych samodzielnych publicznych zakładów opieki zdrowotnej (SPZOZ), którą wcale nie tak dawno likwidowano. Samorządy powiatów i województw czekają więc długie tygodnie spędzone nad rozwiązywaniem tej kwadratury koła.
A na tym zmiany przecież się nie kończą. Wzrosnąć ma kontrola właścicielska nad szpitalami. Szef SPZOZ będzie miał obowiązek sporządzania co roku sprawozdania finansowego według ujednoliconego w skali kraju wzoru. I przygotuje raport z prognozami na kolejne lata. Wprowadzone zostały też nowe definicje, co może się okazać istotne przy finansowych wyliczeniach. Ustalony został tryb kontroli, którą przeprowadza wojewoda, gdy dowie się o zbywaniu przez podmiot leczniczy leków lub wyrobów medycznych wbrew zakazowi wynikającemu z ustawy z 6 września 2001 r. – Prawo farmaceutyczne (t.j. Dz.U. z 2008 r. nr 45, poz. 271). To wszystko wskazuje, że i same szpitale muszą wprowadzić wiele zmian.
A przecież od mieszania herbata nie staje się słodsza. Warto o tym pamiętać i przemyślane poprawki wprowadzać tylko wtedy, gdy są rzeczywiście konieczne. Bo wymagają niemałych pieniędzy na samo wprowadzenie w województwach, powiatach, szpitalach. Środki te wydane na leczenie mogłyby choć odrobinę poprawić jego dostępność czy płace w służbie zdrowia.
Nasuwa się jednak, i to nie od dzisiaj, wniosek, że nie o to chodzi. Zmiany są po to, żeby dać zajęcie kolejnym rzeszom urzędników, oraz po to, by firmom szkoleniowym coś skapnęło. A gdy obywatel mógłby już zacząć liczyć na pozytywne efekty, to przyjdzie nowy rząd i błyskawicznymi działaniami wywróci wszystko do góry nogami. Przecież wiedzę o służbie zdrowia wysysamy z mlekiem matki.
! 2-3 sierpnia będzie obradował Konwent Marszałków Województw RP. Ma się zająć m.in. kwestią skierowania nowelizacji ustawy o działalności leczniczej do Trybunału Konstytucyjnego.