O tym, czy rodzic musi zapłacić za szczepienie przeciwko ospie, nie decyduje wiek dziecka, ale to, do jakiej placówki jest ono zapisane. Szczepienie przeciwko ospie wietrznej nie jest refundowane dla dzieci uczęszczających do przedszkola. Nawet dla tych, które do placówki zostały zapisane wcześniej, np. w wieku dwóch i pół roku.
Jest natomiast obowiązkowe, a więc darmowe, dla dzieci przebywających w żłobkach albo klubach dziecięcych (na podstawie rozporządzenia w sprawie obowiązkowych szczepień ochronnych – Dz.U. z 2023 r. poz. 2077). Warto o tym wiedzieć teraz – na początku roku szkolnego, kiedy wiele dzieci zaczyna uczęszczać do placówek.
Rówieśnicy traktowani inaczej
Takie rozwiązanie wydaje się nielogiczne, jeżeli przyjrzymy się niektórym faktom. Po pierwsze, żłobki są przeznaczone dla dzieci w wieku do trzech lat. W wyjątkowych przypadkach do żłobka może uczęszczać nawet dziecko czteroletnie. Jednocześnie już dziecko dwuipółletnie może zostać przedszkolakiem. W zależności od wyboru placówki dla dziecka rodzic będzie więc musiał za to szczepienie zapłacić albo dostanie je za darmo. Oznacza to, że jeden dwuipółlatek otrzyma refundację, a jego rówieśnik z przedszkola już nie. Koszt nie jest wcale niski. Za jedną dawkę trzeba zapłacić ok. 280 zł. A potrzebne są dwie dawki. To dodatkowe obciążenie domowego budżetu, z którym rodzic musi się liczyć, posyłając od września dziecko do przedszkola. Tylko dlaczego refundacja ma zależeć od wyboru placówki?
Dziecko może też łatwo utracić prawo do refundacji. Wyobraźmy sobie niżej opisane sytuacje. Rodzic dziecka żłobkowego udaje się na szczepienie przeciwko ospie, ale dziecko z uwagi na stan zdrowia nie zostaje do tego szczepienia zakwalifikowane. Termin szczepienia zostaje więc przełożony. W momencie, gdy dziecko ponownie przychodzi na szczepienie, okazuje się, że w międzyczasie doszło do zmiany placówki ze żłobkowej na przedszkolną. W praktyce: w pierwszym terminie szczepienia, gdy nie doszło do kwalifikacji, rodzic by nie płacił, w drugim płaci.
Zdarzają się również takie sytuacje, że żłobki oraz kluby dziecięce niepubliczne zostają nagle, niemalże z dnia na dzień zamknięte. Dziecko nagle traci status dziecka żłobkowego.
Inny możliwy przypadek: rodzic nie jest zadowolony z poziomu opieki żłobkowej i decyduje się zabrać dziecko ze żłobka. Najlepszym wyborem okazuje się pobliskie prywatne przedszkole. Rodzic wybrał więc najlepiej dla swojego dziecka, ale gorzej dla swojego portfela. Wskutek zmiany placówki na przedszkolną za szczepienie przeciwko ospie trzeba będzie zapłacić.
Zarówno w żłobku, jak i w przedszkolu dzieci przebywają stale w grupie rówieśników, a co za tym idzie – i w żłobku, i w przedszkolu ryzyko epidemiczne jest podwyższone. Dlaczego więc szczepienia przeciwko ospie dla żłobkowiczów są obowiązkowe, a dla przedszkolaków jedynie zalecane (a co za tym idzie – płatne)?
W żłobku to obowiązek
Wiedza, że szczepienie przeciwko ospie wietrznej jest obowiązkowe dla dzieci uczęszczających do żłobka albo klubu dziecięcego, nie jest wśród rodziców powszechna. Ministerstwo Zdrowia nie prowadzi bowiem kampanii edukacyjnych na ten temat, zaś obowiązek szczepienia przeciwko ospie nie jest egzekwowany. Nie ma bowiem wymogu posyłania dziecka do żłobka.
W niektórych źródłach internetowych można natknąć się na informację, że szczepienie przeciwko ospie jest refundowane dla przedszkolaków. To już nieaktualne. Refundacja dla przedszkolaków była możliwa od października 2011 r. do lutego 2015 r. Minister zdrowia furtkę dla tej refundacji wprowadził – jak się wydaje – nie do końca świadomie i celowo, po czym nagle ją zabrał. W październiku 2011 r. weszło bowiem w życie rozporządzenie ministra zdrowia w sprawie obowiązkowych szczepień ochronnych (Dz.U. 2011 r. nr 182 poz. 1086), w którym zapisano, że szczepienie to jest obowiązkowe dla dzieci do 12. roku życia narażonych na zakażenie ze względów środowiskowych, w szczególności z uwagi na czasowe lub stałe przebywanie we wspólnych pomieszczeniach, co umożliwia przeniesienie wirusa i wybuch ogniska epidemiologicznego, zwłaszcza w domach opieki długoterminowej, domach dziecka, żłobkach i innych instytucjach opiekuńczych. Właśnie te „inne instytucje opiekuńcze” były interpretowane przez niektóre stacje sanepidu m.in. jako przedszkola. Do lutego 2015 r. możliwe więc było zaszczepienie przedszkolaka przeciwko ospie wietrznej za darmo.
Następnie ten zapis został zmieniony. Możliwość bezpłatnego szczepienia dzieci przebywających w „innych instytucjach opiekuńczych” została zabrana. Minister zdrowia wymienił rodzaje placówek, w których przebywanie wiąże się z obowiązkiem szczepienia, a tym samym z refundacją. W katalogu zabrakło przedszkoli. Pozostały za to m.in. żłobki oraz kluby dziecięce. W uzasadnieniu do projektu stwierdzono, że skoro zapisy o dzieciach „narażonych na zakażenie ze względów środowiskowych” oraz o „innych instytucjach opiekuńczych” budzą wątpliwości interpretacyjne, to w ramach zmiany rozporządzenia dookreśla się grupy ryzyka przez wskazanie konkretnych rodzajów placówek, w których przebywanie wiąże się z obowiązkiem szczepienia przeciwko ospie. Minister zdrowia, autor projektu zmian, w żadnym miejscu nie wyjaśnia jednak, dlaczego nie uznaje przedszkoli za placówki, w których występuje ryzyko zarażenia się ospą wietrzną z uwagi na stałe przebywanie dzieci we wspólnych pomieszczeniach. A że w przedszkolach takie ryzyko występuje, wie każdy rodzic, którego dziecko zaraziło się ospą od przedszkolnych kolegi lub koleżanki.
Czy mamy do czynienia z dyskryminacją dzieci przedszkolnych z uwagi na przynależność do określonej placówki? Na to pytanie trudno odpowiedzieć. Przy wyłączaniu możliwości refundacji szczepienia przeciwko ospie dla dzieci przedszkolnych minister zdrowia nie przedstawił powodów, które by wyjaśniały, dlaczego dzieci przedszkolne nie mogą otrzymać darmowego szczepienia. Brak przedstawienia powodów nie oznacza, że takie powody nie istnieją. Uważam jednak, że regulacja prawna sprawiająca, że jeden dwuipółlatek otrzyma szczepienie za darmo, a drugi nie, bo poszedł wcześniej do przedszkola, nie jest racjonalna. Najprawdopodobniej chodzi więc o pieniądze. ©℗